niedziela, 14 września 2025

 

A Jezus znowu w przypowieściach mówił do nich: «Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: "Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę!" Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy [ich], pozabijali. Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić. Wtedy rzekł swoim sługom: "Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie"…(Mt 22,1-14).

W Ewangelii Chrystus tworzy obrazy które mają sugestywnie dotrzeć do odbiorcy. „Żyć w Chrystusie, to żyć już tu i teraz poza śmiercią, to pozwolić zakiełkować w sobie ziarnu „ciała chwalebnego”(O. Clement). Przypowieści są wielką szkołą mądrości, ale jednocześnie zaszyfrowanym i nie łatwym do bezpośredniego odczytania przesłaniem. W przekazie Mateusza wyłaniają się dwa plany – weselna uczta królewska i motyw biesiadnika nie ubranego w strój weselny. „Wiara jest początkiem rozumienia”- przekonuje nas św. Cyryl Aleksandryjski. Kluczowe dla rozszyfrowania tego eschatologicznego przesłania są słowa klucze- zaproszenie i ostrzeżenie przed wypowiedzeniem Bogu „biletu wstępu.” Akcent zostaje silne położony na wolność człowieka i jego osobisty wybór. Przyjęcie lub odmowa zaproszenia. Pan domu którym jawi się sam Bóg, wyraża pragnienie i przynagla, aby wszyscy stali się uczestnikami jego radości; obficie czerpali z owoców zbawienia. Z przypowieści emanuje prawda o ludzkim nawróceniu, perspektywie serca, otwartych oczach, dostrzegających już dalekosiężnie przygotowane dary szczęśliwości do których dostęp ma każdy bez wyjątku. On jest przyszłością i Tym w którym dokonuje się odkupienie czasu i determinującym przez miłość optymistyczne wydarzenie końca. Nie stwarza miejsca eksterminacji i cierpienia, ale nadziei z której wyłania się „nowe stworzenie”- istota świtu. „Oko, którym dostrzegam Boga, jest zarazem okiem, przez które patrzy na mnie Bóg”- powie Mistrz Eckhart. Los człowieka jest losem Boga i przenika go czułość, miłość i troska. „W domu Ojca jest mieszkań wiele”(J 14,2). „Z przypowieści Jezusa wyłania się obraz Boga jako miłosiernego Ojca- pisał W. Hryniewicz- który oczekuje powrotu tych, którzy pobłądzili, wybacza winy, przekonuje, zaprasza, wzywa do zmiany myślenia i sposobu życia. Bóg Jezusa dale wszystkim szansę nowego początku. Nikomu tej szansy nie odmawia… Siła illokucyjna przypowieści skierowana jest dla każdego, przekracza wszelkie granice, etniczne, kulturowe i religijne.” W perspektywie przyszłości rysuje się wizja ludzkości przenikniętej obecnością Boga i darem nieśmiertelności. „Byt skończony powraca do Nieskończonego, z którego wyszedł, do którego zmierza, w którym już jest”- rozmyślał J.Y. Leloup. Chrześcijanin staje się ikoną Obecności. Promieniem w Słońcu. Kroplą wody w ocenie wiecznego drgania i istnienia. Materią przebóstwioną. Biesiadnikiem Miłości !

czwartek, 11 września 2025

 

