Przed
otwartą zaś źrenicą – świat ten – wieczną tajemnicą.
Wbrew imperialnym zakusom Putina na oczach zachodniego, jeśli nie całego świata,
dokonuje się powolny rozkład Rosji. Wbrew jakiejkolwiek logice i wyobraźni „glinianego
kolosa” wojna z Ukrainą przyśpieszyła proces rozpadu, który zdaje się był
nieunikniony. Idea odtworzenia „caratu” bolszewickimi metodami nie powiodła się
i okryła wstydem naród z wielowiekową kulturą. Atmosfera wojny odsłoniła
brutalne mechanizmy gwałtu i okrucieństwa wymierzonego w sposób najboleśniejszy
w ludność cywilną. „To nie ludzie ulegają zepsuciu. To psuje się w nich
człowiek” (Saint-Exupéry). Skłonność do przemocy została opieczętowana
błogosławieństwem duchowych przewodników narodu i zdemontowała jakiekolwiek
wartości chrześcijańskie- ducha współczucia i miłosierdzia który niegdyś
stanowił ewangeliczną duszę dawnej, rzekomo świętej Rusi. Kilka mrocznych
pragnień jednego dyktatora, może kolorowy świat, zamienić w gruzowisko i złogi
żelastwa. Zamiast idei Królestwa Chrystusowego, objawiło się wampiryczne
imperium Antychrysta. Janowe chrześcijaństwo ziemi objawionej i rezurekcyjnego
triumfu Odkupiciela, zostało wydane w ręce dzieci ciemności niosących pożogę
wojny- niczym horda z dzikiego stepu. Putin, podobnie jak przed nim bolszewizm,
zrobi wszystko dla swego triumfu; nawet za cenę poświęcenia milionów ofiar
złożonych na ołtarzu bezgranicznej próżności i dyktatury światopoglądu
ufundowanego na ortodoksyjnym mesjanizmie Trzeciego Rzymu. Jakże wymowne w tym
miejscu zdają się słowa Bierdiajewa o komunizmie i chrześcijaństwu które z
wielką łatwością można wkleić do obecnej sytuacji politycznej: „Komunista nie
może żyć bez wroga, bez negatywnych uczuć do wroga, traci patos, kiedy wróg
istnieje. Jeśli wroga nie ma, to trzeba go wymyślić.” Dzisiaj tym wymyślonym
wrogiem jest mit ukraińskiego nacjonalizmu, przeżarty złem zachodni świat i
Polska która rzekomo depcze święte imię Rosji. Nie mogąc wygrać na froncie,
Rosja chce sparaliżować Ukrainę i zrównać jej miasta z ziemią. Chce z ziemi
zdolnej wykarmić miliony, uczynić ugór i cmentarz bezimiennych – sprofanowanych
ciał. Gleba czarna i urodzajna, pokryje się truchłem i milczącym strachem tych
którzy przeżyli, a których twarze przykrył woal żałoby. „Zatapiamy się w
śmierci tych, których kochamy, jak cierniowy krzak skrzyżowany z wyciągniętymi
rękoma”(Ch. Bobin). Inscenizacja tego obłąkanego dramatu budzi przerażenie i
oburza. Zamiast spowolnienia tej miażdżącej wolność maszyny- wszystko emanuje
jeszcze większą siłą zła, wbrew licznym sprzeciwom opinii publicznej i wystraszonym
politykom z Parlamentu europejskiego (którzy jeszcze do niedawna czerpali profity
z finansowej przyjaźni z Rosją). Bądźmy
szczerzy. Mit wielkiej Rosji padł, a deszcz nieustanie spadających rakiet jest
jedynie pojękiwaniem zranionego zwierzęcia który czeka na nieuchronne
unicestwienie. „Czas świata dzieckiem jest, które się nim bawi w kamyczki;
dziecięcej gry panowanie”- pisał poeta Omar Chajjam. Pewnego dnia ktoś będzie musiał
usunąć gruzy domów. Policzy w pamięci zamordowanych i postawi na glinianej
ziemi krzyże. Życie zakwitnie na powrót, wbrew panoszącej się zewsząd śmierci. Stanie
na środku wyjałowionego miasta dziecko w którego oku, rozbłyśnie iska nadziei i
pragnienie porzucenia rozpaczy. Nastanie dzień którego nie trzeba będzie
wyrywać z kalendarza.