środa, 15 lutego 2012


Mk 8,27-33

Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: „Za kogo uważają Mnie ludzie?”

Oni Mu odpowiedzieli: „Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków”.

On ich zapytał: „A wy za kogo Mnie uważacie?”

Odpowiedział Mu Piotr: „Ty jesteś Mesjaszem”. Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili.

I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa.

Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie”.


"A wy za kogo Mnie uważacie ?" Pytanie które rozbrzmiewa od poczatku chrześcijaństwa,a  które myślę nurtuje każdego chrześcijanina. Kim jest dla mnie Chrystus ? Często zbyt łatwo i szybko staramy się odpowiedzieć na to pytanie, a ono musi wyzwolić refleksje, obnażyć mnie i postawić w głębokiej zadumie. Możemy zbyt łatwo poddać się takiemu potokowi czcigodnych słów...Pytam młodzieży na katechezie: czy wierzysz w Chrystusa ? Większość bez większego zastanowienia szumnie odpowiada że tak, oczywiście. A ja prowokacyjnie odpowiadam iż, to za mało "demony też wierzą, i lekają się ze strachu". Pojawiają się wielkie oczy...znowu coś nam chce ksiądz udowodnić. A czy ufasz Jezusowi ? To pytanie już rozkłada na łopatki. Trudno jest człowiekowi przyjąć prawdę że Bóg jest Panem mojego życia, ponieważ są takie obszary w których On jest traktowany trochę jak intruz. Wiele spraw które odsłania przed nami Chrystus mogą być nie do przyjęcia, bo chcielibyśmy tak po swojemu. Apostołowie złapali się w taką pułapkę myślenia, kiedy Mistrz zapowiedział cierpienie, śmierć, dramat krzyża i zmartwychwstanie. To ich po ludzku przerosło a w Jezusie wzbudziło poruszenie i ostre słowa skierowane do Piotra :  „Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie”. To musiało bardzo boleć Apostoła. Wyznać wiarę w Pana to wielkie zobowiązanie które ma swoje konsekwencje, które mogą zadawać ból. Trzeba dużo odwagi. Tomasz Merton pisał : "Daj mi odczuwać nakaz Twej miłości w samych korzeniach mojej egzystencji ! Daj mi zrozumieć, że nie po to Ci jestem posłuszny, żeby istnieć, ale istnieję po to, aby wykonywać Twoją wolę".