wtorek, 4 listopada 2025

 

Wybrałem się na spacer po cmentarzu kiedy go opuściły tłumy ludzi i komercyjna zawierucha opadła. To już jedno z niewielu miejsc w hałaśliwej topografii miasta, gdzie można usłyszeć własne myśli- można zarejestrować innymi zmysłami szepty tych, którzy odeszli- a w jakiś trudny do zracjonalizowania sposób próbują się z nami komunikować. Jak bluszczem obrośnięte drzewa, tak piętrzą się wspomnienia z których wyłaniają się sylwety bliskich oraz brzmiąco znajome słowa, będące już poza strefą zapomnienia czy wyparcia. Rozciągający się krajobraz świateł i cieni, promienie zachodzącego słońca i dojmujące przeświadczenie o tym, że to nieunikniona konieczność każdego człowieka- spotkanie ze śmiercią. „Człowiek zmierza ku własnemu końcowi powoli, potykając się. Wszyscy są w tym samotni- i to jest dobre w tej ostatniej wędrówce”- pisał Marai. Rozstanie z czasem i wejście w zupełnie inny, absolutnie odmienny sposób bytowania. Wątpliwości zawsze się pojawiają i spowijają umysł niczym mgła po której pojawia się brzask świtu i śpiew ptaków. Sztuka opromieniona mądrością religii próbuje dotykać tych tropów; rozsuwać nieporadnie i odrętwieniu zasłonę tajemnicy. Po każdej rozmowie z moją ponad osiemdziesięcioletnią mamą, odnoszę wrażenie, iż jej każdy dzień to rodzaj duchowych ćwiczeń i powolnego oswajania się z tym, co nieuniknione. „Synku, tak się źle czułam tej nocy, iż bałam się zamknąć powieki. Bałam się, że to już koniec.” Uporczywe rozterki w jesieni życia i kurczowe trzymanie się powierzchni, ponieważ strumień czasu i jego możliwe spowolnienie należy już nie od nas, lecz od Boga.  W pewnym hinduskim sanskrycie jest opowieść o pustelniku który usłyszał wewnętrzny głos: „Wybierz jedno z twych pragnień.” Przychodzi w życiu taka chwila, że już nic nie potrzebujemy poza możliwością cofnięcia zegarka i bezbolesnym wstaniem z łóżka. Ogłuszenie, zaćmienie oczu i kołatanie serca, jednym słowem bezradność na które jedynym środkiem „farmaceutycznym” jest wiara i święty spokój. Działają tu siły wymykające się teologicznej spekulacji, sytuują się one na krawędzi doświadczenia prawie quasi mistycznego. „Milczenie umarłych ciąży żyjącym. Jednak od Chrystusa śmierć ma sens chrześcijański, nie jest już intruzem, lecz wielką inicjatorką”(P. Evdokimov). Ludzie wierzący pogodniej przeżywają chwilę przejścia, konfrontacji z bólem i rozstaniem z innymi. Przenika ich dusze i oczy nadzieja, świetlistość horyzontu za którym pojawi się coś nie tyle spektakularnie ważnego czy oszałamiającego, lecz zarys pejzażu miłości- rzeczywistości wolnej od trosk, rozczarowań, zranień i wzdęć historii. „Pojawienie się tęsknoty już jest zbawieniem”- twierdził Bierdiajew, orientując człowieka w wolności i optymistycznym scenariuszu końca. Stąd jest mi myślicielem najbardziej bliskim, a jego wrażliwość najmocniej koresponduje z moją, przechylając wszystkie piętrzące się rozterki w kierunku nadziei, która nie może zawieść. „Człowiek zbudowany jest z nadziei. Gdyby ją odebrać- cóż zostaje z człowieka ? Nasze życie jest zaczynaną każdego ranka nieustanną walką ze zniechęceniem, smutkiem i rozpaczą, które nabierają siły, w miarę jak słabniemy, jak posuwamy się w latach, gdy powoli opuszcza nas radość. Póki nadziei- póty życia. Ona jest siłą i motorem”- kreślił na kartce swojego dziennika Pasierb. Wszystko jest wielką szkołą ufności i oczekiwaniem na spotkanie z Obecnością !

niedziela, 2 listopada 2025

 

Umarł żebrak i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: «Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu»…(  Łk 16,19-31).

