niedziela, 6 kwietnia 2025

 

Zagubiłem początkowe piękno i wspaniałość moją, a teraz leżę nagi i wstydzę się. Piąta niedziela Wielkiego Postu stawia wiernym za wzór świętości Marię z Egiptu – córkę Sodomy, prostytutkę gwałtownie poruszoną łaską. Żyła ona na przełomie V i VI wieku. Ciężko jest słowami odmalować jej dramatyczne życie i wtargniecie w nie Boga. Choć nigdy nie miałem bezpośredniego kontaktu z ulicznicą, to wyobrażam sobie jej uwikłaną w grzechy profesję. „Nierząd jest głęboką samotnością człowieka, śmiertelnym chłodem samotności. Nierząd jest pokusą niebytu, krokiem ku niebytowi. Żywioł lubieżności jest ognistym żywiołem. Kiedy lubieżność przekształca się w nierząd, ognisty żywioł wygasa, namiętność staje się lodowatym zimnem”- pisał Bierdiajew. Wstajesz, myjesz się, wykonujesz na twarzy wyrazisty makijaż, wychodzisz na ulicę i wymieniasz wabiące spojrzenia z tymi, którzy mogą być twoimi potencjalnymi klientami. Zaułek ulicy, czy mała obdrapana nora z łóżkiem, poszarpana pończocha i rozpięty gorset, szelest banknotu i rozchylasz nogi. Oddajesz się za pieniądze, ponieważ towarzyszy ci przekonanie, że już inaczej nie można żyć. Po wszystkim zostaje brud którego nie można zmyć z ciała, ponieważ oblepia potwornie duszę i tłamsi w pułapce umysł. Przychodzi taki dzień kiedy wsiadasz na statek i wraz z żeglarzami dzielisz trud podróży, wydając swoje ciało dla pocieszenia, rozkoszy, namiastki fałszywie pojmowanej miłości. Oni się bawią, a ty już nic nie czujesz – jesteś umarła w każdym włóknie swojej cielesności; toczona zgnilizną duchowej śmierci. Przekazywana z rąk do rąk. Zużyta ! Dobijacie do portu, a ta nieunikniona pauza w pracy zmienia wszystko. Łzy ciemnej otchłani. Przebudzone sumienie i dotknięcie Ducha. W dniu Podwyższenia Krzyża, próbujesz wejść do bazyliki Grobu Pańskiego, a niewidzialna dłoń zatrzymuje ciebie w drzwiach. Nieczystość zostaje na zewnątrz, do środka musi już wejść „dziewica” – czysta owieczka Ukrzyżowanego Mistrza. „Miłość zapala wiarę, oświeca nadzieję. Miłość jest nowym narodzeniem serca. Już nie masz serca takiego jak przedtem, lecz masz nowe serce i ono w tobie żyje. Jesteś nowym stworzeniem. Ponieważ stajesz się tym, co kochasz”(M. Quoist).Spojrzenie Maryi z cudownej ikony i żar przenikający duszę, czynią z niej istotę przebudzoną i przemienioną – pustelniczkę wysuszoną słońcem pustyni, przyjaciółką skorpionów, węży i lwów, oblubienicę której oczy ujrzały zbawienie – świt Raju. W tym miejscu przypomina mi się scena ze Zbrodni i kary Dostojewskiego kiedy Raskolnikow pyta prostytutkę Sonię: „Bóg, cóż On dla ciebie uczynił ? – Uczynił wszystko, szybko wyszeptała, całując znowu jego oczy.” Bóg potrafi z największej ludzkiej nędzy uczynić duszę czystą i zmartwychwstałą. „Miłość zmienia nawet istotę rzeczy”(św. Jan Chryzostom). Cerkiew czci świętą Marię Egipską, ponieważ jest ona wyraźnym przykładem, że można porzucić życie grzeszne, obrośnięte czarną pajęczyną pragnień i pokus. „Świat jest kobietą źle się prowadzącą, przyciągającą do siebie mężczyzn, którzy spoglądają na nią pożądając jej piękna”- jakże aktualne wydają się słowa świętego Izaaka Syryjczyka. W tym dniu równie mocno rozbrzmiewa fragment czytanej na Ewangelii. Otrzeźwia fałszywie sprawiedliwych. Mówi bowiem o pragnieniu zajęcia pierwszego miejsca w Królestwie Bożym. Jakże wymowny akord prawdy o nas: „A kto z was chciałby być pierwszym, niech będzie niewolnikiem wszystkich (Mk 10, 44). Pierwszą jest nierządnica, która przywdziała szatę miłości !