Jeśli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem (2Kor 5,17). Wczoraj pochowałem moją siostrę Annę. Wiele razy sprawowałem obrzędy pogrzebu towarzysząc ludziom w ich dramatycznych przeżyciach i umacniając w nich nadzieję, że śmierć- choć jest intruzem- nie ma ostatecznego słowa. Inna jest amplituda emocji w sercu kapłana kiedy odprowadza się do grobu własną siostrę. Wezbranie uczuć jest tak intensywne, że zamienia się w misternie tłumione łzy. To czas odnowy i przebudzenia paschalnej świadomości. Odejście kogoś bliskiego rozdziera serce i pozostawia jakąś niewidzialną wyrwę, której nic już nie może wypełnić. Pracownikom zakładu pogrzebowego było ciężko zaryglować trumnę, ponieważ najbliżsi uczepieni na niej- nie chcieli jej oddać ziemi. Ale to ziarno musi być zasiane, aby móc zmartwychwstać. Odmawiając przewidziane w rytuale modlitwy, zerkałem na zrozpaczonego męża mojej siostry. On do niej cały czas mówił, prowadząc dialog jakże miłosnego towarzyszenia. Będzie Ci tam lepiej, nie martw się… Jakże przejmujące słowa rozstania. Zrozumiałem jakim brzemieniem jest miłość i strata kogoś z kim dzieliło się tak wiele lat życia. Smutek dzieci dla których Ania była cudowną i pełną wrażliwości matką. Przeżywała ich radości i problemy w sobie, zaradzała kryzysom i materialnym niedostatkom. Pełna przejrzystości oddychała ich życiem ! Te perturbacje miłości zapisane w człowieku niedostatecznie przygotowanym na rozstanie. „Kochać to być narażonym na cierpienie”- pisał C.S. Lewis. Miara ludzkiego bólu jest wprost proporcjonalna sile miłości i oddania. Pocieszeniem jest wiara która pozwala uchwycić horyzont wieczności i ostatecznego zjednoczenia z Bogiem. „Bóg miłuje coś więcej niż molekuły, które w chwili śmierci znajdują się w ciele. Miłuje On ciało, które zostało nacechowane całym znojem, całą bezustanną tęsknotą pielgrzymowania, a w czasie tego pielgrzymowania pozostawiło tak wiele śladów w świecie, który dzięki nim stał się światem ludzkim… Miłuje On ciało, które raniło się chropowatością świata i pokryło się wieloma bliznami, a które mimo to w pogoni za czułością zwracało się ciągle ku Niemu”(W. Breuning). Rozmyślając w drodze powrotnej z cmentarza, uświadomiłem sobie, że straciłem siostrę, ale zyskałem orędowniczkę po drugiej stronie. Stała się „sakramentem” obecności zmartwychwstałego Chrystusa. Kwiatem w rajskim ogrodzie zbawionych. To mądra katecheza dla nas, którzy tu jeszcze na chwilę zostajemy. Rozszyfrowywać misterium wieczności tu i teraz. Wyrażają to pełne duchowej głębi słowa poety: „[…] stajemy się duszą żywą, gdy wyciszonym przez moc harmonii i głęboką moc radości okiem, dostrzegamy otaczające nas życie.” Powyżej umieściłem fotografię mojej siostry z dzieciństwa, ponieważ wchodząc do Nieba, stajemy się na powrót umiłowanymi i pełnymi beztroski dziećmi.

sobota, 6 września 2025

 

