Czy jutro będzie
spokojniejsze niż nasze dzisiaj ? Nie potrafię sobie, a na pewno innym
odpowiedzieć na tak niespokojnie postawione pytanie. Istnieją sprawy które może
pomieścić przestrzeń rozumu jak również takie, które zostają natychmiast
wyparte- wyrzucone poza margines trzeźwej refleksji. Poruszamy się na krawędzi,
choć pewnie wielu z nas nie uświadamia sobie tego tak wyraźnie. Fetor niepewności
rozprzestrzenia się powoli. Życie wielu ludzi gubi się w rozproszeniu. Jeden
drobny incydent może być trybikiem w maszynie która potrafi uruchomić wszelkie
możliwe okropności. Wzdrygam się z wyobrażeniem sobie świata dotkniętego
nuklearną katastrofą. Odczuwam wewnętrzne oburzenie i wstręt na myśl o epoce w
której może dojść do eskalacji zła większego, niż w poprzednim stuleciu. Jeżeli
potworności wczorajszego czasu można uznać za wielką dżumę- demon komunizmu i
nazizmu- to strach rozsunąć zasłonę do końca. Prefiguracja „Państwa Lewiatana.”
Rozgoryczenia makabryczną wizja poranka w którym jeden intensywny błysk może
zmienić wszystko. „Już dlaczego my ludzie powinniśmy stać naprzeciw siebie tak
zamyśleni i współczujący, jak przed wejściem do piekła”- pisał Kafka. Na tym
zakręcie dziejowym, nie można łudzić się sielankowym wyobrażeniem człowieka
osadzonego w rzeczywistości stabilnej, ustatkowanej, bezpiecznej i
przewidywalnej. Nie ma w moim myśleniu o świecie tłumionej rozpaczy, lecz
troska i nadzieja – które pomagają w tym dryfowaniu myśli znaleźć jakiś punkt
oparcia. „Wszystko inne oprócz Chrystusa- to mrok i cień”(św. Tichon Zadoński).
Rezonuje w moim umyśle wczorajszy fragment Ewangelii o uzdrowieniu trędowatego:
„Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić.” Jezus wyciągnął rękę, dotknął go i
rzekł: „Chcę, bądź oczyszczony”(Mt 8,2-3). Mam niewielką kontrolę nad własnym
życiem, a pomimo tego pozostaje mi wiara i przeświadczenie, że jest Ktoś kto
może to wszystko oczyścić, przeciwstawić się diabelskiej logice zniszczenia. „Jeśli
nie przełkniesz jednocześnie śmierci i strachu, nigdy nie zrobisz nic dobrego”
— powiedziała Teresa z Avila. Żalę się i szukam pocieszenia w wierze. „Drżenie
jest w tym, co w człowieku najlepsze”- mówił Goethe. Świat stał się wielkim poligonem
czekającym na przyjście Boga. Im bardziej naznaczony śmiercią jest świat. Tym
bardziej potrzebuje życia. Cóż znaczy kruchość życia, jeśli nie towarzyszy
człowiekowi perspektywa wieczności ? „Zakorzenić się w miejscu nieobecnym”(S.
Weil). Cząstka tego ukrytego za zasłoną świata, przedziera się podświadomie i
próbuje odwrócić uwagę od ciężaru ziemi- ciężaru codziennych trosk. Człowiek
jest wrzucony w „faktyczność historii” i staje się udźwigniętym przez Kogoś,
kto raz na zawsze, unicestwił siłę lęku i śmierci. Jesteśmy jedynymi istotami
którzy zmagając się z trudnościami życia, mają odwagę błogosławić cierpienie i
wychodzić mu naprzeciw z opromienioną światłem twarzą.