czwartek, 3 kwietnia 2025

 


Cztery dni w Londynie. Cudowna, trwająca cztery kwadranse podroż przez Niemcy, Francję i Niderlandy, aby przesiąść się z autokaru do promu i dotrzeć przez bramę jasnych klifów na Wyspy. „Londyn jest miejscem noclegu dla każdego ptaka”- twierdził  Disraeli. Przeprawa z czterdziestoosobową grupą młodzieży, zawsze jest wyzwaniem i przygodą zarazem. To fascynujące doświadczenie kosmopolitycznego miejsca i wrzeźbionych w nie ludzi. Przemierzaniu topografii miasta o którym się budowało wyobrażenie z książek i opinii tych, którym dane tam było być. Londyn to jakże odmienne miasto od tych, jakie do tej pory poznałem i próbowałem niezgrabnie opisać, czy uszeregować w katalogu odkrytych krain, czy sformułowanej na mój użytek  „architektury fragmentu.” Niespokojne, osadzone na marginesie znanych i przebadanych mi światów. Tak nieprzewidywalne, jak pogoda która swoimi kaprysami zaskakuje przybyszów z odległych miejsc. Na szczęście nie uraczył nas ukośnie padający deszcz, lecz piękna i skąpana w słońcu aura, pozwalająca z niebywałą wprost płynnością przemierzać szlaki turystycznie udeptane i te, które schowane są przed ciekawskimi oczami przybyszów. Najczęściej poznaję jakieś miejsce wedle uprzednio przygotowanej matrycy – tym razem jest zgoła inaczej. Poddany niewiadomej i nucie sceptycznej niedowierzalności, spacerowałem traktami ulic, zaułkami domów, pasażami pod których dachami kłębiły się tłumy Londyńczyków – stanowiących tkankę żywego organizmu miasta. Wzrok fiksował przestrzeń w niespotykany dotąd sposób. Dałem się prowadzić przewodnikowi, będąc zdanym na jego wiedzę i estetyczną wrażliwość kogoś mi zupełnie obcego. Ciekawość i podekscytowanie - to słowa klucze do zrozumienia czegokolwiek. Stare i nowe, połączone w tak trudnej do opowiedzenia harmonii, przenika się i uzupełnia, otwierając się wszystkimi porami materii umysłu na to, co jeszcze nieprzewidziane i odmienne od mojego miejsca zakotwiczenia i wizerunku mijanego codziennie społeczeństwa. Pomimo zatężenia historii i czasu, Londyn potrafił zachować blask wczorajszego i opisywanego na kartach powieści życia sięgającego czasów rzymskich.  Wielokulturowość i wieloreligijność jest zagadką tego miejsca i osadzonego na jego powierzchni człowieka. Wszystko jest takie rozwarstwione, a zarazem scalone tam - gdzie tego wymaga dobro ogółu i wzajemnej komunikacji. Od karnacji skóry, sztuki rozpychającej się z muzealnych przestrzeni na ulicę, po kulinaria w których streszcza się eksperyment z tym, co własne i odmienne zarazem. Pośpiesznie mijanie ludzi. Twarze pogodne, uprzejme, zakotwiczone w odłamkach własnych myśli i losów, które wiatr rzucił na brzeg i pozostawił. Nie rozmijam się z nimi, ale próbuje uchwycić ten język spojrzeń i monologów w tak różnorodnych językach ocierających się zaledwie o słowa Szekspira, czy Dickensa. W sercu miasta Tamiza „płynna historia” lub „najszlachetniejsza rzeka Europy” której brzeg wykreśla obecność mostów, tuneli i barier – które szczelnie i dumnie wypełnia mnogość spacerowiczów. Oprócz miejsc reprezentatywnych i godnych zobaczenia takich jak: Opactwo Westminster Abbey, Big Ben i budynki Parlamentu, Pałac Buckingham, czy katedra świętego Pawła, największe wrażenie zrobiły na mnie parki – zielone płuca miasta: St. James’Park, Green Park, a także Hyde Park, ogrody Kensington i Regent’s Park. Oprócz tego świątynie sztuki: British Museum, The National Gallery of Art, Tate Modern. Przekrój tych estetycznych doświadczeń wymaga jeszcze uporządkowania w czasie i osobnej refleksji. „Londyn jest zagadką.” Obok tych jakże pozytywnych uniesień, towarzyszy mi przeświadczenie, że wraz z rozwojem nowoczesnej i piętrzącej się ku górze architektury, moralność sięga bruku. Na ulicach muzułmańscy radykałowie wykrzykujący tak przejmująco i odważnie imię Allaha. Zawłaszczyli przestrzeń która niegdyś przeszła przez kąpiel chrztu. Skręcam w boczną uliczkę i natrafiam na kościół w którego wnętrzu knajpa, a na beztrosko bawiących się ludzi - z mozaik, fresków i witraży – obserwują nieprzerwanie Chrystus i święci. Desakralizacja ! Patrzę na to i dręczy mnie ból, który chciałbym w sprzeciwie chwili wykrzyczeć, ale nie mam odwagi patrząc na pijany "motłoch bezbożników." Babilon czekający na żywioł ponownej Pięćdziesiątnicy. Ostatecznie umacnia mnie uśmiech moich uczniów. Jest w nich podnosząca na duchu nadzieja i świeżość. Ich zadowolenie z miejsc, które jak myślę na długo naznaczą ich pamięć, stając się ostatecznie radosnym wspomnieniem przestrzeni dla której słowo nadmiar – to zdecydowanie za mało.