W świecie w którym wszystko wydaje się na sprzedaż, tak naprawdę nie ma nic. Dzisiejsza parabola demaskuje ludzką zachłanność i odsłania kulisy społecznej niesprawiedliwości dotykającej każdego okresu historii i uwikłanego w niej człowieka. Chrystus wbrew pojawiającym się opiniom, nie głosi rewolucji ploretariackiej w której to klasa uciskana- będąca na marginesie życia- wstaje z kolan i podnosi protest przeciwko bogatym wyzyskiwaczom. Bóg jest subtelniejszy w swojej mądrości i przenikliwości, niż chcieliby tego zabarwieni socjalizmem teologiczni dyletanci. Istnieją tacy którzy twierdzą, iż „chrześcijaństwa nie interesuje żaden program przemiany świata i nie ma też żadnych propozycji odnośnie reform politycznych i społecznych”(R. Bultmann). Sens przypowieści jest zgoła inny i na pewno nie proklamuje cnoty komunizmu chrześcijańskiego. Ewangelia wsączona w marksizm to utopijnie szatański bunt mas. Przypowieść jest przestrogą przed nadmiernym prymatem „mieć” nad „być.” Człowiek pozbawiony wewnętrznej głębi, staje się istotą niezaspokojoną- tak silnie uwikłaną w destrukcyjnych mechanizmach hedonistycznej egzystencji, pod warstwą której jest przerażająca umysł ciemność. Szatow powiada w Biesach do Mikołaja Stawrogina: „Pan zatracił zdolność rozróżniania dobra i zła…” Bogacz ma zamknięte serce na ludzką tragedię i dlatego duchowo bankrutuje. Oczy ubogich to najpiękniejszy krajobraz jaki przynosi wolność. Nie potrafi dostrzec w swoim obliczu zachłanności i bezduszności. Jego zachłanne dłonie zaciskają pieniądz jako narzędzie dominowania nad innymi. „Czyż nie jesteś łupieżcą, skoro to, co otrzymałeś we władanie, czynisz osobistą twoja własnością ? Czy ten, co obdziera z szat ubranego będzie nazywał się rabusiem, a ten, co nie przyodziewa nagiego, choć może to uczynić, zasługuje na inną nazwę ? Do łaknącego należy chleb, który ty zatrzymujesz; do nagiego szata, którą ty chowasz w skrzyni; do bosego obuwie, które u ciebie pleśnieje; do potrzebującego należą pieniądze, któreś zachował. To ty krzywdzisz tylu, iluś mógł obdarzyć”- nauczał św. Bazyli Wielki. Hałaśliwość i nieprzyzwoitość istnienia bogacza, skutecznie zamyka mu drzwi do wieczności. To perspektywa eschatologiczna wysuwa się na pierwszym miejscu, a potwierdzeniem jej jest postać ubogiego Łazarza, znajdującego ostatecznie swoje miejsce na „łonie Abrahama.” Bierdiajew twierdził, że „człowiek w swoim wymiarze głębi łączy się nie tylko z czasem, ale także z wiecznością. Jeśli człowiek jest całkowicie wrzucony w czas, jeśli nie istnieje w nim nic z wieczności i dla wieczności, to obraz człowieka, osoby, nie może zostać zachowany.” W tym świecie, który marzy tylko o bogactwie, pięknie i młodości, śmierć nadchodzi niezapowiedzianie i ukradkiem, jak przyczajony złodziej pod ukradkiem nocy. Rzeczywistość odwrócona i brak spłaty długu miłości. Bogacz zatopił się w konwulsji śmierci i otchłani, widząc w ułamku sekundy całe swoje paskudne życie. Nie ma już nad nim kontroli. Umiera spragnienia i samotności, zdany na kaprys boskiej sprawiedliwości i miłosierne westchnienie Łazarza.

wtorek, 28 października 2025

 