Pascha mortis ! Wczoraj w późnych godzinach wieczornych zmarła nagle moja siostra Ania. Pogotowie reanimowało ją przez ponad godzinę, serce przestało bić i nastąpił zgon. W szpitalnej karcie pod rubryką przyczyna zgonu, napisano: powód niewiadomy. Lapidarna i nieprofesjonalna odpowiedź dla rodziny zaskoczonej tak dramatycznym obrotem spraw. Bolesny komunikat w chwili emocjonalnego zasklepienia w bólu; niewnoszący nic i niewyjaśniający niczego. Odeszła- dopowiem kierowany duchem wiary- zasnęła w Bogu i narodziła się dla Nieba. Nie ma nic boleśniejszego moment w którym matka chowa swoją córkę, a ta pozostawia męża i dzieci, odchodząc nagle i bez pożegnania- mętnym wzrokiem brodząc po ścianach mieszkania które było jej całym bezpiecznym światem. Ostatnie dźwięki i zacierające się kontury rzeczy wypełniających przywykłą od wspomnień przestrzeń życia. Wyszeptane do ucha słowa męża próbującego bezradnie powstrzymać uścisk śmierci. „Zostałaś rozłączona z mężem, ale jesteś złączona z Bogiem, nie masz współtowarzysza, sługi, tak jak i ty, ale masz Pana i Boga”- pisał św. Jan Chryzostom. Śmierć zaskakuje i zmienia sposób widzenia spraw które się bagatelizowało lub spychało z trajektorii widzenia. Nagle zaczynasz pojmować że jesteś śmiertelny, przygodny, a wszystko to, co sobie zaplanowałeś w jednym momencie niknie. Próbuję w moim umyśle dokonać retrospekcji jej życia- powrót do dziecięcych wspomnień młodszego brata, dla którego o wiele starsza siostra była niczym czuła matka i pełna wrażliwej cierpliwości powierniczka tajemnic. W tym miejscu pociesza mnie myśl Simone Weil: „Żyć potrafimy wyłącznie w czasie; myśleć potrafimy wyłącznie w przyszłości.” Jadąc samochodem do zakładu pogrzebowego rozmawiałem z jej najstarszym synem. Wymienialiśmy myśli i przywoływaliśmy wspomnienia o Niej, będąc wewnętrznie przekonanym że mamy jakiś niespłacony dług wdzięczności. Życie mojej siostry nie było usłane różami. Były w nim radości i ścierniska trosk, mozolna walka o codzienność w wymiarze materialnym i duchowym, miłość i błogosławieństwo kiedy pojawiało się kolejne z jej dzieci na świecie. Czułość to słowo klucz, pozwalające najlepiej opisać kogoś o tak spójnej osobowości. Największym szczęściem i bogactwem Ani były dzieci- wyczekiwane i upragnione- niczym prezenty, którymi Bóg obdarowuje ludzi najbiedniejszych a zarazem posiadających krystalicznie czyste dusze. Całe życie była dobra i łatwowierna. Bezgranicznie wierzyła w ludzi i ukryte w nich pokłady dobra. Nigdy nie usłyszałem od niej złego słowa o drugim człowieku. Zawsze wrażliwa i pokorna, wchłaniająca w siebie wszystkie defekty i niesprawiedliwości świata. Czasami sobie myślałem przewrotnie, iż nie pasuje do tego świata w którym ludzie biegną za pieniędzmi i widzą tylko czubek własnego nosa. Osoba która najmniej myślała o sobie. Taką ją zapamiętam i taką ją przyjmie Chrystus w którego oczach odbija się już pełne szczerości piękno człowieka nadziei. Zahartowana przez życie, wreszcie odpocznie i nasyci oczy światłem które ogrzewa tych, którzy przeszli zwycięsko przez ścieżkę bólu i niezrozumienia- wyrywając z ciała świata ciernie. W czasie porannej Liturgii modliłem się słowami pełnymi otuchy: „Panie, daj odpoczynek zmarłej Twojej służebnicy Annie w miejscu światłości, w miejscu szczęśliwości, w miejscu pokoju, skąd ucieka boleść i westchnienie.” Siostro do zobaczenia w Raju. Kocham !

poniedziałek, 1 września 2025

 