sobota, 29 marca 2025

 

Czwarta niedziela Wielkiego Postu. Przeszliśmy połowę drogi pokuty. Odkryliśmy chropowatość kamieni raniących nogi i drzazgi osadzone w osoczu serca. Przytuliliśmy rosochate drzewo Krzyża i ujrzeliśmy strugę światła ze szczeliny Golgoty. Pustynia zaczęła pachnieć eterycznymi olejkami, a święci wskazali nam kierunek wędrówki. Zrozumieliśmy, że jesteśmy grzesznikami – ślepcami, paralitykami, epileptykami, zdrajcami, cudzołożnikami i mordercami – grzesznikami na których oczy Chrystus kładzie błoto i przynagla do obmycia w sadzawce Siloe. Tak wiele biblijnych postaci kotłuje się w człowieku: pełen oporu i ucieczki Jonasz, przynaglony i bezradny wobec powierzonej misji Mojżesz, wadzący się z żywiołami śmierci Noe, poddany próbie wiary Abraham i Hiob, podniesiona z brudu nieczystości Maria z Magdali, Zacheusz wypatrzony na sykomorze i przyjaciel Łazarz wskrzeszony w Betanii. Przesłanie jest proste: Kain nie może posuwać się naprzód ze zwłokami Abla na ramionach. Grzech nie może triumfować. Śmierć musi ustąpić naporowi życia. Ból musi zostać zaakceptowany i ostatecznie przemieniony.„ Cierpienie wprowadza nas w samo serce tajemnicy egzystencji”(J. Danielou). Jeszcze przed nami pełna miłości wytrwałość świętego Jana i próba przez którą będą musieli przejść uczniowie w spowitym nocą zdrady ogrodzie Getsemani. Na wszystkich tych twarzach, pomimo osobistych udręk i wyborów, odzwierciedli się czuła i pełna przebaczenia miłość Mistrza z Nazaretu. Przeniknąć rzeczywistość sensem, a cierpienie – zatopić w nadziei rodzącego się świtu. „Bóg przychodzi z pomocą tym, którzy pragną się leczyć, dając im wiarę”(Teodoret z Cyru). Nieopisana słowami dialektyka wiary i miłosierdzia, zrozumiana najmocniej przez tych, którzy potrafią dostrzec piszący na piasku palec Boga. „Każde uderzenie serca to poryw, w którym Ojciec oddaje siebie. Te uderzenia pompują nam krew Syna, ożywioną Tchnieniem Ducha”(L. Gillet). Oto dlaczego potrzebna jest metanoia – wielka przemiana umysłu i serca, całego naszego rozumienia rzeczywistości, gdyż będąc córą nadziei, jest odrzuceniem rozpaczy – jak głosił świadek i wielki asceta święty Jan Klimak. Życie zwrócone ku Bogu jest kolejnym etapem wielkopostnej drogi, po łzach nowego chrztu, przychodzi czas na pełne duchowej wiosny spotkanie z Chrystusem. Wszystko staje się darem łaski, zaopiekowaniem i euforią radości z odnalezienia daru zbawienia. „Błogosławieni ci, których pragnienie Boga upodobniło się do żądzy ukochanego do ukochanej.”

