poniedziałek, 1 września 2025

 

Ciężko jest skondensować myśli i podsumować czas urlopu, beztroski wędrówek i opisanych w notatniku ludzi i miejsc. Gdziekolwiek się człowiek udaje, to napotkane przestrzenie wyciskają niezatarty ślad i skłaniają do powrotów tam, gdzie było się obdarowanym i zadomowionym. Zobaczyłem fragmenty Bałkanów, okraszone gościnnością ludzi i wznoszonymi dziękczynnie toastami różnej maści rakiji. Jeszcze niezmącony nonszalancją zachodu świat naturalnych postaw, gestów i sądów. Po raz kolejny towarzyszy mi przeświadczenie, że podróże kształcą, otwierają oczy i ubogacają wiedzą. Będąc w drodze, odczuwa się upływ czasu i przeświadczenie, że nie wszystko można wyczytać w książkach lub zaobserwować w najlepiej zrobionym dokumencie telewizyjnym– a już na pewno nie w przewodnikach dla turystów- których prowadzi się ślepo po utartych ścieżkach, karmiąc historiami które dobrze się sprzedają, a nic nie wnoszą. „Gdzie jest mądrość utracona w wiedzy ? Gdzie jest wiedza utracona wśród informacji?”(T.S. Eliot). Potrzeba wiele stanowczości, aby nie poddać się banalnemu przeświadczeniu, że trzeba iść po śladach tych, którymi naprzód zaopiekowały się biura podróży i opłacani przez nich przewodnicy z charakterystycznym i lekko kpiącym uśmiechem na twarzy. Intrygują mnie zatem miejsca których historia jest jak smaczny tort, który bez opamiętania i rozwarstwiając widelczykiem, zapija się łykami kawy i delektuje w błogim przeświadczeniu migotliwego szczęścia. Przeszłość jest zawsze intrygująca poznawczo, ponieważ pozwala zrozumieć mechanizmy naszej teraźniejszości, a może i spowitego niewiadomą zwiotczałego od niepewności jutra. Jakże często wyobrażam sobie życie ludzi wiele lat temu w oderwaniu od naszych zwłókniałych mędrkowań i hipotez. Szukam ich śladów linii papilarnych- materii w której zatrzymały się okruchy ich losu, pragnień, rozmów, miłości i wiary- w sprawy na które my już przestaliśmy zwracać uwagę. Korowód istnień z bagażem mitów, legend i podań, czyniących z życia coś na kształt trudnego do uchwycenia misterium. Być zobaczonym przez tych których już nie ma, a których pamięć przechowują bliscy lub zachowane przedmioty których bezcenna wartość wspomnień, nadaje im rangę dzieł sztuki- rezerwuarów niezasypanych studni pamięci. Staję przed malowidłem w jednej z rozsianych w masywie skalnym serbskich cerkwi i dostrzegam przesłanie którym karmiły się uprzednio wchodzące tutaj pokolenia ludzi wiary. „Jaskinia jest mnemem, uszkodzoną komórką pamięci, która trwa nawet wtedy, gdy wszystko, co istniało na zewnątrz, czyli narody, rzemiosła, kulty religijne, już zniknęło”(N. Ascherson). Pomimo wypłowienia czasu, obrazy potrafią mówić ! Oprócz zapachu kadzidła i żywicznych olejków, wyczuwa się podświadomie obecność nieśmiertelności, wbrew napierającym przypływom śmierci wobec której robi się pokraczne uniki i zlodowaciałe miny.  Wchodzisz przez kamienny portal do monasteru w którym nieprzerwanie rozbrzmiewa modlitwa mnichów za świat i ten mały skrawek ziemi na którym przyzywają zbawienia. Na życie składają się fragmenty westchnień, uśmiechów, uronionych łez i zranień przez które wąwozy przepływa rzeka łaski. W świecie rozdartym wojnami, konfliktami, żądzą odwetu i chęcią unicestwienia innych, potrzebny jest namysł wędrowcy który odpoczął na kamieniu i dostrzegł w sobie spokój i harmonię. Stał się gotowym do przemieniania świata; dźwigania jego grzechów na swoich nadwyrężonych barkach. „Po prostu więcej życzliwości i zrozumienia. Musimy spróbować zawrzeć pokój w imieniu tych, którzy nie mogą tego zrobić, ponieważ zostali uwięzieni w przeszłości- pisała Kapka Kassabova- Nawet młodzi ludzie, jeśli zostali poddani praniu mózgu przez starszych, mogą być martwi dla teraźniejszości. Chronos uwielbiał zjadać swoje dzieci.” Jutro zamknięte jest w dłoniach ludzi, opromienione słońcem lub obmyte deszczem oczyszczenia. Nie wolno bać się przekroczyć progu, otworzyć ust, wyszeptać dobra z którego można ulepić wolną od skaleczeń przyszłość.  

