Jezus
powiedział do Tomasza: „Ja jestem drogą, prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi
do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i
mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście”. Rzekł do Niego Filip: „Panie,
pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”. Odpowiedział mu Jezus: «Filipie, tak długo
jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i
Ojca. Dlaczego więc mówisz: «Pokaż nam Ojca»? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w
Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie.
Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja
jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie, wierzcie przynajmniej ze
względu na same dzieła…
W przeciwieństwie do apostołów, nie możemy naszym
wzrokiem zobaczyć Jezusa na sposób fizyczny. Jesteśmy zdani na świadectwo
uczniów, ich intensywność przeżywanej wiary i mądrość Kościoła- który w
teologicznych kategoriach próbował i ciągle próbuje zgłębić prawdę o Bogu-Człowieku.
„Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”- słyszymy z oddali czasu
Chrystusowe słowa nadziei. „Człowiek jest językiem na który trzeba przekładać
Boga”- pisał Guardini. Jednocześnie tam, gdzie wyczerpuje się język teologii,
wchodzi sztuka z kulturą tworzenia i aktualizowania najbardziej nieuchwytnych
idei, za pomocą artystycznego kształtowania materii. „Kto Mnie zobaczył,
zobaczył także i Ojca”- to nie tylko wyznanie potwierdzające bardzo
bezpośrednią, intymną i nierozerwalną relację w łonie Trójcy Świętej. To
pierwszy „manifest” powołujący do życia sakralną sztukę- na dodatek
usankcjonowany przez samego Boga. Ten, który był całkowicie nieuchwytny dla
ludzkiej percepcji- osłonięty tajemnicą i opatrzony w Starym Testamencie prawem
radykalnej niemożliwości przedstawienia- teraz zajaśniał ludzkim oczom. „Słowo
czekało na Obraz”- jak pisał Jan Paweł II kontemplując malarską wizję Kaplicy
Sykstyńskiej. Najpiękniejszy z synów ludzkich, a zarazem Wcielony Bóg- ukazał
się w całej pełni. Jego widzialne człowieczeństwo, stało się obrazem
niewidzialnego Bóstwa. „Zabłysnąłeś, zajaśniałeś jak błyskawica, rozświetliłeś
ślepotę moją. Rozlałeś woń, odetchnąłem nią- i oto dyszę pragnieniem Ciebie..”,
pisał w Wyznaniach św. Augustyn. Jak
wielka jest siła sztuki, która wypisuje kontury Niepoznawlanego; wydobywa za
pomocą malarskich środków ludzką Twarz Boga ! „Chrystus uwalnia ludzi od
mitologii i od bożków nie w sposób negatywny, przez usunięcie obrazu, lecz
pozytywnie, objawiając prawdziwą ludzką postać Boga… Bóg sam w sobie przekracza
każdy obraz, lecz Jego Oblicze, zwrócone ku światu, przyjmuje to, co widzialne,
znajduje obraz adekwatny do tajemnicy swojej Filantropii i jest nim postać
ludzka. Ponad możliwą otchłanią upadku Bóg, według Ojców, wyrzeźbił ludzkie
oblicze, patrząc w swojej Mądrości na człowieczeństwo Chrystusa”(P. Evdokimov).
Każdy ma pragnienie oglądania Chrystusa, nie tylko w obrazie, ale również w Nim
samym- in Persona. Kultura
przygotowuje nas do tego pełnego oglądu, który nastąpi w przyszłym świecie. Jak
na razie musimy zdać się na kroczenie po tropach teologii i sztuki. Niech
pociechą będą słowa św. Teodora Studyty: „Malowidło jest dla nas świętym
światłem, zbawienną pamiątką, która nam ukazuje Chrystusa w Jego narodzeniu,
chrzcie, w czynieniu cudów, na krzyżu, w grobie i wstępującego do nieba. W tym
wszystkim nie jesteśmy wprowadzani w błąd, bo wszystko to rzeczywiście kiedyś
się wydarzyło. Bo oglądanie obrazów przychodzi z pomocą rozumieniu duchowemu, a
w konsekwencji umacnia się nasza wiara w tajemnicę zbawienia”.