niedziela, 27 marca 2022
A Jezus, ucząc w świątyni, zawołał tymi słowami: «I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał» (J 7, 28-29).
Pytanie, kim był Jezus, było pytaniem prostych i trochę naiwnych rybaków z Galilei, fanatycznych faryzeuszów, późniejszych myślicieli uwikłanych w filozoficznych dyskursach i teologach próbujących elastycznością intelektu i serca odsłonić oblicze Tego, który był w nieprzerwanej relacji do swojego Ojca; ciągle pozostając zagadką i tajemnicą. „Bóg proponuje więc siebie samego i pragnie się objawić. Jednak nas do niczego nie przymusza. Jego majestat jest majestatem miłości, a miłość pragnie wolności dla tego, kogo kocha. Bóg mówi i milczy… cierpliwie czeka”(O. Clement). Tomasz z Akwinu nękany przez jednego z uczniów, żeby kontynuował pracę nad Summą teologii, miał odrzec: „W porównaniu z tym, co dzisiaj zostało mi objawione, wszystko, czego dokonałem, zdaje mi się wymiecioną słomą.” Każde pojęcie którym się nieudolnie posługujemy zdaje się być niewystarczającym aby pośród zgiełku świata opowiedzieć o Tym, który jest miłosną tajemnicą człowieczej duszy. „Człowiek zawsze posługuje się rozumem w dziedzinie wiary- pisał F. Hadjadj- Rozum ten nie wystarcza jednak, by uczynić go wierzącym w Jezusa, mimo realnych przesłanek wiarygodności.” Dogmatyka chrześcijańska jest pełna łamigłówek i intelektualnego niedosytu, aby wszystko wyjaśnić przejrzyście i nie pozostawić cienia wątpliwości. Można grzęznąć w mieliźnie przy jednoczesnym braku świadomości, że Ten o którym rozprawiamy jest wewnątrz nas samych. Jakże wyraziście w tym punkcie rozważania wybrzmiewają słowa Pascala: „Znajomość Boga bez znajomości własnej nędzy rodzi pychę. Znajomość własnej nędzy bez znajomości Boga rodzi rozpacz. Znajomość Chrystusa stanowi pośrodek, ponieważ w niej znajdujemy i Boga i swoją nędzę.” Żydzi nie potrafili w żaden sposób zrozumieć relacji Mistrza z Nazaretu do transcendentnego Boga, który przenika swoją obecnością wszystkie wymiary rzeczywistości. Wyobrażenie Boga jako Wspólnoty (komunii Osób) i ich wzajemnej relacyjności było zbyt przedwczesne, enigmatyczne i problematyczne dla tych dla których centrum religii stał się Ehjeh ’ăšer ’Ehjeh (זה שהוא)- Jedyny ! Wiara chrześcijan wykarmiona mądrością Ewangelii idzie zgoła dalej. Widzi w Jezusie z Nazaretu, zrodzonym z Dziewicy, Ukrzyżowanym i Zmartwychwstałym- Syna Przedwiecznego, który objawił się na sposób cielesny i wszystko wypełnił w posłuszeństwie Ojcu. „Co zostało dokonane ? Dzieło cierpiącej miłości, zwycięstwo miłości nad nienawiścią. Chrystus, Bóg nasz kochał swoich w najwyższym stopniu. Z miłości stworzył świat, z miłości narodził się na świecie jako człowiek, z miłości wziął na siebie nasze rozbite człowieczeństwo i uczynił je własnym. Z miłości utożsamił się z całym naszym cierpieniem”(K. Ware). Ta cała intensywnie przeżywana droga miłości dokonała się w Posłanym i Posyłającym, podnosząc ludzkość do wymiaru miłości. „Wiara to wierzyć, że Bóg jest miłością i niczym więcej”- rozmyślała Simone Weil. Czyż nie o tym przekonuje nas Kościół w Wielkim Poście ?