sobota, 17 kwietnia 2021
Nie dziwcie się temu ! Nadchodzi bowiem godzina, w której wszyscy, którzy spoczywają w grobach, usłyszą głos Jego… (J 5, 28-29).
Poczucie końca świata towarzyszyło ludziom od początku historii- przynajmniej od czasu kiedy umysł człowieka był zdolny do refleksji apokaliptycznej. „Człowiek żyje dzięki śmierci”(O. Borst). Ilu to ludzi żyjących przed nami na widok zgliszcza nadchodzącej śmierci: pożogi, kataklizmów, epidemii i wojen, zamierało w nieporuszonym lęku. Poczucie mogącego nadejść końca frapowało nastające po sobie społeczności, czyniąc historię nabrzmiałą od pytań zatopionych w nurcie upływającego ciurkiem czasu. „Czas się wyczerpuje- pisał R. Caillois- On jest tym, co nas starzeje, co prowadzi do śmierci, co się zużywa.” W naszej aż nadto zadyszanej cywilizacji słowo eschatologia nie cieszy się wielką estymą i nie wzbudza w żaden sposób tak dogłębnego zainteresowania, tak jak skomplikowane procesy umysłowe podrywające tabuny programistów, próbujących się prześcigać w informatycznych filantropiach i biznesowych technokracjach. Pomimo tak licznych odskoczni w krótkowzrocznej przestrzeni technicznego udoskonalania świata i prymatu rozumu nad duchem, nie można zignorować faktu, że jesteśmy bytami przygodnymi i nasz biologiczny zegar nieustannie tyka- mogąc w każdej chwili się zatrzymać. Historia ciągle trwa- kiełkuje i rozszerza horyzonty- stąd oczekiwanie końca nie czymś pozbawionym realnego sensu. Nie jest bezpłodnym utyskiwaniem garstki wierzących rozpychających się w obojętnym świecie niedowierzania. Pytanie skąd się wzięliśmy i dokąd zmierzamy jest równie zasadne jak wtedy, kiedy ludzie średniowieczni przechodzili przez portale katedr i widzieli ludzkość wybudzoną ze snu śmierci na Sąd, czy wirujących wachlarzowo w archiwoltach świętych odkutych w kamieniu i tańczących na granicy dwóch jakże odmiennych światów. „Uczucie eschatologiczne to odczucie dokonującego się odcieleśnienia się i ponownego wcielenia świata. Proces ten może być przeżywany jako śmierć, ale nie jako śmierć ostateczna”- pisał M. Bierdiajew. W przesłaniu teologii i kultury, nic nie jest jednoznaczne, wszystko zostaje przetłumaczone na język symboliczny- a ten jest jedynie intuicją mistyków których oczy są nabrzmiałe od intensywności światła. Święty Bazyli pytany, jak będzie wyglądał świat po przejściu przez bramę śmierci ? Miał natychmiast odrzec: będzie „przemieniony do innego rodzaju życia.” Katecheza chrześcijaństwa od dwóch tysięcy lat jest niezmienna. Wyrażają ją słowa nadziei i zdumienia. Bierzemy udział w pełni „dnia ósmego, który nie będzie mieć końca”(W. Łosski). Tragizm śmierci, a tym samym najbardziej przerażająca hipoteza końca, została napełniona życiem wcielonego i zmartwychwstałego Chrystusa. „Zmartwychwstanie jest ostatecznym wyniesieniem- hyperhyposis- które wyrywa by z jego miary. Dłoń Boga chwyta swoją ofiarę i unosi ją nieznanym kierunku”(P. Evdokimov). On wyprowadził człowieka z niewoli lęku i śmierci. Usunął z twarzy śmiertelników welon piętrzących się wątpliwości. Czas zatoczy koło, a tchnienie Przedwiecznego wszystko przebudzi ze snu śmierci ku życiu. Koniec będzie początkiem !