Intryguje mnie codzienność z fabułą nieprzewidzianych sytuacji, dreszczykiem emocji, czy wydarzeniami których staję się częścią- na kształt kamienia w murowanego w fundament nadwyrężonego przez czas domu. Identyfikuję się ze spostrzeżeniem Parandowskiego: „Pisarz nigdy nie jest bezinteresownym obserwatorem, jeszcze mniej roztargnionym przechodniem, każde zjawisko, choćby najbłahsze, najbardziej banalne, porusza w nim nie tylko ten czy inny zmysł, ale i wyobraźnię, która je rozszerza, i słowa, które je mimowolnie, odruchowo kształtują. Z takiej przelotnej obserwacji wynosi się czasem jedno zdanie, jedną metaforę, jeden wyraz- ziarna, zawsze zdolne zakiełkować, i może jakaś inna chwila podniesie je do kłosu.” Rzeczywistość jest nabrzmiała od tematów z którym warto lub nie się konfrontować. Spaceruję po kobiercu złotych liści które muskane wiatrem, wykonują swój popisowy balet. Wiatr i deszcz nastraja do refleksji nad przygodnością wszystkiego, co zatrzymują oczy i ku czemu rozpościerają się ręce. Przemoczony i zmęczony natłokiem dziejących się w tych dniach spraw, zatrzymuję się i patrzę. Kruchość materii zatopionej w śnie i pocałunkowi śmierci. Tylko cmentarz ku możliwemu pocieszeniu nielicznych, rozbłyska niepoliczalną liczbą zniczy i barwnością chryzantem które w polskiej tradycji stawiamy na grobach zmarłych- jako wyraz pamięci i tęsknoty. Zgiełk ludzi, pomimo niego potrafię wytworzyć w sobie atmosferę ciszy i zadumy. Miał rację Maeterlinck mówiąc, że „inteligencja to zdolność, przy której pomocy pojmujemy ostatecznie, że wszystko jest niepojęte.” Narodziny, dojrzewanie, przekwitanie, konfrontacja z chorobą i cierpieniem, nieunikniona i najwyżej trochę odwleczona w czasie śmierć- to topografia człowieka wrzuconego w świat i przekraczającego go zarazem- przy wszystkich subtelnościach niewiadomych. Z jednego łona się wychodzi przez prawidła biologii, do innego się wstępuje przez wiarę. Możemy się szamotać, ale nie zmienimy tej kolejności zdarzeń i temporalności którą uparcie regulują zegary. Kiełkowanie świadomości: „Oczekuję wskrzeszenia zmarłych i życia wiecznego” które odmawia się wyuczenie i instynktownie od dziecka, zdając sobie sprawę, że jest się częścią liturgicznego oczekiwania Paschy. „W śmiertelnej czasowości ciała jedna kropla wieczności daje pełnię chwili, w której nasze żyły napełnią się istnieniem”(O. Clement). Często śni mi się moja śmierć i pogrzeb. Widzę siebie z pewnego dystansu. Jakby kilka malarskich perspektyw nałożyło się na siebie, tworząc trudną do opisania sublimację kadrów. Postacie stojące nad moim wystygłym ciałem i dłoń anonimowej postaci, kładąca sudarium na moją nieruchomą i nic nie mówiącą twarz. Próbuję ruszyć powieką, ale nie mogę. Ciasno mi w tej drewnianej trumnie która kojarzy się z kołyską i skrępowaniem jakiemu jest poddane niczego świadome dziecko. Przygniata mnie ciężar wspomnień, a zarazem podrywa niewidzialna siła ku górze. To jedynie migawkowy sen, bądź projekcja naznaczona intensywnością przeżyć pod ciężarem których umysł może płatać figle lub prowokować do głębszego namysłu. „Wchodzi się do raju dzisiaj, kiedy się jest biednym i ukrzyżowanym”- wspominał o tej natychmiastowości przejścia Bloy. Mam zwyczaj przypominać moim uczniom, że jakbym odszedł natychmiastowo i nie zapowiedzenie z tego grajdołka, to mają na mój grób przynieść jedynie żywe i pachnące kwiaty. To jest warunek sine qua non mojego zmartwychpowstania. Kwiaty, których zapachem była odurzona Maria Magdalena z obrazu Fra Angelica, próbując dotknąć się Mistrza. Choć jedna z tych pociech po drugiej stronie Raju !

niedziela, 26 października 2025

 

Gdy zebrał się wielki tłum i z miast przychodzili do Niego; rzekł w przypowieściach: «Siewca wyszedł siać ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki powietrzne wydziobały je. Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny». Przy tych słowach wołał: «Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!»(Łk 8, 4-8).

