czwartek, 24 lutego 2022

Wszedłem do cukierni po pączki. Za ladą dwie młode Ukrainki, milczące z oczami szklistymi od łez. Na pytanie o ich rodziny, jedna z nich błędnym spojrzeniem spogląda na telefon który wydaje się głuchy. W ludziach pozostawiających rodziny coś raptownie zamarło; przeistoczyło się w kokon skrycie przeżywanej rozpaczy. Zaczęła się wojna i już na wstępie ciężko pomieścić w sercu ludzki strach, ból i niepewność o to, co przyniosą następne dni. Cierpienie to słowo którego właściwy i najgłębszy sens rozumie się wtedy, kiedy czujesz że jesteś bezradny wobec rzeczywistości wplatanej w spiralę przemocy i śmierci. Kiedy nic nie możesz zrobić ściskając do piersi dzieci, próbując instynktownie uchronić je od obłąkanej nienawiści agresorów- wyciągających ręce po cudzą wolność. Jakże ciężko jest rozmyślać o rzeczywistości dziejącej się kilkaset kilometrów dalej z filiżanką kawy w dłoni i względnym poczuciem bezpieczeństwa. Gdzie jest ten dionizyjski żywioł życia Rosji, który z taką charyzmą opisywał Bierdiajew ? Zachłanność imperialna pożarła jego witalne siły, całe to bogactwo które mógłby ofiarować Europie. Nie istnieje racjonalność najeźdźców którzy kierowani różnymi pobudkami stają się sędziami innych; więcej gwałcicielami i siewcami chaosu w imię totalnej- pozbawionej skrupułów polityki. „Przemoc i kłamstwo czynią nas niewolnikami sił nieznanych”(O. Clement). Naoczność każdej wojny jest nie do udźwignięcia; niezrozumiała w kategoriach ludzkiej wrażliwości na zło. „Konflikty i wojny wybuchają dlatego, że niektórzy starają się przywłaszczyć sobie to, co należy do wszystkich, jak gdyby natura mogła oburzać się tam, gdzie człowiek tak głupimi słowami jak „moje,” „twoje,” wprowadza podział tam, gdzie Bóg ustanowił jedność. Te słowa „twoje,” „moje” nie mają sensu”- pisał św. Jan Chryzostom. Ciężko jest wyobrazić sobie indywidualne historie na tle militarnych działań, gdzie zaciera się granica między tymi którzy stają na pierwszej linii frontu, a cywilami szukającymi schronienia przed spadającymi wojnami i ostrzałem z za linii wroga. Najgorszym z możliwych doznań szturmujących umysł widza jest niemożliwość uczynienia czegokolwiek. Nie bierność, lecz bezradność przeistaczająca się w modlitwie błagania. Jedno ze zdjęć które obiegło świat jest jakże wymowne. Grupa ludzi klęcząca na placu Charkowa i zanosząca modlitwę do Boga. W tumulcie represji i eksplodujących domów, pozostaje nadzieja na ocalenie. Wydaje się, że świat już poznał okropieństwo wojen; obudzone z letargu demony zniszczenia za każdym razem inaczej improwizują zbiorowe zniszczenie i wyszukane metody okrucieństwa. Już nie pamiętam u kogo przeczytałem, że „historia potrzebuje początku, środka i końca.” Najbardziej dramatyczna jest świadomość jeśli początek zwiastuje tragiczny koniec. Ten inferalny nieporządek świata woła każdą drobiną istnienia o miłość i pokój. „Światło zwycięża ciemności, Życie unicestwia śmierć”- powie św. Grzegorz z Nyssy- dostrzegając w rezurekcyjnym triumfie Chrystusa nadzieję dla zwaśnionego i ciążącego ku samozagładzie świata.