Ciężko jest skondensować myśli i podsumować czas urlopu, beztroski wędrówek i opisanych w notatniku ludzi i miejsc. Gdziekolwiek się człowiek udaje, to napotkane przestrzenie wyciskają niezatarty ślad i skłaniają do powrotów tam, gdzie było się obdarowanym i zadomowionym. Zobaczyłem fragmenty Bałkanów, okraszone gościnnością ludzi i wznoszonymi dziękczynnie toastami różnej maści rakiji. Jeszcze niezmącony nonszalancją zachodu świat naturalnych postaw, gestów i sądów. Po raz kolejny towarzyszy mi przeświadczenie, że podróże kształcą, otwierają oczy i ubogacają wiedzą. Będąc w drodze, odczuwa się upływ czasu i przeświadczenie, że nie wszystko można wyczytać w książkach lub zaobserwować w najlepiej zrobionym dokumencie telewizyjnym– a już na pewno nie w przewodnikach dla turystów- których prowadzi się ślepo po utartych ścieżkach, karmiąc historiami które dobrze się sprzedają, a nic nie wnoszą. „Gdzie jest mądrość utracona w wiedzy ? Gdzie jest wiedza utracona wśród informacji?”(T.S. Eliot). Potrzeba wiele stanowczości, aby nie poddać się banalnemu przeświadczeniu, że trzeba iść po śladach tych, którymi naprzód zaopiekowały się biura podróży i opłacani przez nich przewodnicy z charakterystycznym i lekko kpiącym uśmiechem na twarzy. Intrygują mnie zatem miejsca których historia jest jak smaczny tort, który bez opamiętania i rozwarstwiając widelczykiem, zapija się łykami kawy i delektuje w błogim przeświadczeniu migotliwego szczęścia. Przeszłość jest zawsze intrygująca poznawczo, ponieważ pozwala zrozumieć mechanizmy naszej teraźniejszości, a może i spowitego niewiadomą zwiotczałego od niepewności jutra. Jakże często wyobrażam sobie życie ludzi wiele lat temu w oderwaniu od naszych zwłókniałych mędrkowań i hipotez. Szukam ich śladów linii papilarnych- materii w której zatrzymały się okruchy ich losu, pragnień, rozmów, miłości i wiary- w sprawy na które my już przestaliśmy zwracać uwagę. Korowód istnień z bagażem mitów, legend i podań, czyniących z życia coś na kształt trudnego do uchwycenia misterium. Być zobaczonym przez tych których już nie ma, a których pamięć przechowują bliscy lub zachowane przedmioty których bezcenna wartość wspomnień, nadaje im rangę dzieł sztuki- rezerwuarów niezasypanych studni pamięci. Staję przed malowidłem w jednej z rozsianych w masywie skalnym serbskich cerkwi i dostrzegam przesłanie którym karmiły się uprzednio wchodzące tutaj pokolenia ludzi wiary. „Jaskinia jest mnemem, uszkodzoną komórką pamięci, która trwa nawet wtedy, gdy wszystko, co istniało na zewnątrz, czyli narody, rzemiosła, kulty religijne, już zniknęło”(N. Ascherson). Pomimo wypłowienia czasu, obrazy potrafią mówić ! Oprócz zapachu kadzidła i żywicznych olejków, wyczuwa się podświadomie obecność nieśmiertelności, wbrew napierającym przypływom śmierci wobec której robi się pokraczne uniki i zlodowaciałe miny.  Wchodzisz przez kamienny portal do monasteru w którym nieprzerwanie rozbrzmiewa modlitwa mnichów za świat i ten mały skrawek ziemi na którym przyzywają zbawienia. Na życie składają się fragmenty westchnień, uśmiechów, uronionych łez i zranień przez które wąwozy przepływa rzeka łaski. W świecie rozdartym wojnami, konfliktami, żądzą odwetu i chęcią unicestwienia innych, potrzebny jest namysł wędrowcy który odpoczął na kamieniu i dostrzegł w sobie spokój i harmonię. Stał się gotowym do przemieniania świata; dźwigania jego grzechów na swoich nadwyrężonych barkach. „Po prostu więcej życzliwości i zrozumienia. Musimy spróbować zawrzeć pokój w imieniu tych, którzy nie mogą tego zrobić, ponieważ zostali uwięzieni w przeszłości- pisała Kapka Kassabova- Nawet młodzi ludzie, jeśli zostali poddani praniu mózgu przez starszych, mogą być martwi dla teraźniejszości. Chronos uwielbiał zjadać swoje dzieci.” Jutro zamknięte jest w dłoniach ludzi, opromienione słońcem lub obmyte deszczem oczyszczenia. Nie wolno bać się przekroczyć progu, otworzyć ust, wyszeptać dobra z którego można ulepić wolną od skaleczeń przyszłość.  

niedziela, 31 sierpnia 2025

 

A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?»… Jezus mu odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Jezus zaś powiedział do swoich uczniów: «Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego…(Mt 19,16-26).