Ewangelia jest księgą składającą się z wielu zdań, a w każdym ze zdań jest wiele krajobrazów poruszających zmysły choćby przypadkowego i niezorientowanego w egzegezie czytelnika. Jest tam szum drzew oliwnych, studnie dla strudzonych samotników, bryza wiatru z nad pustyni, stuk kopyt osiołków, zapach ryb ułowionych w nocnym zmaganiu z żywiołem wody, figowce smagane wiatrem i ziarna które rolnik z nadzieją rozrzuca, iż wpadną w płodne łono ziemi i staną się powszednim chlebem. U Orygenesa czytam: „Cała rzeczywistość zmysłowa, włącznie z niebem i tym, co zawiera, dla tego, kto się w nią wpatruje, jest jak owe białe pola gotowe do żniwa, albowiem odsłania się jej logos ukazujący się tym, którzy upodobnili się do obrazu Boga i zyskali oczy podobne do oczu Boga, które widziały, że stworzenie jest dobre.” Błogosławiona materia przez którą zwiastowana jest prawda o wieczności ! Galilea i jej odczucie ziemi rozsianej pośród górzystych wzniesień; krajobrazu nieprzewidywalnego w swych kaprysach. W takiej scenerii osadzona jest przypowieść o siewcy. Tu się zaczyna rezonowanie słowa- pęcznienie ziarna w uszach słuchaczy wrośniętych w ziemię i czerpiących z niej życie. Alegoria podąża drogą historii zbawienia. Trzeba porzucić mentalność człowieka wielkomiejskiej cywilizacji, aby zrozumieć sens Królestwa Bożego które przychodzi w ukryciu, pośród pasma niepowodzeń. Chrystus przekonuje nas, że Królestwo jest zasiewem- znojnie powtarzaną czynnością, nawet jeśli ten świat zamarzony przez Boga, musi przejść przez proces obumarcia, zakleszczenia w szczelinach i cierniach ludzkiego odtrącenia. Siewcę przenika nadzieja wzrostu i przekonanie o ostatecznym sukcesie. „Bóg jest hojny. Nie sieje tylko na dobrej glebie, nie chce nawet wiedzieć, kto jest chwastem, a kto żyzną ziemią. Nie wolno nam zatem ograniczać zasiewu tylko do żyznej ziemi…czy też do tej, którą my uważamy za żyzną”(A. Maillot). Największym zadaniem dla dzisiejszych chrześcijan to ocalić ziarno wiary. Osłonić je przed żywiołem zniszczenia, zagubienia i podeptania. Religia jest uchwyceniem tego sensu- zespoleniem z Tym, który zasiewa i uczestniczeniem w procesie wzrostu ziarna.

czwartek, 23 października 2025

 

Od dwóch dni udziela mi się pesymizm filozofów którzy życie postrzegali jako źródło zmagań, cierpień i uwierających serce niedostatków. „Największe cierpienia ludzi mają swe źródło w miłości”(E. Cardenal). Każda chwila jest jakimś nieprawdopodobnym wyzwaniem, piętrzącym się bólem w konfrontacji z sytuacjami których autorami są inni- a zarazem tak bardzo bliscy ludzie- stojący naprzeciw, choć odwróceni ciągle plecami. „Szczęśliwy, kto swe życie wśród własnych przeżył pól. Dom, który widział go chłopcem, teraz siwą jego głowę osłania. Szczęśliwy, kto wspiera się laską na tej samej ziemi, gdzie niegdyś pełzał jak dziecko, i wspomina długie lata pod jednym spędzone dachem”- porusza, więcej targa mną, antyczny tekst nieznanego autora- zamieszczony na marginaliach przetartej przez czas książki. Chciałbym mieć tę łaskę starca powłóczającego nogami po ziemi z której się wyrosło i wychylało miarowo ku wyczekiwanej dorosłości. Spojrzenie na historię, ludzi i rzeczy staje się nostalgiczne i tak wyraźne w oglądzie, że trudno ten stan znieść, uporać się z żywiołem obrazów i podszeptów szturmujących już aż nazbyt nadwyrężony umysł. Ostatnio słabo sypiam. Noc przerywana pauzami ciszy i wątle wyszeptanej modlitwy ust spracowanych i chropowatych- dialogu z Obecnością- tak lubię nazywać Boga Biblii, Patriarchów, Proroków i Apostołów których wspólnym doświadczeniem był Ogień, podrywający ich ze snu i wyruszenia w nieznane. Chciałbym mieć ich siłę i determinację, spokój i cierpliwość wyciągania z ciała świata drzazg i zaleczania ran. Bandażowania strapień i daru uśmiechu, nawet jeśli pojawia się w nie porę i rozwesela natarczywą pszczołę która zgubiła trasę do ula. Wędrówki pod prąd, naprzeciw świata przyjemności i bezmyślności, wchłaniającej człowieka pustki. Kalkuluję sumiennie moje sukcesy i niepowodzenia, upadki i wzloty, rozpadliny trosk i podekscytowanie zalegającym niespodziewanie i Bóg wie z skąd szczęściem, a nastającym po nim gwałtownie fiaskiem. „Do ogłuchłych muszę krzyczeć, dla słabo widzących muszę pisać dużymi literami”- to zadanie pokornego sługi który próbuje rozkruszyć zawiłość własnej egzystencji niczym orzech; wyłuskać smak i zapach czegoś, co nada wszystkiemu świeży sens. Święty Izaak Syryjczyk twierdził, że „milczenie jest tajemnicą świata, który ma nadejść.” Stąd będę milczał i wyczekiwał świtu !

