Niech
się cieszy niebo i ziemia raduje przed obliczem Pana, bo przyszedł
(Ps 96). Prawosławni posługujący się kalendarzem juliańskim, zasiadają dzisiaj
do wigilijnej wieczerzy i stają się niczym pasterze poderwani w nocy, aby pobiec
pośpieszenie i zobaczyć cud Wcielenia. „Wejdź dziś wieczorem do miejsca, w
którym Bóg postanowił się narodzić i stworzyć na nowo świat”(C.H. Rocquet). Dla
katolików to święto Epifanii- objawienia
się Boga poganom- a dokładnie tajemniczym magom, o których nie wiemy skąd
przybyli, a nawet ilu ich było. Zachód przyjął, że było ich trzech i tym samym
naznaczył dziecięcą wyobraźnię obecnością śmiałków dosiadających dromadery i
poszukujących prawdy. Poszli za przewodem gwiazdy której koniunkcja wytyczyła
niczym nawigacja, szlak pośpiesznej wędrówki. Chrześcijanie duchowo zjednoczeni
i przeniknięci tęsknotą wiary, stają wobec niezbadanej tajemnicy Tego, który
rządzi czasem i wydarzeniami, przed najbardziej bulwersującym faktem dziejów,
że Ten który nie ma początku, staje się w czasie. „Narodzenie nie jest świętem
szlachetnego człowieczeństwa, nie jest oddawaniem się wspomnieniom z
dzieciństwa i słodkim uczuciom błogiej miłości do ludzi, nie jest nawet świętem
„Dzieciątka Jezus”, spoczywającego na łonie pełnej wdzięku Matki,
uśmiechającego się do nas i oznajmiającego nam miłość dobrego Boga- jest czymś nieskończenie
więcej. Jest żywą i wstrząsającą obecnością Boga pośród ludzi. Wiekuisty
majestat nieskończonego Boga, przed którym stworzenie drży i dygocze w swej
nicości, którego nigdy żadne oko ludzkie nie widziało ani widzieć nie może,
którego dzieli od nas cały bezmiar nieskończoności- i za którym stworzenie
tęskni wszystkimi włóknami duchowego pragnienia- jest obecny wśród nas; pozwala
oglądać swoje oblicze, a my w tym obliczu Pana i Króla rozpoznajemy rysy Ojca”(O.
Casel). Chrystus przychodzi, aby podarować nam światłość. Pragnie rozświetlić
nasze zmęczone twarze, serca napełnić pokojem, życie naznaczyć sensem. W ciszy
betlejemskiej nocy rozbłyskuje euforia światła z którą sobie poradzić nie potrafimy.
Bóg przyszedł na ziemię, bez rozgłosu i triumfalizmu. Bóg nomada o którym
opowiadają niezdarnie i pokornie wertowane przez ponad dwa tysiące lat
stronnice Ewangelii. Najpiękniejszy spośród ludzkich dzieci Bóg odziany w
człowieczeństwo, otulony pustynnym wiatrem, pachnący siankiem i zwierzęcym oddechem.
Jego prawdziwe imię to Miłość !