Mając ponad dwadzieścia lat człowiek kpi sobie i naigrywa się ze słów, że coś musi zrobić, zmienić, przewartościować. Przy zasobności portfela i konta, wszystko jest chwilą pochwyconego w ekscytacji szczęścia. Młodość potrafi karmić się złudzeniami i poddaje się szybko wyczerpującemu zużyciu. Jest się przekonanym o wieczności ciała i wszystko jest podporządkowane temu iluzorycznemu przeświadczeniu. Zło uzewnętrznia się w miejscach pięknych i niespodziewanie obezwładnia. W pulsującym życiu miasta odkrywa uciechy które zagłuszą każde wewnętrzne poruszenie duszy, znieczulą to, co potrafi uchwycić przenikliwe spojrzenie Chrystusa. Mistrz w tej przejmującej rozmowie, nie karze młodzieńcowi narzucić sobie ubóstwa i poślubić „pani biedy.” Daje mu szansę spojrzenia z innej perspektywy – z pozycji kogoś kto jest wolny i pozbawiony jakichkolwiek zabezpieczeń. „Rządzi tu perspektywa serca, które rysuje to, czego nie ma, aby lepiej dostrzec to, co jest.” Nasz świat stał targowiskiem próżności, a człowiek w nim zakorzeniony marionetką zaślepioną tragiczną parodią posiadania i kolekcjonowania przyjemności. Pod powierzchnią bogactwa kryje się pułapka, zasysająca umysł i wolę, przepaść do której wpadasz i nie możesz już o własnych siłach się wydostać. Według św. Bazylego Wielkiego „grzech jest brzemieniem który ciągnie duszę do piekła.” Zachłanna rzeczywistość obrzydliwie bogatych ludzi z tabloidów, gdzie po pozorami maksymalnie konsumowanych przyjemności, kryje się piekło samotności, niezrozumienia i balansowanie na krawędzie życia i śmierci. Luksus, największa pułapka naszej zagmatwanej egzystencji. W oparach adrenaliny stymulowanej alkoholem, narkotykami i seksem, można spłynąć do rynsztoku. „Życie zwrócone ku pieniądzom jest śmiercią”(A. Camus). Można się w tym zagubić i zatracić, ześwinić jak inny młodzieniec z przypowieści o marnotrawnym synu. Wbrew logice zachłanności, bankrutując można zyskać więcej. „Na wszystko, co jest na świecie, patrz jak na znikający cień i do niczego się nie przywiązuj, niczego nie uważaj za wielkie i w niczym nie pokładaj nadziei”- pouczał św. Jan z Kronsztadzki. Człowiek wywodzący się ze środowiska posiadaczy marzy o czymś więcej. Pomimo posiadania tak wiele, odczuwa niedosyt i rozczarowanie sobą. Pyta się swojego serca, miota się wewnętrznie i szuka natychmiastowego remedium na ten stan rzeczy. Nikt za niego życia nie przeżyje. Ten kto jest zdolny do rezygnacji z czegoś, potrafi być przyjacielem Boga i „biednym bratem wszystkich.” Zaczyna rozumieć ból i łzy świata, kruchość i głód – bezdomność tych którzy urodzili się poza wystawnie umeblowanym życiem. W oczach odtrąconych i zmarginalizowanych jest blik Raju. Nie był wstanie zrozumieć i udźwignąć przynaglenia Chrystusa. Odszedł zasmucony. „Tylko ten jest prawdziwie samotny, kto obcy jest samemu sobie”(I. Brianczaninow). Odszedł zrezygnowany i smutny ! Rzeczywistość ludzka oszalała od pokusy posiadania i konsumowania. Niech mądrym przesłaniem będą dla nas słowa św. Augustyna: „Dobra tymczasowe satysfakcjonują jedynie tych, którzy nigdy nie zaznali nawet pragnienia dóbr wiecznych.”

czwartek, 28 sierpnia 2025

 