niedziela, 19 października 2025

 

Wkrótce potem udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a podążali z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy przybliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego – jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta. Na jej widok Pan zlitował się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz». Potem przystąpił, dotknął się mar – a ci, którzy je nieśli, przystanęli – i rzekł: «Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!» A zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce.. (Łk 7,11-16).

W życiu ludzi objawiają się sytuacje dramatyczne, przeniknięte bezradnością i niemocą, przewartościowujące wszystko, o czym się do pewnego momentu nie myślało, a już na pewno nie przewidywało. Życie płynie jak rzeka, łącząc dwa brzegi- życie i śmierć. Wypędzeni z łona matek wchodzimy w te nurt który nas zagarnia i ostatecznie wrzuca w objęcia nieuniknionego odejścia. „Nasz świat jest taki kruchy i taki kruchy jest każdy z nas”- zanotował w swoim Dzienniku Green. Najbardziej obawiamy się choroby i śmierci która odziera ze wszystkiego i odbiera aż nazbyt wiele. „Jeśli nie przełkniesz jednocześnie śmierci i strachu, nigdy nie zrobisz nic dobrego”(św. Teresa z Avila). Dobrze to czuła matka której twarz zalana łzami i przygnieciona stratą, szukała nadziei wbrew tragicznym uwarunkowaniom chwili. Jej oczy mają ciężar kamieni które się podnosi wbrew ciężarowi rozpaczy. Chłopiec milczy, jakby ktoś go obezwładnił i zaszył usta ciszą wieczności. Patrzę na ciebie synku i pragnę wydrzeć ciebie, przebudzić, ponownie wydać światu w bólach połogu. Śmierć nie jest wybredna. Odbiera młodą latorośl, a stary korzeń pozostawia do wegetacji w ziemi. Wbrew tej pochmurnej konstatacji, wola życia przeniknięta wiarą- zmienia tak wiele- jeśli nie wszystko. Nie potrafimy w żaden sposób opisać słowami uczuć rodzica idącego w kondukcie za ciałem swojego dziecka. Najbliższa rodzina, przypadkowi gapie i dźwięk trzeszczenia mar na których spoczywał unieruchomiony snem śmierci młodzieniec. Przewodniczyłem przed laty ceremoniom pogrzebu w którym byłem ja i kobieta niosąca na swoich rękach małą trumnę z ciałem kilkutygodniowego dziecka. Nie miałem odwagi wymówić jakiegokolwiek słowa. Zdobylem się jedynie na przytulenie. Odczucie kruchej ziemskości zostaje, zostaje poddane wskrzeszeniu i nieśmiertelności. Tę ostrość widzenia spraw, oddają słowa starca Zosimy z powieści Dostojewskiego: „Bóg wziął nasiona z innych światów, aby rozrzucić je tutaj…wszystko żyje dzięki uczestnictwu w tamtym świecie.” Czułość Chrystusa przewyższa nasze wyobrażenia. Rozszczelnia uścisk śmierci i bezbarwne ciało zmarłego, nasyca ciepłem- coś na kształt przebudzenia, czy „nowych narodzin.” Miłość ma moc wskrzeszenia !