wtorek, 25 marca 2025

 

Oprócz wiosennego cudu natury, najpiękniejsze są krajobrazy ludzkiego wnętrza. Patrząc na ten widok, wbrew ograniczoności zmysłów, dotykamy tajemnic rozgrywających się poza mimowolną zachłannością oczu. Poznałem wielu ludzi narodzonych po raz drugi. Istoty tracące kontrolę nad własnym życiem. Wykadrowanych z misternie napisanego przez siebie scenariusza osamotnienia i śmierci. Ogarniętych strumieniem miłości tak intensywnie przenikającym duszę, iż poddali się całkowicie i wyłącznie Bogu. Obezwładnieni płakali tak żarliwie, że ich wezbrany strumień stał się sadzawką oczyszczenia- lavacrum. Dzięki genialnemu Diagnoście o szeroko otwartych oczach „podeptany kwiat stał się godnym miłosierdzia.” Wzniesienie ku górze, poczucia bezpieczeństwa, niczym dziecko połączone na powrót pępowiną z matką. Fenomen i factum miłosierdzia tak głęboko obecny w odwiecznej filantropii Boga (Czełowiekoljubiec). W każdym człowieku za fasadą jego duchowych migren, fobii, lęków i demonów, istnieje urodzajna gleba na którą spada deszcz przebaczenia i błogosławieństwa. „Musimy narodzić się z ciała, a następnie z duszy. Oba narodziny są jak łza. Pierwszy rzuca ciało w świat, drugi kołysze duszę do nieba”(Ch. Bobin). Wbrew religijnej wyższości i spoufaleniu sprawiedliwych, to właśnie grzesznicy odczuwają najmocniej ból powtórnych narodzin i pocałunek Boga złożony na ich roztrzaskanym człowieczeństwie. W „łonie matczynym” Przedwiecznego, zagubieni i chorzy- odnajdują schronienie- porzucając wyboistą i raniącą cierniami drogę grzechu. Prostytutka w sakramencie pojednania staje się na powrót dziewicą. Morderca dzieckiem Bożym, a złodziej zrehabilitowanym obywatelem świata i sługą dobra. Notoryczny kłamca i manipulator, pozostaje piewcą prawdy; a ten którego słowa niosły zamęt i podział, nagle odkrywa wielkość uzdrawiającego proroctwa które Bóg położył na jego chropowatym języku i ustach. Jakże często dłonie przestępców stają się strzeliste jak modlitwa lub ofiarnicze jak ołtarz na którym spoczywa Miłość do spożycia. „Ci, którzy mają posiąść nową wartość życia, muszą utracić wszystkie stare wartości”- pisał Brandstaetter. Ubłoceni wkładają godowe szaty czystości i stają świetlistymi, wbrew zalegającym zewsząd ciemnością przyszywającej ich rzeczywistości. „Przeto przyjmuje ostatniego jak i pierwszego- słyszymy w paschalnej homilii św. Jana Chryzostoma- Wszyscy nasyćcie się ucztą wiary, wszyscy przyjmijcie bogactwo miłosierdzia. Niech nikt nie opłakuje ubóstwa, objawiło się bowiem wspólne królestwo. Niech nikt nie opłakuje grzechów, przebaczenie bowiem z grobu zajaśniało.” Ciasny widnokrąg naszych ludzkich sądów, ustępuje pod naporem życia, które obficie udziela ukrzyżowany i zmartwychwstały Chrystus. Dla Niego, pomimo zagmatwanych życiorysów, jesteśmy piękni, mądrzy, prości i godni przemieniającego dotyku. „Raj jest rozproszony, wiem o tym- rozmyślał Yves Bonnefoy- A naszym ziemskim zadaniem, rozpoznać jego kwiaty rozsiane wśród ubogich traw.” Jego przenikliwe i pełne czułości spojrzenie nas tworzy, scala i zatapia w świetle poranka, którego blask nie niknie i rozgrzewa ciepłem dusze skostniałe z zimna. On pisze grzechy na piasku, aby je następnie wymazać z pamięci i historii. „Odpoczniemy ! Posłyszymy, jak śpiewają aniołowie, ujrzymy niebo całe w diamentach, ujrzymy, jak wszystko ziemskie zło, wszystkie nasze cierpienia utoną w miłosierdziu, które napełni cały świat, i życie nasze stanie się ciche, łagodne jak pieszczota”- słyszymy w dramacie Wujaszek Wania Czechowa. Stajemy przed Nim bezradnie nieudolni i pochwyceni pytaniem jak Piotr z Ewangelii: „Czy kochasz Mnie ?”