Nieśmiertelne zaśnięcie Bożej Matki jest radością dla chórów aniołów. Oto bowiem odchodzi, weseląc się, do wiecznych przybytków i przechodzi do wiecznej radości, do Boga wesela i wiecznych słodyczy. Zdumienie to dziecięca umiejętność dostrzegania faktu śmierci i tego, co po niej następuje. Inteligencja okazuje się siłą samotną wobec przemijania i przechodzenia na drugą stronę, ponieważ śmierć obnaża największy z ludzkich lęków, a nawet niektórych wprowadza w stan rozpaczy. Podszyty niepewnością strach przed temporalnością bytu i wejściem w rzeczywistość nam niewiadomą, choć wyczuwalną na dnie duszy. Jakże karkołomnie tłumaczymy sobie śmierć, opierając się na płochych przesłankach i zapewnieniach innych. „Żywi są trochę niedosłyszący. Są wypełnieni hałasem. Tylko umarli i ci, którzy mają się narodzić wszystko słyszą”- pisał Christian Bobin. Dzisiejsza uroczystość pozwala nam uchwycić sens umierania i przechodzenia do miejsca, przenikniętego nadzieją i obecnością Boga. Kościół w Maryi proklamuje już świat, który stał się „nowym stworzeniem” utkanym ze światłości i miłości Przedwiecznego. Koimesis Matki jest potwierdzeniem tego wielkiego daru życia, który detonował pusty grób Chrystusa i rozświetlił twarze pierwszych świadków Zmartwychwstania. „O, jak źródło życia przez śmierć zdąża do życia ! – powie św. Jan Damasceński- To, co śmiertelne, przez śmierć ma przyoblec w nieskazitelność, bo i Pan natury nie zawahał się śmierć przyjąć. Umiera w ciele, śmiercią śmierć pokonuje, w skazitelności daje nieskazitelność, śmierć swą czyni źródłem zmartwychwstania… O najpiękniejsze odejście, które sprawia, że idziesz do Boga !” Dynamikę i teologię tego wydarzenia odsłania nam ikona, streszczając za pomocą linii i kolorów wizję czegoś zupełnie nowego- zaśnięcie, pogrzeb, zmartwychwstanie i wniebowzięcie- stają się profetyczną opowieścią o misterium każdego z nas. Dzień świtu i przebudzenia. Niebiański kanał rodny przez który trzeba się przeprawić nagim z naręczem dobrych uczynków. Ikona jest kluczem do zrozumienia chwili ostatecznego pochwycenia. Chrystus otoczony mandorlą którą przenika łuna światła, spogląda na ciało swej Matki, położone na marach. W lewej swej dłoni trzyma On figurkę dziecka, odzianą w białe szaty, której głowę spowija nimb. Jest to „dusza jaśniejąca”, którą Ten, który jest Życiem przyszedł zabrać. Dwunastu apostołów „stoi wokół łoża, asystując z lękiem”- są oni świadkami triumfu życia i obecności Raju którego wonność obezwładnia zmysły, bowiem Ta której łono stało się Rajem- uprzywilejowana triumfalnie do niego wchodzi. „Przez Maryję, wstała światłość, co rozproszyła przez Ewę rozlaną na świat ciemność. Pokryta nią ziemia przez Maryję napełniła się światłem”(św. Efrem). Maryja pozostawia nam jakże ważne przesłanie i najbardziej wyrazisty przykład życia. Powtarza nam nieustannie to, co powiedziała zakłopotanym służącym na weselu w Kanie Galilejskiej: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”(J 2,5). Wtedy choćby najbardziej mętna woda, stała się wybornym winem królestwa Bożego. Kto potrafi w pokorze nasłuchiwać słów Chrystusa, potrafi na sposób intuicyjny dostrzec kontury świata, który wyłania się niespodziewanie i wyśpiewuje pieśń wesela, uwalniając ludzkie serca od beznadziei i smutku. Kończę to rozważanie słowami Pieśni Branstaettera: „Wierzymy, że powstaliśmy z miłości. I w miłość się obrócimy. Amen.”

niedziela, 24 sierpnia 2025

 

Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał rozliczyć się ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów.  Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: "Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam". Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: "Oddaj, coś winien!" (Mt 18,23-35).