środa, 15 października 2025

 

Słoneczne popołudnie to przywilej nielicznych, przemierzających miasto wbrew obezwładniającej sile hałasu i ludzkiej obojętności. Intensywnie rozmyślam nad życiem i dokonuję pewnego rodzaju streszczeń i podsumowań. Oparty o barierkę w tramwaju spoglądam ukradkowo na ludzi, widząc w nich coś więcej niż otępiałą pracą i pogonią zbiorowość, lecz sumę indywidualnych historii czekających uzewnętrznienia w dobrze skrojonych i na miarę ich potencjału słowach. W mitologii greckiej matką muz była Mnemosyne- Pamięć ! Dla mnie to nie bogini, lecz rezerwuar wspomnień, galeria zarejestrowanych poruszeń, natychmiastowych natchnień, sentencji i obrazów za pomocą których można rzeźbić wizję świata o wiele bardziej interesującą, niż ta- do której potrafi przywyknąć nasza uwikłana w poznanie czegokolwiek- sfera zmysłów. Tak jak w przeczytanych książkach zachowują się idee i barwne opowieści, tak pamięć określa świadomość tych którzy twórczo i niebezboleśnie przeżywają życie w sobie i innych. Gdyby nie ta błogosławiona predyspozycja notowania świata w labiryncie naszych synaps i utrwaleń, czyniących z człowieka istotę na wskroś intrygującą i twórczo percypującą świat; wbrew pokusie stagnacji i bezmyślnej nonszalancji- to wszystko wydawałoby się jedynie płochym zadowoleniem lub bolesnym rozczarowaniem. „Ludzi dręczy mniemanie, jakie mają o rzeczach, a nie rzeczy same”- odsłania nam jedną z wypartych prawd mądrość Epikura. W miejsce ideałów lęgną się kłamstwa które przywdziewają kostium prawdy. Przestałem oglądać telewizję, ponieważ wyjawia umysł i nic konstruktywnego nie wnosi, poza dojmujący niepokój o kształt jutra. „Media są ekranem świata, na którym bez przerwy pojawiają się coraz to nowe, wybrane obrazy. Ale kto je wybiera i według jakiego kryterium- pyta wciąż aktualnie Kapuściński. To jedna z tych władz, aż nazbyt kosztowna dla człowieka z wyraźnie ukształtowanym poglądem i wysublimowanym smakiem, którego jakość wzrasta wraz wyostrzoną obserwacją, a nie narzucaną wprost manipulacją, dobiegającą natarczywie z trzeszczących niczym stado szerszeni ekranów. Wolę pobiec ku słowom szeleszczącym milcząco w nieprzeczytanych i wymagających wtargnięcia książkach. Ponieważ „słowo jest bramą do nowej perspektywy, materią dla dalszej syntezy.” W przygodnym i rozdzieranym sporami świecie człowiek „już nigdzie nie ma domu, tęskni więc do stron, w których mógłby się poczuć choć trochę jak u siebie.” Wczoraj rozmawiałem z moim przyjacielem który uparcie i niezmienne podróżuje do Florencji, delektując się malarstwem renesansowych mistrzów. Zna każdy zakamarek tego miasta ze smaczkami, których nie potrafią dostrzec grupy turystów wlepione w przewodniki lub bezmyślnie zawierzające opowieściom lokalnych przewodników. Efektem tych twórczych tułaczek mojego rozmówcy są opowiadania o których istnieniu dowiedziałem się dopiero wczoraj z dozą nieukrywanego zadziwienia i szacunku. Najboleśniejsze jest to, że nikt ich nie przeczyta poza gronem wtajemniczonych osób. Pozostaną w folderze, co do którego pewności otwarcia nie ma za jakieś kilkanaście lat. Pamięć to ważna sprawa, a to co w niej przechowujemy nie jest tylko nasze; czasami wymaga opowiedzenia, zobrazowania, zaufanie powierzenia innym- coś na kształt testamentu- być może jedynego który przyjął papier.