środa, 11 maja 2022
Chodźcie i przypatrzcie się: Oni żyją w grobach jak umarli. Patrzcie na ich nagie ciała, pokryte tylko ich własnymi włosami. Patrzcie na nich w nocy leżących na kamieniach. Gdy spotka ich zbój, z szacunku pada przed nimi w proch. Dzikie zwierzęta z powodu cudów, ze zdumienia rzucają się do ucieczki. W tym skądinąd archaicznie brzmiącym dla ucha współczesnego słuchacza tekście, święty Efrem wyraża podziw dla świętości Ojców Pustyni. Asceza i męstwo starożytnych mieszkańców Tebaidy, poruszało wyobraźnię i zapał do wiary nie tylko niegdyś żyjących ludzi, ale również współczesnych poszukiwaczy dróg przygody i radykalizmu, kruszącego posadami aż nazbyt zainteresowanego sobą świata. Człowiek nowoczesności (dziecko telefonu komórkowego, tableta i Coca-Coli) mimowolnie przejawia tęsknotę za rzeczywistością w której to, co realne- przygniecione rozterkami, nasyca się światłem i tęsknotą- krajobrazu intuicyjnie przeczuwanej duszą wieczności. Pustynia nie jest miejscem nudy i zapomnienia o świecie. To strefa oczyszczenia pojęć takich jak: „Bóg,” „zbawienie,” „świętość,” „dziewictwo”- słów nikczemnie obarczonych pogardą i zużyciem. Ojczyzna istot będących rezerwuarami mądrości i kultury atletów mocujących się z demonami. Miejsce kiełkowania dobra i szlachetnego człowieczeństwa. W rozsianych szczelinach grot- niczym łonach matek- rysuje się widok rozsiadłych w skupieniu mnichów nasłuchujących kroków przechadzającego się w ciszy Boga. Sceneria nasycona walką i zawierzeniem w której to „dusza daje się pociągnąć pięknem Chrystusa”(Teolept). Iluż artystów chciało za pomocą pędzla namalować przepastny krajobraz anachorety; zbieg dwóch przestrzeni- zewnętrznej i tej wewnętrznej- którą penetrowałby obsesyjnie nie jeden dzisiejszy psycholog. „Kto przebywa w samotności i trwa w pokoju ducha, uwalnia się od potrójnej walki, to znaczy o opanowanie słuchu, mowy i wzroku. Będzie prowadził tylko jedną walkę- o opanowanie serca”(Abba Antoni). Kiedy wertujemy mądre i bardzo życiowe sentencje mnichów, rozumiemy że byli to ludzie twardzi i konkretni, rozumiejący świat i podnoszący go z oparów duchowego otępienia i bylejakości. Ukryci w klaustrofobicznych przestrzeniach swych celi, obcujący na co dzień ze śmiercią, potrafili niczym w lustrze wody, dostrzec wszystkie najdrobniejsze niuanse otaczającej ich rzeczywistości. Być może nasza, rujnowana obojętnością religijną rzeczywistość, potrzebuje piasku pustyni wpadającego w oczy; szeptu wiatru otulającego bezbronność i strach; oczu gołębicy przedzierającej się przez obrazy spowite cieniem; śpiewu łez obmywających twarze zatwardziałych grzeszników. Jakim remedium na depresję naszej cywilizacji jest pocieszenie płynące od starożytnych mężczyzn i kobiet, całkowicie zanurzonych w czasoprzestrzeni ascetycznego działania (praxis). „Kiedy się modlisz, musisz milczeć, niechaj modlitwa twoja przemienia ciebie.” Nasza nerwowa i ociężała od nadmiaru słów i wrażeń rzeczywistość, potrzebuje dosłownego przebudzenia zawierającego się w modlitwie utkanej z ciszy. Milczenie boskie, które- jak twierdził Izaak Syryjczyk- jest „mową przyszłego świata” i radosnym potokiem uwielbienia wobec Tego, który jest rozrzutny w miłości. Niech streszczeniem tego rozważania będą słowa poety Claudela: „Kiedy Mistrz mówi nam: „Daj mi swe serce,” to jakby mówił: Synu, daj Mi to, co w twoim wnętrzu jest twoją przyczyną, zasadą przewodnią twojego życia, twoim wyczuwalnym rytmem, wrażliwym i zrozumiałym. Przyjdź do źródła. Pij ze Mną.”