niedziela, 31 sierpnia 2025

 

A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?»… Jezus mu odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Jezus zaś powiedział do swoich uczniów: «Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego…(Mt 19,16-26).

Mając ponad dwadzieścia lat człowiek kpi sobie i naigrywa się ze słów, że coś musi zrobić, zmienić, przewartościować. Przy zasobności portfela i konta, wszystko jest chwilą pochwyconego w ekscytacji szczęścia. Młodość potrafi karmić się złudzeniami i poddaje się szybko wyczerpującemu zużyciu. Jest się przekonanym o wieczności ciała i wszystko jest podporządkowane temu iluzorycznemu przeświadczeniu. Zło uzewnętrznia się w miejscach pięknych i niespodziewanie obezwładnia. W pulsującym życiu miasta odkrywa uciechy które zagłuszą każde wewnętrzne poruszenie duszy, znieczulą to, co potrafi uchwycić przenikliwe spojrzenie Chrystusa. Mistrz w tej przejmującej rozmowie, nie karze młodzieńcowi narzucić sobie ubóstwa i poślubić „pani biedy.” Daje mu szansę spojrzenia z innej perspektywy – z pozycji kogoś kto jest wolny i pozbawiony jakichkolwiek zabezpieczeń. „Rządzi tu perspektywa serca, które rysuje to, czego nie ma, aby lepiej dostrzec to, co jest.” Nasz świat stał targowiskiem próżności, a człowiek w nim zakorzeniony marionetką zaślepioną tragiczną parodią posiadania i kolekcjonowania przyjemności. Pod powierzchnią bogactwa kryje się pułapka, zasysająca umysł i wolę, przepaść do której wpadasz i nie możesz już o własnych siłach się wydostać. Według św. Bazylego Wielkiego „grzech jest brzemieniem który ciągnie duszę do piekła.” Zachłanna rzeczywistość obrzydliwie bogatych ludzi z tabloidów, gdzie po pozorami maksymalnie konsumowanych przyjemności, kryje się piekło samotności, niezrozumienia i balansowanie na krawędzie życia i śmierci. Luksus, największa pułapka naszej zagmatwanej egzystencji. W oparach adrenaliny stymulowanej alkoholem, narkotykami i seksem, można spłynąć do rynsztoku. „Życie zwrócone ku pieniądzom jest śmiercią”(A. Camus). Można się w tym zagubić i zatracić, ześwinić jak inny młodzieniec z przypowieści o marnotrawnym synu. Wbrew logice zachłanności, bankrutując można zyskać więcej. „Na wszystko, co jest na świecie, patrz jak na znikający cień i do niczego się nie przywiązuj, niczego nie uważaj za wielkie i w niczym nie pokładaj nadziei”- pouczał św. Jan z Kronsztadzki. Człowiek wywodzący się ze środowiska posiadaczy marzy o czymś więcej. Pomimo posiadania tak wiele, odczuwa niedosyt i rozczarowanie sobą. Pyta się swojego serca, miota się wewnętrznie i szuka natychmiastowego remedium na ten stan rzeczy. Nikt za niego życia nie przeżyje. Ten kto jest zdolny do rezygnacji z czegoś, potrafi być przyjacielem Boga i „biednym bratem wszystkich.” Zaczyna rozumieć ból i łzy świata, kruchość i głód – bezdomność tych którzy urodzili się poza wystawnie umeblowanym życiem. W oczach odtrąconych i zmarginalizowanych jest blik Raju. Nie był wstanie zrozumieć i udźwignąć przynaglenia Chrystusa. Odszedł zasmucony. „Tylko ten jest prawdziwie samotny, kto obcy jest samemu sobie”(I. Brianczaninow). Odszedł zrezygnowany i smutny ! Rzeczywistość ludzka oszalała od pokusy posiadania i konsumowania. Niech mądrym przesłaniem będą dla nas słowa św. Augustyna: „Dobra tymczasowe satysfakcjonują jedynie tych, którzy nigdy nie zaznali nawet pragnienia dóbr wiecznych.”

