sobota, 21 czerwca 2025

 

Życie to szachownica dni i nocy, każdy z nas w rękach losu – figurka szachowa. Jakże niepokojąca jest świadomość, że człowiek nie potrafi pielęgnować w sobie pokoju, harmonii i spokoju będącego osnową szlachetnych i międzyludzkich relacji. Rodzaj ludzki nie zginie od apokaliptycznego i zamaszystego gestu Boga Sędziego, lecz z rąk ludzi - którzy od dawien dawna są architektami zagłady tych innych – w domyśle sprawiedliwych i dobrych. W tej demonicznej zuchwałości odpala pociski i odwraca wzrok od istnień, których ta broń pozbawia życia. Każda ze stron jakiejkolwiek wojny, argumentuje swoje pobudki pragnieniem pokoju, bezpieczeństwa i ochrony własnego terytorium – choć to mrzonki – płytkie usprawiedliwienia zła, aby jak Piłat zmyć z rąk niewinną krew. Wszystkiemu towarzyszy zobojętnienie, otępienie i bezduszność zamieniająca ludzkie serce w bunkier odkładanych warstwowo krzywd i odwetów. „Czy śmierć pochłonie wszystko, co zbudowaliśmy ? Czy wiatr rozwieje wszystko, co wypowiadamy ? Czy cień okryje wszystko, co robimy ?” – pyta przesycony mądrością pustyni Gibran. Tysiące usprawiedliwień stoi za użyciem siły wobec innych których przestaje się postrzegać wobec Bożych prawd, a jedynie jako zagrożenia które natychmiast trzeba odeprzeć odwetem i wyeliminować. Każdej wojnie towarzyszy śpiew obłąkanych Neronów, czy Herodów bez mrugnięcia okiem – wycinających w pień najmłodszą latorośl ludzkości eksterminowanej natychmiastowo i bez ostrzeżenia. „Całe nieszczęście jest w tym, że mamy jeden świat do naprawy, a naprawców niezliczoną ilość. I dlatego ten świat jest nieuleczalnie chory… Najpopularniejszym argumentem zwolenników wojny jest twierdzenie, jakby ona była egzaminem z siły i energii. Największym dowodem naszej siły ma być żądza unicestwienia siły drugich”(J. Wittlin). Konflikt irańsko – izraelski jest tego najwyraźniejszym przykładem. Ten punkt zapalny może rezonować i zasysać do wojny jeszcze innych, którzy na razie stoją z boku i przyglądają się jaką postawę wobec którejkolwiek ze stron zająć. Zatrważający jest fakt, że w zakulisowych deklaracjach będących czymś w rodzaju starszaka, powraca niebezpieczeństwo atomowego niebezpieczeństwa, które może zainicjować któraś z bardziej obłąkanych i przekonanych o swojej słuszności stron konfliktu. Kilka mrocznych i nadętych od nienawiści deklaracji może zamienić świat w piekło na obrzeżach którego rozsiądą się politycy i bogacze, rachujący zyski i straty. Żadne słowo choćby najbardziej przenikliwe nie jest wstanie opisać krajobrazu ludzkiego serca które przykrywa ciemność i szaleństwo przeorganizowania życia innym. „Chcę zabić to, co martwe, aby ożywić to, co żywe. Im ciemniejszy jest świat, tym bardziej trzeba będzie go oświecić” – pisał Ch. Bobin. Jakże dramatyczna jest świadomość, że jedna część świata planuje wakacje i beztroski wypoczynek, a jeszcze inna żyje w obawie przed kolejnym ostrzałem przeciwnika i krajobrazem rozerwanych ciał ludzi i bezradności wobec mechanizmów które trybiki nakręcają mocodawcy rozsiadli w wygodnych fotelach. Chciałby podążyć za słowami poety i „rozkładać zlepki świata na rzeczy czyste i pierwsze.”