niedziela, 23 marca 2025

 

Trzecia niedziela Wielkiego postu, inaczej zwana Niedzielą Adoracji Krzyża. W trakcie jutrzni będącej częścią całonocnego czuwania, po wielkiej doksologii, wynosi się na środek cerkwi Krzyż, aby wierni mogli oddać mu cześć. Czas wielkopostnego nawrócenia i przepełniona nadzieją kontemplacja Krzyża. „W śmierci Chrystus przebywa z nami jak gdyby na jednej linii ludzkiej bezradności, cierpienia i lęku tych, którzy przebywają w ciemnościach”(S. Bułgakow). Tylko taka perspektywa odsłania prawdziwy sens Odkupienia. Ten znak łaski, pozostanie tam przez cały tydzień orientując myśli i modlitwy ludzi na misterium miłości Boga do człowieka. „Krzyż to powstanie z martwych, to nadzieja chrześcijan – powie św. Efrem Syryjczyk – Krzyż to siła bezsilnych, lekarz zdrowych… Krzyż to oczyszczenie trędowatych, uzdrowienie paralityków, źródło spragnionych.” Całun smutku spowija czas próby, przygniatając ciężarem belki tak wiele ludzkich sumień, wyborów i powstań z obolałych od potykania się kolan. Bliskość Chrystusa przytulającego i ocierającego łzy smutku; wyjmującego z ludzkich ran drzazgi buntu i niewierności. Resuscytacja wnętrza i na powrót wsłuchanie się w głos sumienia; zdarcie z siebie łachmanów grzechu – rozbłysk wyzwalającej prawdy ! Ludzkość może przyjąć terapeutyczne zstąpienie miłości lub odrzucić. „Bóg króluje z drzewa życia” – odsłania miejsca przebite gwoźdźmi - niczym trofea zdobyte w boju, przekonując świat, że miłość jest silniejsza niż śmierć. „Im bardziej przyszłość zanurza się w mroku, tym bardziej trzeba nam przekonania, że w głębi tej otchłani może wykiełkować coś lepszego, i to w jakimś niemożliwym do przewidzenia kształcie”(J. Guitton). Chrześcijanin jest zaproszony do odkrycia radykalizmu wiary, odnalezienia Drzewa na którym trzeba skłonić głowę i zebrać do naczynia duszy – drogocenne krople krwi Baranka. Tylko taka postawa może ożywić chrześcijaństwo wypalone, wątpiące, zbutwiałe, wynajdujące przeróżne usprawiedliwienia, pozbawione duchowej witalności, obumarłe. W takiej optyce, wszystko staje się błogosławioną tęsknotą, przemienieniem, podekscytowanym oczekiwaniem na noc, która zajaśnieje jak dzień. To miłosne wypatrywanie Raju, kiedy na nowo rozkwitnie drzewo życia - a na nim Ten – który otwiera ranę swego boku, aby rozlała się obficie Miłość. „Lecz o północy każde ciało nagle zamilknie – pisał B. Pasternak - Wiosna rozgłosi wiadomość, że od pierwszego brzasku, śmierć będzie w łunie wielkiego wołania Paschy.”