czwartek, 28 sierpnia 2025

 

Nieśmiertelne zaśnięcie Bożej Matki jest radością dla chórów aniołów. Oto bowiem odchodzi, weseląc się, do wiecznych przybytków i przechodzi do wiecznej radości, do Boga wesela i wiecznych słodyczy. Zdumienie to dziecięca umiejętność dostrzegania faktu śmierci i tego, co po niej następuje. Inteligencja okazuje się siłą samotną wobec przemijania i przechodzenia na drugą stronę, ponieważ śmierć obnaża największy z ludzkich lęków, a nawet niektórych wprowadza w stan rozpaczy. Podszyty niepewnością strach przed temporalnością bytu i wejściem w rzeczywistość nam niewiadomą, choć wyczuwalną na dnie duszy. Jakże karkołomnie tłumaczymy sobie śmierć, opierając się na płochych przesłankach i zapewnieniach innych. „Żywi są trochę niedosłyszący. Są wypełnieni hałasem. Tylko umarli i ci, którzy mają się narodzić wszystko słyszą”- pisał Christian Bobin. Dzisiejsza uroczystość pozwala nam uchwycić sens umierania i przechodzenia do miejsca, przenikniętego nadzieją i obecnością Boga. Kościół w Maryi proklamuje już świat, który stał się „nowym stworzeniem” utkanym ze światłości i miłości Przedwiecznego. Koimesis Matki jest potwierdzeniem tego wielkiego daru życia, który detonował pusty grób Chrystusa i rozświetlił twarze pierwszych świadków Zmartwychwstania. „O, jak źródło życia przez śmierć zdąża do życia ! – powie św. Jan Damasceński- To, co śmiertelne, przez śmierć ma przyoblec w nieskazitelność, bo i Pan natury nie zawahał się śmierć przyjąć. Umiera w ciele, śmiercią śmierć pokonuje, w skazitelności daje nieskazitelność, śmierć swą czyni źródłem zmartwychwstania… O najpiękniejsze odejście, które sprawia, że idziesz do Boga !” Dynamikę i teologię tego wydarzenia odsłania nam ikona, streszczając za pomocą linii i kolorów wizję czegoś zupełnie nowego- zaśnięcie, pogrzeb, zmartwychwstanie i wniebowzięcie- stają się profetyczną opowieścią o misterium każdego z nas. Dzień świtu i przebudzenia. Niebiański kanał rodny przez który trzeba się przeprawić nagim z naręczem dobrych uczynków. Ikona jest kluczem do zrozumienia chwili ostatecznego pochwycenia. Chrystus otoczony mandorlą którą przenika łuna światła, spogląda na ciało swej Matki, położone na marach. W lewej swej dłoni trzyma On figurkę dziecka, odzianą w białe szaty, której głowę spowija nimb. Jest to „dusza jaśniejąca”, którą Ten, który jest Życiem przyszedł zabrać. Dwunastu apostołów „stoi wokół łoża, asystując z lękiem”- są oni świadkami triumfu życia i obecności Raju którego wonność obezwładnia zmysły, bowiem Ta której łono stało się Rajem- uprzywilejowana triumfalnie do niego wchodzi. „Przez Maryję, wstała światłość, co rozproszyła przez Ewę rozlaną na świat ciemność. Pokryta nią ziemia przez Maryję napełniła się światłem”(św. Efrem). Maryja pozostawia nam jakże ważne przesłanie i najbardziej wyrazisty przykład życia. Powtarza nam nieustannie to, co powiedziała zakłopotanym służącym na weselu w Kanie Galilejskiej: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”(J 2,5). Wtedy choćby najbardziej mętna woda, stała się wybornym winem królestwa Bożego. Kto potrafi w pokorze nasłuchiwać słów Chrystusa, potrafi na sposób intuicyjny dostrzec kontury świata, który wyłania się niespodziewanie i wyśpiewuje pieśń wesela, uwalniając ludzkie serca od beznadziei i smutku. Kończę to rozważanie słowami Pieśni Branstaettera: „Wierzymy, że powstaliśmy z miłości. I w miłość się obrócimy. Amen.”

