wtorek, 3 czerwca 2025

 

Czułe macierzyństwo i Czuła Dziewica– to najpiękniejsze określenie względem ikony Matki Bożej Włodzimierskiej. W tak wielu komentarzach na jej temat, słowo – czułość – wybrzmiewa najmocniej i rezonuje ponad warstwę estetyczną która bez wątpienia przyciąga zmysł wzroku. Milcząca Miłość którą w Niej inicjuje Paraklet. Anonimowy artysta wywodzący się ze środowiska bizantyjskiego, musiał być człowiekiem ogromnej wiary i miłości, iż potrafił stworzyć arcydzieło które oparło się naciskowi czasu. Prawosławie rosyjskie jest naznaczone obecnością ikon maryjnych z których szczególnie ta, spleciona jest z losami narodu i jego duchowej tożsamości. Jeżeli historia sztuki jest nabrzmiała od przedstawień Maryi, to ten wariant ikonograficzny jest rozpoznawalny poza granicami bezkresnego kraju, który tak pieczołowicie i ze wszech miar pielęgnuje kult dziewictwa i macierzyństwa. Ona rozświetla kraj w którym „najmniejsza przyjemność znajduje swoją karę, a człowiek łańcuchem przeklął swoje niewolnictwo.” Aura towarzysząca temu przedstawieniu ma wymiar mistyczny, w którym kobiecość emanuje kontrastowością i siłą szlachetnej prostoty. Złocistooliwkowa karnacja twarzy, zatrzymująca na powierzchni odczucie spokoju i niepewności zarazem. Święte zaskoczenie wobec dramatu Misterium. „Kobiecość to dar i los – pisał Turczyński – Coś niezmiennie stałego w tym nieustannie zmieniającym się świecie. Ona to wie. I właśnie tę wiedzę sygnalizuje Jej umykające spojrzenie, pochylenie głowy. Jej pełna napięcia twarz… Ona. Bogurodzica. Theotokos, Matka Boga. Pneumatofora. Nosicielka Ducha.” Jest tu silna sublimacja emocji, wobec których widz zostaje wciągnięty w coś, co jest poza czasem i przestrzenią. Obok tych odczuć, pojawia się stan wyciszenia i świętości – wykraczający poza język teologicznego objaśnienia rzeczywistości do której wejścia jesteśmy zaproszeni jakby ukradkowo i w tajemnicy przed zgiełkiem rozkrzyczanego zewsząd świata. Maryja nawiązuje kontakt wzrokowy, nie z dzieckiem garnącym się do matki, lecz z druzgocącą serce wizją przyszłości. Jej źrenica to jakby cienka zasłona, za którą jest światło nowego dnia stworzenia. Z drugiej strony, w tych oczach rysuje się przyszłość pełna cieni. „W chwili gdy mi się pojawiasz, moje serce miało całe niebo, aby je oświecić. Musisz drżeć, żeby się rozwijać”- nasuwają mi się słowa poety. Ból cierpiącej miłości Tego, dla którego przygotowany jest Krzyż – narzędzie kaźni i materia uświęcenia – rosochate drzewo błogosławieństwa, którego drzazgi będą drogocennymi klejnotami. Piękno oszpecone, zmiażdżone, przygniecione krzykiem tłumu domagającego się krwi Sprawiedliwego. Taka sceneria rysuje się w oczach Dziewicy, które jakby obawiały się spotkania ze wzrokiem małego Jezusa. „Oczy Matki bez przerwy towarzyszą losowi każdego człowieka i nic nie może zatrzymać porywu Jej matczynego serca”(P. Evdokimov). Jego prawa rączka próbuje objąć Ją za szyję, znaleźć punkt zaczepienia, oparcia, pulsu który synchronizuje się, czyniąc dwa naprzeciw obecne się siebie istoty – jednością, która w tym przypadku ma już wymiar transcendentny. Usteczka dziecka szukają zespolenia, a wdech i wydech powietrza jest jakby tchnieniem wieczności, czekającej na przebudzenie w czasie ostatecznym – muśniętym dłonią Ducha. Matka gestem lewej dłoni wskazuje na Syna, odsyłając do Źródła Miłości. Dłoń wyznacza również kierunek serca w którym miesza się niczym w drogocennej szkatule: siła miłości, pokory, zawierzenia, przyzwolenia, a nade wszystko cierpienia które ma wymiar odkupieńczy. Apokaliptyczna Niewiasta wyznaczająca nam drogę ku „niezachodzącym dniu Twego Królestwa.”