Gdy
wyszedł na ląd, wybiegł Mu naprzeciw pewien człowiek z miasta, opętany przez
złe duchy… Gdy ujrzał Jezusa, z krzykiem padł przed Nim i zawołał: «Czego
chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Błagam Cię, nie dręcz mnie!»
Rozkazywał bowiem duchowi nieczystemu, by wyszedł z tego człowieka. Bo już
wiele razy porywał go, a choć wiązano go łańcuchami i trzymano w pętach, on
rwał więzy, a zły duch gnał go na pustkowie. A Jezus zapytał go: «Jak ci na
imię?» On odpowiedział: «Legion», bo wiele złych duchów weszło w niego. I
zaczęły Go prosić, żeby im nie kazał odejść do Czeluści. A była tam duża trzoda
świń, pasących się na górze. I zaczęły Go prosić [złe duchy], żeby im pozwolił
wejść w nie. I pozwolił im. Wtedy złe duchy wyszły z człowieka i weszły w świnie,
a trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i utonęła
(Łk 8,26-39).
Biesowaty, tak w
prawosławiu określa się człowieka opętanego przez złe duchy. Jęczący i wyrywający się byt człowieka, ubezwłasnowolnionego, szarpanego, udręczonego,
nie posiadającego kontroli nad swoim ciałem i życiem. Zgraja demonów opanowała
jego ciało i próbuje zawładnąć ostatnimi resztkami wolności; zdobyć duszę, bo o
nią się rozgrywa to dramatyczne starcie. Jakże nieszczęśliwy jest ten człowiek-
odarty z godności i krępowany- separowany od tych, którzy uchodzą za zdrowych
na ciele i duszy. Tylko łzy rzeźbiące jego zdeformowaną od pogardy twarz i
krzyk buntu wobec obecności Chrystusa, przyczyniają się do zbawczego aktu
uzdrowienia i przełamania tego tragicznego impasu. W tym miejscu przypominają
mi się słowa Dostojewskiego: „Tak, będziemy na łańcuchu, pozbawieni wolności,
ale w naszym bólu zmartwychwstaniemy w radości, bez której człowiek nie może
żyć, ani też Bóg nie może istnieć…” Kiedy czytam o tych krępujących człowieka
łańcuchach to moim oczom jawi się ikona Zstąpienia
do Otchłani gdzie Chrystus- jakby słońce schodzi do piekieł, przenika
ciemność światłem i zrywa rygle, łańcuchy i kłódki którymi opięte są bramy miejsca
śmierci. Biesy opuściły opętanego i weszły w stado świń. Ich przerażający ryk
przykryły wody śmierci, przynosząc spokój i bezpieczeństwo przyglądającej się
temu zajściu społeczności. Odtąd wody jeziora stały się mętne i czarne; otchłań
nasycona tłuszczą. Przyglądający się tej spektakularnej konfrontacji ze złem,
byli poruszeni tak dogłębnie, iż rozbiegli się po okolicy długo trawiąc w
umysłach, co tak naprawdę się wydarzyło. Uwolniony usiadł przy Chrystusie i jak
Marta z gościnnego domu w Betanii chłonął całym jestestwem Słowo Życia. Szpetna
i powyginana twarz na podobieństwo grymasu małpy, odzyskuje świetlistość dziecka
Bożego. Mężczyzna odzyskał wolność, wydarty siłom piekła, stanął naprzeciw
Miłości i wtulił się w nią. Już wie, że jest sobą i pozostanie sobą, ocalonym- dzięki
Jeszua którego imię ma moc i znaczy: Jahwe zbawia ! Dlatego święty Cyryl
Jerozolimski podkreśla, że tylko to Imię jest „zbawczym lekarstwem.” Ponieważ
jest On jednocześnie Bogiem i człowiekiem, jednoczącym w swej Osobie dwie
natury- boską i ludzką, stąd dzięki wzruszeniu i mocy wiary- Chrystus uzdrawia
chorą od grzechów duszę, a tym samym i nadwyrężone przez siły zła ciało.
Cierpienie staje się darem i wielką szkołą miłosierdzia. „Oto stan grzesznika,
który stoi u progu nawrócenia, rodząc w bólu nadzieję na zbawienie i odnowę
swego życia- pisał Matta el- Maskine- Płacze, patrząc na przeszłość… Czy nie
chcesz zatem wyciągnąć ręki, aby otrzymać siłę, przestać być słabym i martwym
?”- to pytanie musi nas wziąć w posiadanie i wryć się natychmiast w świadomość.
Aktualność i terapeutyczne przesłanie dzisiejszej Ewangelii jest nad wyraz
czytelne dla nas współczesnych. Niech wchodź w przestrzeń zła, unikaj sytuacji
i przestrzeni, gdzie nieprzyjaciel może ugodzić twój słaby punkt i zawładnąć
wolnością, upodlając i profanując to, co w człowieku jest święte. Zło jest
zawsze postrzeganiem siebie w rozpaczy i separacji wobec Miłości !