niedziela, 24 sierpnia 2025

 

Dlatego podobne jest królestwo niebieskie do króla, który chciał rozliczyć się ze swymi sługami. Gdy zaczął się rozliczać, przyprowadzono mu jednego, który mu był winien dziesięć tysięcy talentów.  Ponieważ nie miał z czego ich oddać, pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Wtedy sługa upadł przed nim i prosił go: "Panie, miej cierpliwość nade mną, a wszystko ci oddam". Pan ulitował się nad tym sługą, uwolnił go i dług mu darował. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: "Oddaj, coś winien!" (Mt 18,23-35).

Cały świat zatacza wokół ciaśniejsze kręgi. Na szyi zaciska się sznur bezradności i poddania. Czy nie takie uczucia towarzyszą tym, których dług rośnie, a odsetki pęcznieją- odbierając dech i wolę życia ? Żywioł ludzkiego dramatu, naznaczony desperacką decyzją. „Popełnił samobójstwo, ponieważ nie zdołał spłacić długów.” Takie lapidarne informacje pojawiają się w prasowych nekrologach, będących niczym przestroga dla zwlekających z płatnościami na czas. „Życie jest wychowawcą i potrafi zmuszać do posłuszeństwa okropnymi sposobami”- twierdził Mauriac. Wbrew tragizmowi uprzedniej myśli, wobec Boga również jesteśmy niewypłacalnymi dłużnikami, ale nie musimy popełniać samobójstwa ! On nie jest twórcą zła, nie pragnie dla nas cierpienia, ciężarów które nie jesteśmy wstanie unieść. Stąd anulowanie win i rehabilitacja. „Bóg pragnie, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni”(1 Tm 2,4). To główny wątek niedzielnej przypowieści. Brutalna prawda o bezradności i zbawieniu, które wytryskuje z miłosiernego serca Boga. To zdaje się odpowiedź na targające umysł pytanie Piotra o bliźniego i arytmetykę przebaczenia. Ile razy mam przebaczyć ? Komu przebaczyć ? Mistrz odpowiada radykalnie: przebacz siedemdziesiąt siedem razy, czyli zawsze, wszędzie i każdemu (bez względu na okoliczności). Przebaczenie, nie jest aktem wybiórczym, odzwierciedlającym nasze aktualne preferencje. Naprawianie świata rozpoczyna się od gestów dotykających dna portfela i przechodzących następnie do przepastnych krajobrazów wnętrza. Król darował słudze dług w wysokości dziesięciu tysięcy talentów. To suma kosmiczna, zwarzywszy na realia życia w ówczesnej Palestynie. Żaden dzisiejszy bank nie anulowałby takiej ilości pieniędzy, nie mówiąc już o majętnych, choć ciągle pomnażających trzos- indywidualnych biznesmenach. Bezmiar hipokryzji i strzępy szczęścia; rozkład ducha. Wbrew twórczemu humanizmowi, pieniądze muszą pracować, pomnażać się, zamieniać świat w korporację. Niszczyć słabych i budować potęgę gigantów bez sumień. Przebaczenie dla świata jest objawem słabości, nawet szaleństwa. Piekło dzisiejszego świata objawia się w postawie zawłaszczania wszystkiego dla siebie. Brutalnym współzawodnictwie, oślepieniu pod wpływem pieniądza i rozrastającej po jej wpływem władzy. Każdy żyje na własną rękę, ulepiony z iluzji i  poddany perwersji posiadania. Ludzie miasta stają się jakże często pasożytniczą częścią materii pieniądza. Taką postawę przyjmuje sługa, nie potrafiąc ustąpić i darować długu człowiekowi od stu denarów. Nie zdał sprawdzianu z człowieczeństwa i miłości. „Smutna filozofia, która nie chce zrozumieć, że wieczność jest niczym innym jak życiem sprawiedliwego, życiem- jak pisał Czaadajew- którego wzór zapisał nam Syn Człowieczy.” Zawiódł na każdej linii, ogarnięty chciwością i zgubną kalkulacją, stał się istotą z piętnem bankructwa. Kiedy będą domykać wieko jego trumny, usłyszą żałosne brzmienie monet wysypujących się z kieszeni i nogawek. Zamknął tym samym sobie drogę do prawdziwej wolności dziecka Bożego. „Kiedy Bóg zaczyna liczyć nasze długi, to liczby są ogromne, gigantyczne, a ich ostateczną sumą jest śmierć”(A. Maillot). Cud tworzy wołanie o miłosierdzie, a każda sekunda zawahania, odbiera przebaczeniu i miłości siłę przeobrażenia świata w Królestwo Niebieskie. Nie pozwólmy zamknąć się w czasach odbierających oddech współczuciu i wyrównaniu szans dla słabych oraz przygniecionych ciężarem grzechów- ogołacaniu piekła z jego siły !

