Gdybyście
byli ze świata, świat by was kochał jako swoja własność. Ale ponieważ nie
jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat
nienawidzi (J 15,19).
W dzisiejszym świecie można być idiotą moralnym i nie wstydzić się tego.
Obłąkanie rozkładać siebie, niczym promocyjny kupon do zrealizowania, deptany
butami rozkrzyczanych przechodniów. Człowiek odarty z tajemnicy ! Powab
pieniądza brutalnie niszczy i staje się źródłem paskudnego w skutkach
hedonizmu. Sekularyzacja sumienia i paroksyzmy liberalnej wolności zamykają
jednostkę w miażdżącym duszę egoizmie. Przyzwoitość i znaczenie godności
ludzkiej dla dużej części ludzi jest przebrzmiałym i uwierającym gorsetem,
który należy zwlec z siebie w imię płochej i niczym nieskrępowanej wolności. Intuicję
piękna świętości należy wyśmiać, wymiętolić i wyrzucić na śmietnik anachronicznej
historii. Ile w tym jest prostackiej nonszalancji i głupoty. Człowiek przemieniony
w rzecz do zużycia „fabrykowany seriami, mało kosztuje, a zarazem mało jest
wart”- oto nieprzedawniona koncepcja społecznej utopii. „Do dwóch dziedzin:
tego, co wegetatywne, i tego, co społeczne- dobro nie ma dostępu”- twierdziła Simone
Weil. Skarłowacenie i ekshibicjonizm połączony z perwersją, znamionują naszą
cywilizację, czyniąc człowieka antropoidem-
zaspokajającym jedynie te najniższe popędy. Wyznacznikiem gustów, mody i
zachowania jednostki są media. „Co jest prawdą ?- pytał niegdyś Spengler- Dla
tłumu prawdą jest to, o czym się ciągle słyszy i czyta.” Ogłupienie, idiotyzm i
wulgaryzm przenikający masy, potrafi zabić duszę; wyjałowić ją doszczętnie z
wrażliwości postrzegania i zdrowego przeżywania świata. Telewizja, Internet,
prasa i kino „stale dostarczają człowiekowi bodźców z całego świata i drażnią
jego ambicję, jego seksualność, jego łakomstwo”(G. Thibon). Będę aroganckim
prowokatorem stojącym na peryferiach cmentarzyska
absurdu i trochę ponarzekam. Świat
na opak w którym cielesność bierze górę nad szlachetnością intelektu i pięknem
człowieka z wewnętrznymi krajobrazami, potrafiącym w przestrzeni własnego
świata, przecedzać krystaliczną wodę od śmierdzącej kloaki- o której inni
mówią, że pachnie i warto się w niej zanurzyć po szyję. Rzeczywistość odwrócona
i zalegalizowana przez spróchniałą moralnie mniejszość, narzucającą gwałtem
swoją wolę innym. Mają ciebie za durnia kiedy nie uważasz, że płci jest więcej
niż dwie. Sprofanowana metafizyka cielesności w której akcie wykluwa się przyzwolenie
na imitację miłości dwóch mężczyzn, czy kobiet. Kultura skrzywdzonego Erosa
prowadząca młodych ludzi w toksyczną ciekawość i pragnienie coraz to nowych
doznań. Jestem buntownikiem- twierdząc- że istnieją w relacjach międzyludzkich
takie grzechy które sprowadzają w ludzką duszę piekło. W stęchłej wodzie nie ma
życia, lecz jedynie rozpad i truchło. Jakże wielu ludzi nie potrafi stać się
dorosłymi, ciągle poddając się opiniom innym, dopasowując się do zmieniających
swój kurs wiatrów, prowadząc życie względnie umiarkowane i niewystawione na
krytykę; zwolnione z autorefleksji. Psychologia mająca nieść remedium, poddała
się toksycznym ideologiom z pod znaku tęczy. Krótkowzroczność i tchórzostwo
połączone z jakimś irracjonalnym lękiem. Można zaprzedać duszę diabłu w imię
świętego spokoju. Iluż to ludzi jest zagubionych w ciemności, wybierających
nieświadomie drogę Węża. Zbyt pośpiesznie zwalniających siebie z twórczej
refleksji nad istotą własnego bytu. Roznegliżowanych na rozdrożu dróg i
czekających kiedy Nieznajomy wypisze ich grzechy na piasku ! „Człowiek
pozostawiony sobie samemu pragnie przerosnąć samego siebie, wyrywa się poza
granice tego świata, ale zawsze pozostaje tragicznie bezradny”(M. Bierdiajew).
Dzisiejszy świat jest zdecydowanym przeciwnikiem Chrystusa, Ewangelii i
chrześcijaństwa. Jest w nim tak namacalnie obecna „suma skłonności do
złego”(św. Bazyli) i obojętność na rezonowanie prawdy o człowieku jako Bożym
dziecku i afirmującej go wolności. „Człowiek unosi się i prostuje- stając
chwiejnie dwoma nogami na ziemi, zwraca się ku niebu. Nie po to, by wypatrywać
z stamtąd pomocy i tam pokładać rachuby na zmartwychwstanie i
unieśmiertelnienie, ale po to, by cały świat zaangażować w dzieło unieśmiertelnienia”(C.
Wodziński). Drgają we mnie słowa Zdziechowskiego: „Każdy z nas jest
odpowiedzialny za zło, w którym świat leży, lecz kto z nas miałby prawo
zaliczyć siebie do chrześcijan heroicznych ?” Chrześcijanie stają się nomadami na obrzeżach ateistycznego i
obojętnego świata, lecz nie sierotami jak chcieliby tego nowocześni koryfeusze
nicości. Ciągle pozostają solą, drzazgą w oku i światłem niewygasłym na wątłym
knocie. Idą przez życie, stając się świadkami Miłości która ocala i przywraca
równowagę ducha tam, gdzie jest jej największy głód. Uczniowie Mistrza z
Nazaretu głoszą duchowość paschalną, wedle której w blasku nowego dnia poczyna się człowiek przeobrażony zrzucający odzienie z
liści- choć stojący naprzeciw zła- to jednak zaopatrzony w rękojmię wiary.