wtorek, 18 marca 2025

 

Trzeba było wynaleźć literaturę, by Myśl stała się zjawiskiem odczuwalnym. Cieszę się, że ukazała się moja książka pt. „Słowa na krawędzi otchłani. Szkicownik myśliciela.” Refleksje które przedłożyłem czytelnikowi, zrodziły się pod wpływem chwilowych zdumień, irytacji i buntów. Słowa dotykają czasu newraligicznego, rozpiętego pomiędzy doświadczeniem pandemii, a absurdem wojny dziejącej się za naszą wschodnią granicą. Ciągle dokładane i inspirowane prozą życia. Dramat tych następujących po sobie wydarzeń, interpretowany jest z pozycji człowieka wiary i przeniknięty odczuciem nadziei, której choć nikły blask, ale jednak blask, potrafi rozproszyć mrok zwątpienia i nadchodzącej ukradkiem śmierci. Nie zatrzymałem się jednak na tych dramatycznych sekwencjach i systematycznie poszerzałem szkicownik o nowe refleksje. Urósł ku mojemu zdziwieniu do opasłej książki wyrzeźbionej dłutem pióra. Dźwięk zdyszanego komputera na ekranie którego, złożył się fryz czarnych znaków, za którymi schował się oniemiały człowiek, dźwigający na swoich plecach i w duszy, ciężar chwil czekających opowiedzenia i wyjaśnienia. To rodzaj medytacji powstałej w odstępach czasu, mającej na celu dostrzeżenie w historii, czegoś na wskroś transcendentnego – o wiele głębszego niż zasupłany w dramatach ludzki los. Radość, przygnębienie, łzy i bezradność, stanowią osnowę w czytaniu i interpretowaniu świata. Ostatecznym przesłaniem jest uwiarygodnienie chrześcijańskiej nadziei i wiary, przerzucającej most nad przepaściami otchłani. Szkicownik nie powstałby, gdyby nie towarzyszyła mi systematyczna dyscyplina obserwowania świata, dialogowania z nim i ludźmi, a nade wszystko miłość do czytania tekstów – pochłaniania książek – przemierzania krain myśli i oglądania sztuki, która momentami była jak dopływ świeżego powietrza w smogu odrętwiałej od przeciwność egzystencji. Pomimo rozlegle podejmowanych tematów, zawsze przedziera się pragnienie spotkania z Obecnością. Do Niego zwracam się w pełnym ciepła i miłości wyznaniem Pascala: „Nie szukałbyś mnie, gdybyś mnie już nie posiadł.”

niedziela, 16 marca 2025

 