środa, 20 sierpnia 2025

 

Wakacje spędzam na Bałkanach. Przeleciałem samolotem nad cudownym morzem chmur, aby następnie ujrzeć rozległe i wijące się tanecznie pasma górskie, które odzwierciedlają niepowtarzalne piękno Czarnogóry. Górzysty i zapierający dech w piersiach krajobraz podsyca wyobraźnię do refleksji, że być może biblijny Raj był tutaj, a nie w ziemi palestyńskiej- wydeptanej stopami patriarchów i proroków. Miał rację ojciec Sergiusz Bułgakow mówiąc, że „mądrość objawia się jako piękno, a to piękno jest wyczuwalną sofianicznością świata… czy nie jest to promieniowanie Mądrości, która rozświetla od wewnątrz bezwładne ciało i materię.” Porośnięte lasami zbocza odbijające się w taflach wód, przybierają barwę zielono turkusową, uspokajając szlachetnie zmysł wzroku. Kamienista i gliniasta, pofałdowana i wyprażona w słońcu ziemia, mówi tak wiele o duszy jej mieszkańców.  Maluję słowem obrazy, aby wydobyć ich siłę tak silnie napierającą na ciekawość graniczącą z coraz to nowym doznaniem. Tu przeżywałem święto Przemienienia Pańskiego na wzniesieniu gdzie przycupnęła malutka cerkiew którą umieściłem tu fotografii – dostrzegając w naturze ślad tego jakże świetlistego przeobrażenia. Stojąc otulony porośniętymi szczytami, zabrzmiał troparion święta ze szczególną mocą rezonowania: „Na górze przemieniłeś się, Chryste Boże, i uczniom Twoim, o ile mogli, okazałeś chwałę Twoją.” Poznawanie danego kraju dokonuje się najmocniej przez ludzi, ale również przez aurę miejsca z którego wyrośli i które ukształtowało ich duszę i kulturę. Życie wieczne zaczyna się tu „na ziemi – mówił święty Symeon Nowy Teolog – ponieważ czuję jak całe życie rodzi się we mnie.” Estetyka spojrzenia, barw, smaków, powonienia i ludzkich twarzy potrafiących zbudować braterską wspólnotę ducha i wzajemnego obdarowania. Tu wszystko jest jakby wolniejsze, spokojniejsze, pozbawione nerwowości i pędu znamionującego ludzi świata zachodniego. Nawet wałęsające bezpańskie psy, są życzliwymi gospodarzami miejsca, czekającymi na zauważenie i uwagę wędrowca. Niezmierzoność – słowo klucz którego istotę trudno rozwikłać w tak powierzchownej retrospekcji rzeczywistości. „Świat staje się piękny w wymiarach serca”(O. Elitis). Przeprawiasz się łodzią na drugi brzeg jeziora, a tam kamienna cerkiew i świeżo ułowione ryby na palenisku, wszystko namacalnie przypominające scenę z Ewangelii, gdzie Chrystus po zmartwychwstaniu spożywał na brzegu z uczniami świeżo ułowione ryby. Pomimo upływu czasu to samo detonujące prawidła intelektu doświadczenie – zgoła mistyczne- staje się udziałem człowieka nowoczesności z brzęczącym od naporu sms… telefonem w kieszeni. Po śniadaniu i dobrze wygotowanej, czarnej jak smoła kawie poszedłem zwiedzać sobór świętego Bazylego Ostrogskiego w Nikšiciu. Piękna kamienna bryła świątyni jest świadectwem, nie tylko prawosławnej wiary Czarnogórców, ale również bolesnej historii naporu tureckiego i odwagi narodu powstającego przeciwko obcej okupacji. Na piętrzących się ku górze schodach biegające jaszczurki szukające w szczelinach stopni ocienienia i schronienia. Dwie młode dziewczyny po angielsku i z ubolewaniem informują mnie, że niestety ale cerkiew jest własnością Serbów i to oni sprawują pieczę nad tym miejscem. Co za paradoksy historii ! W wnętrzu łaskami słynąca ikona Hodegetrii przed którą kilka młodych kobiet zanosi modlitwę. Prawdziwa wiara tka się w prostocie, szepcie modlitwy i znaku krzyża który wykreśla się dłonią na ciele, choć tak naprawdę na sercu- aby mocniej kochało i przebaczało.

