"Daj mi Panie Boże żyć jeszcze troszeczkę,
ponieważ jeszcze nie jestem do końca ochrzczony. woda chrzcielna jeszcze nie
dotarła wszędzie, gdzie dotrzeć powinna. Jeszcze we mnie jest tak dużo starego
poganina". „Jestem chrześcijaninem z metryki”, bardzo często można
usłyszeć od wielu ludzi. „Rodzice wbrew mojej woli przynieśli mnie do chrztu,
nie prosiłem oto”. To są często smutne słowa, tak jakby wypowiadający je
rozmówcy do końca nie wiedzieli o co, tak naprawdę chodzi. Często brakuje
świadomości samym rodzicom którzy przynoszą swoje dzieci aby mogły stać się
uczestnikami tych rzeczywistości które są przywilejem a nie koniecznością,
zapożyczoną z tradycji. W ważnych decyzjach życiowych a szczególnie takich jak
sakrament chrztu, niemożna wyłączyć świadomości. W czasie obrzędu prezbiter stawia
fundamentalne pytanie: „O co prosicie Kościół Boży dla swoich dzieci ? Rodzice
odpowiadają „O chrzest”. Po tej deklaracji następują słowa upomnienia, które
mają wskazać na wymiar odpowiedzialności jaki na nich spoczywa, na wagę danego
zobowiązania. To nie jest tylko zwykła formuła, to świadectwo ich życia,
środowisko w którym ma dojrzewać człowiek do wiary w taki sposób, aby nigdy
Kościół nie stał się dla niego reliktem,
a wiara przeżytkiem. Dlatego takie mocne słowa: „Drodzy rodzice, prosząc o
chrzest dla swoich dzieci, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania ich w
wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłowali Boga i bliźniego, jak nas
nauczył Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku ? Rodzice
odpowiadają: „Jesteśmy tego świadomi”.
Świadomość…świadomość i jeszcze
raz świadomość. Chrzest to nie tylko piękna tradycja osadzona w kulturze
religijnej narodu, nasza okazja do świętowania . To nie tylko kolejne wydarzenie
rodzinne dzięki któremu towarzystwo może się spotkać przy stole i wypić wódkę. To
misterium miłości Boga do człowieka. To start z pakietem w którym człowiek
otrzymuje życie Boże, i gwarancję tego że Ktoś o nim pamięta i kocha go za
darmo i wiecznie. „Bóg powołuje nas, chrześcijan, abyśmy byli w świecie Jego objawieniem
przez miłość. Chrzest jest Bożym sposobem uzdolnienia nas do miłowania samego
Boga. Dokonuje się to przez zanurzenie w męce, śmierci i zmartwychwstaniu
Chrystusa. Bóg w chrzcie otwiera swoje miłujące serce, odsłania je i z niego
wylewa miłość. Tak jak to uczynił na drzewie krzyża, kiedy z Jego przebitego boku
wypłynęła krew i woda, źródło łaski dla każdego. W takiej sytuacji wobec takiego
faktu, wsparty wiarą człowiek może powiedzieć jedynie: „Wierzę Panie! Wspomóż
niedowiarstwo moje !”(Mk 9,24). Jeden z teologów chrześcijańskiego wschodu pisał
kiedyś: Chrzest jest „kąpielą wieczności”, a przez to całkowitym powrotem do źródła,
gdzie na nowo zostaje mu przywrócony obraz Boży. „Jest to odrodzenie naszej
natury Adamowej, którą Chrystus odnowił przez swe dzieło zbawienia. Śmierć-pogrzeb
i życie- zmartwychwstanie zostają przeniesione do symbolizmu chrztu. Woda
chrzcielna czerpie swą moc sakramentalną z oczyszczającej Krwi Chrystusa; w ten
sposób Krzyż znaczy prób nowego życia”. Można pójść jeszcze dalej w tej
refleksji: „odkąd zostaliśmy ochrzczeni, dusza nasz oczyszczona przez Ducha jaśnieje
bardziej niż słońce i nie tylko wpatrujemy się w chwałę Pańską, ale otrzymujemy
jej odblask”- komentuje św. Jan Chryzostom. „Jeżeli więc ktoś pozostaje w
Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne minęło, a oto wszystko stało
się nowe”. (2Kor 5,17). Nie jesteś już poganinem, wszystko w tobie jest nowe,
szlachetne i świeże. Pozwól aby Bóg wydrążył w twoim sercu studnię aby została
wypełniona wodą życia.