J 6, 1-15
Jezus
udał się na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego, czyli Tyberiadzkiego. Szedł za
Nim wielki tłum, bo oglądano znaki, jakie czynił dla tych, którzy chorowali. Jezus
wszedł na wzgórze i usiadł tam ze swoimi uczniami… Jezus zaś rzekł: «Każcie
ludziom usiąść». A w miejscu tym było wiele trawy. Usiedli więc mężczyźni, a
liczba ich dochodziła do pięciu tysięcy. Jezus więc wziął chleby i odmówiwszy
dziękczynienie, rozdał siedzącym; podobnie uczynił i z rybami, rozdając tyle,
ile kto chciał. A gdy się nasycili, rzekł do uczniów: «Zbierzcie pozostałe
ułomki, aby nic nie zginęło». Zebrali więc i ułomkami z pięciu chlebów
jęczmiennych, pozostałymi po spożywających, napełnili dwanaście koszów.
„Troszczcie się o pokarm,
który trwa”. Wydaje się, że cud rozmnożenia chlebów i ryb zadziałał
socjologiczne- można ten akt mierzyć w kategorii sukcesu. Rozgłos który
towarzyszy Jezusowi rozdającemu pokarm, przyciąga jeszcze większe rzesze.
Najbardziej kłopotliwy jest fakt, iż większość z tych ludzi nie odczytała
poprawnie intencji Mistrza z Nazaretu. Ich obecność było podyktowana potrzebą
czysto ludzką- ktoś za darmo rozdawał jedzenie. Jeżeli wejdziemy poza warstwę
zewnętrzną, to możemy dostrzec fundamentalną rzecz. Cuda, których dokonuje
Chrystusa mają nade wszystko znaczenie sakramentalne. Są one bowiem
zapoczątkowaniem tych różnorodnych form, które działanie Słowa przybierze w
dalszym ciągu dziejów. Cullman wykazał w swoich badaniach nad Ewangelią św.
Jana, że cuda Chrystusa wiążą się z Chrztem i Eucharystią. Zdają się być- jak
pisał Danielou- niejako poprzez odwrócenie- materialnym i niedoskonałym zarysem
tego, co sakramenty dokonują w sferze ducha i w sposób doskonały”. Pełne kosze
chlebów i ryb, rozmnożone dla zmęczonych wędrowaniem i słuchaniem tłumów, są
zapowiedzią prawdziwego chleba, który zstąpił z nieba, aby dać życie światu,
„aby każdy, który spożywać go będzie, nie umarł” (J 6,50). Zaspokojenie
fizycznego głodu, stanowi doskonały przyczynek ku temu, aby wskazać na o wiele
głębszy i przeszywający duszę człowieczą głód. Tym największym pragnieniem jest
głód Boga. „Tej łączności pożądamy; musimy jej pożądać, a pożądanie znajduje
wyraz nader głęboki. Kładzie go nam na usta Pismo Święte oraz liturgia:
chcielibyśmy przez życie nasze tak się połączyć z Bogiem, jak ciało nasze łączy
się z jadłem i napojem. Przeto łakniemy i pragniemy Boga. Nie dość nam Go poznać,
nie dość kochać. Chcemy Go objąć, zatrzymać, mieć u siebie; tak, powiedzmy
śmiało, chcemy Go pożywać i pić, brać Go całkowicie w siebie, póki się Nim nie
nasycimy, nie zaspokoimy, całkowicie nie będziemy Nim napełnieni.” (R.
Guardini). O takie zrozumienie cudu, chodziło Chrystusowi; aby uwierzyć w żywą
obecność Tego, którego posłał Ojciec. Wielu dzisiejszych ludzi szuka
nadzwyczajnych znaków, tropi cuda, wytęża się ku przeżyciu jakiego
nadzwyczajnego zjawiska. A największy Cud świata każdego dnia, dokonuje się na
wielu ołtarzach świata. Zbawienie urzeczywistnia się w mistycznej dramaturgii
Kościoła: „udzielanie Słowa przechodzi przez udzielanie sakramentów i dokonuje
się w akcie przyjęcia Ciała Chrystusa. Ale Ciało wylewa się poza historię i
właśnie dzięki takiemu przekroczeniu wyzwala człowieka z wszelkiej
socjologicznej alienacji”. W każdej minucie której upływ wskazuje nasz ziemski
zegar, przychodzi w materii świata- prawdziwy Bóg. Przychodzi do człowieka, aby
nasycić, przemienić i przeobrazić w Miłość.