poniedziałek, 18 sierpnia 2025

 

Przyjęliśmy Ducha niebieskiego, widzieliśmy światłość prawdziwą. Zawsze przeddzień Święta Przemienienia wystawiam przed ołtarzem w kaplicy, ikonę ilustrującą to zdumiewające wydarzenie. Przemierzam wzrokiem każdy fragment tej ikonograficznej wizji, kontemplując fragment po fragmencie, cud ukazania się Boga. Zakomponowanie postaci, ich hieratyczne rozmieszczenie, barwna kolorystyka z dominantą złota- symbolu transcendencji i boskiego splendoru. Wszystko zdaje się wirować, a spojrzenia zaskoczonych uczniów utkwione w Chrystusie, odzwierciedlają udział w najwspanialszym prezencie jaki kiedykolwiek otrzymali. To Święto Piękna, gdzie ogniskuje się najbardziej zaskakująca i przekraczająca ludzką wyobraźnie wizja świata. W tradycji arabskiej istnieje na opisanie tego święta, rymowane powiedzenie: „Święto Przemienienia zwie się koroną lata, a winogrona ozdobą”- jednym słowem celebracja życia i światłości; dzień kiedy chrześcijanie życzą sobie pomyślności i szczęścia. Przesłanie jest wyraźne: człowiek zostaje zaproszony do percypowania w Bożym pięknie. Mamy tu „kalkę” starotestamentalnych proroctw, zapowiadających nadejście Władcy i kondensację największej świętości- Teofanii. „Chwała Pana spoczywała na tej górze Synaj, i okrywał ja obłok przez sześć dni. W siódmym dniu Pan przywołał Mojżesza z pośrodku obłoku. A wygląda chwały Pana w oczach Izraelitów był jak ogień pożerający na szczycie góry” (Wj 24,15-16). W Nowym Testamencie dokonuje się przełamanie dystansu, przepaść pomiędzy człowiekiem a Bogiem zostaje odsunięta. Jak pisał Klemens Aleksandryjski: „Zbawiciel jest polifoniczny i politropiczny, działający na wiele sposobów dla zbawienia ludzi”. Bóg w Chrystusie, staje najbardziej bliski i dotykalne ludzkim zmysłom. Wprawdzie zmysły uginają się pod naporem boskiego oglądu, ale emanacja jest tak silna, że stawia człowieka w nieprawdopodobnej bliskości Chwały. Chrystus jest „Panem Chwały”. Przemienienie Chrystusa- bardzo często akcentujemy tylko ten jeden wymiar, w którym została uobecniona Jego Boskość. Jest jeszcze drugi wymiar świętowania i aspekt afirmatywny- przemienienie człowieka; osobiste doświadczenie obecności Boga i udział w przebóstwiającej impresji światła. Chrystus, który niczym emanujące żarem słońce, rozświetla twarze i dusze ludzkie. „Bóg, Ten, który zajaśniał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Chrystusa”(2 Kor 4,6). Od tego momentu na obliczach ludzkich jaśnieje chwała przyobleczonego w światłość Boga-Przyjaciela człowieka. Piękna i olśniewająca postać Chrystusa- spowitego blaskiem „Dnia Nowego”, czyni z synów Adama- „dzieci światłości”- których przeznaczeniem jest jaśniejące światłem, święte miasto Jezruzalem. Od tego momentu, oczyma duszy człowiek może dostrzegać kontury utraconego Raju. To pragnienie wyrażają słowa najstarszej eucharystycznej anafory św. Jakuba Apostoła: „Daj nam odpoczynek w krainie żywych, w Twoim Królestwie…, gdzie jaśnieje światłość Twego oblicza”.

niedziela, 17 sierpnia 2025

 

Przyprowadźcie Mi go tutaj!» Jezus rozkazał mu surowo, i zły duch opuścił go. Od owej pory chłopiec odzyskał zdrowie (Mt 17, 17-18).