Cały świat zatacza wokół ciaśniejsze kręgi. Na szyi zaciska się sznur bezradności i poddania. Czy nie takie uczucia towarzyszą tym, których dług rośnie, a odsetki pęcznieją- odbierając dech i wolę życia ? Żywioł ludzkiego dramatu, naznaczony desperacką decyzją. „Popełnił samobójstwo, ponieważ nie zdołał spłacić długów.” Takie lapidarne informacje pojawiają się w prasowych nekrologach, będących niczym przestroga dla zwlekających z płatnościami na czas. „Życie jest wychowawcą i potrafi zmuszać do posłuszeństwa okropnymi sposobami”- twierdził Mauriac. Wbrew tragizmowi uprzedniej myśli, wobec Boga również jesteśmy niewypłacalnymi dłużnikami, ale nie musimy popełniać samobójstwa ! On nie jest twórcą zła, nie pragnie dla nas cierpienia, ciężarów które nie jesteśmy wstanie unieść. Stąd anulowanie win i rehabilitacja. „Bóg pragnie, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni”(1 Tm 2,4). To główny wątek niedzielnej przypowieści. Brutalna prawda o bezradności i zbawieniu, które wytryskuje z miłosiernego serca Boga. To zdaje się odpowiedź na targające umysł pytanie Piotra o bliźniego i arytmetykę przebaczenia. Ile razy mam przebaczyć ? Komu przebaczyć ? Mistrz odpowiada radykalnie: przebacz siedemdziesiąt siedem razy, czyli zawsze, wszędzie i każdemu (bez względu na okoliczności). Przebaczenie, nie jest aktem wybiórczym, odzwierciedlającym nasze aktualne preferencje. Naprawianie świata rozpoczyna się od gestów dotykających dna portfela i przechodzących następnie do przepastnych krajobrazów wnętrza. Król darował słudze dług w wysokości dziesięciu tysięcy talentów. To suma kosmiczna, zwarzywszy na realia życia w ówczesnej Palestynie. Żaden dzisiejszy bank nie anulowałby takiej ilości pieniędzy, nie mówiąc już o majętnych, choć ciągle pomnażających trzos- indywidualnych biznesmenach. Bezmiar hipokryzji i strzępy szczęścia; rozkład ducha. Wbrew twórczemu humanizmowi, pieniądze muszą pracować, pomnażać się, zamieniać świat w korporację. Niszczyć słabych i budować potęgę gigantów bez sumień. Przebaczenie dla świata jest objawem słabości, nawet szaleństwa. Piekło dzisiejszego świata objawia się w postawie zawłaszczania wszystkiego dla siebie. Brutalnym współzawodnictwie, oślepieniu pod wpływem pieniądza i rozrastającej po jej wpływem władzy. Każdy żyje na własną rękę, ulepiony z iluzji i  poddany perwersji posiadania. Ludzie miasta stają się jakże często pasożytniczą częścią materii pieniądza. Taką postawę przyjmuje sługa, nie potrafiąc ustąpić i darować długu człowiekowi od stu denarów. Nie zdał sprawdzianu z człowieczeństwa i miłości. „Smutna filozofia, która nie chce zrozumieć, że wieczność jest niczym innym jak życiem sprawiedliwego, życiem- jak pisał Czaadajew- którego wzór zapisał nam Syn Człowieczy.” Zawiódł na każdej linii, ogarnięty chciwością i zgubną kalkulacją, stał się istotą z piętnem bankructwa. Kiedy będą domykać wieko jego trumny, usłyszą żałosne brzmienie monet wysypujących się z kieszeni i nogawek. Zamknął tym samym sobie drogę do prawdziwej wolności dziecka Bożego. „Kiedy Bóg zaczyna liczyć nasze długi, to liczby są ogromne, gigantyczne, a ich ostateczną sumą jest śmierć”(A. Maillot). Cud tworzy wołanie o miłosierdzie, a każda sekunda zawahania, odbiera przebaczeniu i miłości siłę przeobrażenia świata w Królestwo Niebieskie. Nie pozwólmy zamknąć się w czasach odbierających oddech współczuciu i wyrównaniu szans dla słabych oraz przygniecionych ciężarem grzechów- ogołacaniu piekła z jego siły !