Druga niedziela Wielkiego Postu. Ewangelia proklamowana w świątyni, opowiada o uzdrowieniu Paralityka. Wyobraźnia przybliża nas do tego wydarzenia i umiejscawia nas w centrum dokonującego się cudu. Zobaczyć to z bliska i zastanowić się nad własnym życiem. Ująć to wewnętrznym okiem duszy. Napierające zewsząd tłumy, słuchające Jezusa. Każdy chce być jak najbliżej w bezpośredniej bliskości. Zgiełk i ścisk, podekscytowanie ludzi graniczące z gorączkowością zobaczenia czegoś spektakularnego. Kiedy kogoś kochamy to jesteśmy zdolni do najbardziej irracjonalnego ryzyka, a nawet do uszkodzenia czyjegoś budynku. „W otworze powstałym w glinianej powale ukazały się ręce, a potem twarze ludzkie. Znów odezwały się mocne uderzenia siekier, poszerzających otwór, i na osłupiałych mężów posypały się strugi piasku i okruchy gliny”(R. Brandstaetter). Nagle kilku mężczyzn (być może krewnych lub przyjaciół) i zmiażdżony chorobą człowiek, którego spuszczają na marach przez zerwany gwałtownie dach domu. Nie było innej możliwości dotarcia do Mistrza i natychmiastowego kontaktu ze spojrzeniem i czułym dotykiem Boga. Przekonujemy się namacalnie, że istnieje Ewangelia miłosiernego gestu Tego, który nie tylko zaskakuje i odbiera argumenty swoim oponentom – lecz jest nade wszystko Miłością, przebaczającą grzechy i uzdrawiającą ciało. „Dziecko, odpuszczone są twoje grzechy”- to wstrząsające dla faryzeuszów słowa. W świecie którym przyszło nam żyć, „dotykamy wszystkiego i nic nas już nie może dotknąć” – a szczególnie zstępująca naglę i przenikająca każde włókno naszego jestestwa łaska. „Żyjemy w epoce niesłychanego napięcia nerwowego. Według współczesnej medycyny, większość chorób organizmu ma źródło w psychicznym nieuporządkowaniu. Tragedia współczesnego człowieka polega na tym, że znajduje się pod wpływem zasad, których nie zna lub boi się poznać”(P. Evdokimov). Wszelkie oddzielenie od Boga, może być źródłem niepowodzenia, nieszczęścia a nawet choroby, przed którą medycyna staje się bezradna. Choroba duszy okazuje się poważniejsza niż dolegliwości somatyczne. Jesteśmy paralitykami innego rodzaju, zdruzgotani niemocą i bardzo często samotni – pozbawieni ramion i dłoni ludzi którzy poniosą nasze zbolałe ciało i duszę do lecznicy. Dom wypełniony Obecnością i każda szczelina jego murów, przez która przepływa żywioł światła i oczyszczenia, miłości i wskrzeszającej siły życia. Oczy uzdrowionych to już krajobrazy zmartwychwstania. Wstać i wziąć swoje łoże, to znaczy „podnieś to, co ciebie nosiło, zmień los ciężaru, aby to, co było świadectwem słabości, stało się dowodem zdrowia…”(Piotr Chryzolog). Kiedy się pokajamy i żałujemy za naszego grzechy, dokonuje się nasze uzdrowienie i otwiera się przed nami droga do przebóstwienia. „Twe wszechpotężne słowo będzie zdolne oczyścić me ciało przepełnione słabością, gdy ja wołam do Ciebie z płaczem”- wyzna św. Grzegorz z Nareku. Dzisiejsza niedziela stawia przed nami oprócz uzdrowionego paralityka, charyzmatycznego biskupa,  piewcę taboryckiego światła „herolda łaski” – św. Grzegorza Palamasa – arcybiskupa Tesalonik. Jego wkład teologiczny w życie Cerkwi jest nieprzeceniony i po dziś dzień jego myśl i  intensywne życie wewnętrzne, staje się niedoścignionym wzorem dla chrześcijan prawosławnych. Wedle niego, człowiek jest wspaniałym darem Boga, syntezą świata widzialnego i niewidzialnego, streszczeniem całego stworzenia: „Człowiek, a więc owa wspaniała istota żywa na małym świecie jest streszczeniem wszystkich rzeczy, rekapitulacją dzieł Bożych.” Palamas definiując przebóstwienie, twierdzi następująco: „Łaska Boża to ta energia Boga, mocą której zstępuje On łaskawie, aby zbawić wszystkich, którzy okazali się godni przeobrażenia w Chrystusa w Duchu.”