Jakże trudno w zgiełku ekscentrycznego świata i psychologicznym racjonalizacjom rozmaitych zjawisk, przebić się z prawdą o duchowych zniewoleniach które mają bezpośredni wpływ na zdrowie i życie człowieka. „Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę”(Kol 2,8). Wielu ludzi wypiera prawdę o istnieniu rzeczywistości demonicznej, mającej realny wpływ na życie najbliższego im otoczenia. Egzorcyzmy kojarzą się ze średniowiecznymi zabobonami którymi kościół się posługiwał, aby utrzymywać ludzi w strachu, dyscyplinie i karności przed popełnianiem zła. Tak zbudowana opinia przyczyniła się do porzucenia terapeutycznych rytów, na rzecz poszukiwania innych, alternatywnych i niekiedy wadliwych dróg uzdrowienia. „Ten świat- mówił św. Izaak Syryjczyk- nie jest światem Bożym, lecz złudzeniem ludzi, i powszechnie obejmuje oraz wyraża różne popędy, które nazywają się namiętnościami.” Za tymi pęknięciami, stoją ciche podszepty tego, o którym się mówi, iż nie istnieje. „Gdyby oni mogli wszyscy zobaczyć siebie takimi, jakimi naprawdę są”- rozmyślał o utraconym pięknie w człowieku Merton. Cywilizacja w której ludzie przestają się modlić, staje się łatwą przestrzenią do zamieszkania dla obecności wypartej, wyśmianej, przerysowanej na sposób satyryczny. Ateizm wraz z obojętnością na sprawy religii i proklamacją śmierci Boga, zignorował te inferalne przestrzenie i przysłonił je wydumanymi wyjaśnieniami pseudonaukowymi. „Zło klei się do bytu jak pasożyt, wysysa go i pożera”- pisał P. Evdokimov. Chrystus w Ewangelii wiele razy konfrontował się ze złym duchem i wychodził naprzeciw cierpienia tych, których najbliżsi w swojej bezradności do Niego przyprowadzali. Zatrzymuje się na kamienistej drodze Galilei, spogląda w oczy, wyciąga dłoń i stwarza na nowo. Otwiera byt na tajemnicę miłości ! W każdym z tych ubezwłasnowolnionych istnieje zatarty wizerunek- ikona Boga. „Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło”(łk 19,10). Miłość ta jest wielką mocą Królestwa Niebieskiego. Egzorcyzmował nie tylko samych opętanych, ale uzdrawiał świadomość tych, którzy z powątpiewaniem przyglądali się obrzędom uwolnienia. W Chrystusie Bóg wychodzi do swojego kruchego stworzenia. Podnosi go, dotyka, uzdrawia z niewoli i przywraca na powrót harmonię. W powieści Biedaczyna z Asyżu Kazantzakis wkłada w usta św. Franciszka jakże głęboko wyrażoną nadzieję: „Bóg trzyma w ręku gąbkę, którą zmazuje winy. Nie miecz, ani wagę…Gąbkę ! Gdyby mi przyszło malować obraz Pana, przedstawiłbym Go z gąbką w ręku. Wszystkie grzechy będą zmazane, bracie Leonie, wszyscy grzesznicy będą zbawieni.” Mam przed oczami obraz prawosławnego kapłana wchodzącego do meczetu z krzyżem i uzdrawiającego człowieka nad którym muezini nie mieli władzy i byli zatrwożeni zaistniałą sytuacją. Imię Chrystusa miało tak potężną moc, iż pokonało przeciwnika ! „Modlitwa Jezusowa” staje się doskonałym i najprostszym do wyartykułowania ustami egzorcyzmem. Wzywanie imienia Jezus, jest metodą do przemieniania świata; otwierania go na dar miłosierdzia. Promieniuje ono zbawczą siłą i sprasza obecność Tego, na którego słowo świat przebudza się w milczącym zmartwychwstaniu. Dlatego Pan powiedział starcowi Sylwanowi: „Umieść twego ducha w piekle i nie trać nadziei.”