Czy ChatGPT zwolni człowieka
z twórczego myślenia o świecie i jego zawiłych problemach ? Czy nie trzeba już
czytać książek i podejmować aktywności umysłu, tak aby reflektować świat wedle
prawideł rzetelnie nagromadzonej wiedzy, popartej własną – osobistą refleksją ?
A może szkoła, czy uniwersytet zdają się czymś anachronicznym, wobec tak
sprawnych i błyskawicznie myślących z nas narzędzi, co raz to nowszych
technologii przetwarzania i wykorzystywania wiedzy ? Szkoła w chmurze z
wirtualnymi belframi dozującymi wiedzę do potrzeb i sprawności intelektualnych
dzieci i młodzieży, zasiadających przed ekranem z paczką chipsów i puszką energetyka
w dłoni ! W tych refleksjach jest niepokój o człowieka jutra. Jeżeli bliska mi
osoba która wedle mojej wiedzy, w życiu przeczytała z dozą ogromnego trudu,
zaledwie trzy książki, pisze do mnie spójne i rzeczowe sms., dotykające zawiłych
problemów o których nie miałaby zielonego pojęcia, to już jest powód do
zmartwienia. „Wyobrażam sobie, że za kilka lat na większość pytań zapytań w wyszukiwarce uzyskasz odpowiedź bez
konieczności zadawania pytań. System po prostu będzie wiedział, że chcesz to
zobaczyć” – pisał ku mojemu przerażeniu Ray Kurzweil. Młody człowiek jak sum
przyssany do telefonu, otrzymuje papkę wiedzy do której nie dochodził psychologicznie
objaśnionymi etapami skoków rozwojowych – przechodząc przez wszystkie urokliwe
stadia satysfakcji i ekscytacji wiedzą – odkładaną precyzyjnie, niczym warstwy
smacznego tortu. Wszystko jest natychmiast poddane, poza prężącymi się zwojami synaps
i drobnych eksplozji intelektu. Mądrość zdobywa się proporcjonalnie do tego, jak
mocno jesteśmy wstanie wykrzesać w sobie wolę zgłębienia tego, co jeszcze nie
zgłębione. Pozbawieni tego, powracamy do epoki kamienia łupanego – odciskając jedynie
na ścianie groty kształt dłoni i mamrocząc coś w obawie przed mającym nadejść
niebezpieczeństwem. Proces zaangażowanego myślenia, wymaga trudu i ociężałości,
marszczącego się czoła pod brzemieniem ciężaru myśli. Wydajemy się z pozoru
tacy inteligentni i elokwentni, ale jak przychodzi moment rzeczywistej
weryfikacji wiedzy, wychodzi żenujące i pochmurne oblicze człowieka pustki, scalonego
z krzemowym obwodem telefonu. Mam przed oczami XIX i XX wiecznych myślicieli
otoczonych, warownymi murami książek z pod których wyłania się zarys człowieka
poszukującego i stawiającego milowe pytania. Podążanie za pytaniami i nocnymi poderwaniami,
aby uszczuplić komfort wypoczynku i zanotować na kartce papieru ideę – która jest
tą własną i rewolucyjną – zmieniającą bieg jutra i ślad na drodze historii. Na każdej
pożółkłej stronnicy wyciąganej i chowanej w jakimś określonym rytuale książki,
pozostaje nie tylko odcisk linii papilarnych, ale zużycie, którego wypadkową
jest poszerzanie kolejnych granic mądrości. Jestem realistą i mam świadomość,
że pewnych procesów nie można już zatrzymać, można jedynie wciskać hamulec, aby
wytwory tych skomplikowanych technologii w peletonie o laur zwycięstwa, choć
trochę spowolniły i nie uczyniły z nas istot zdanych na wyrocznie wyszukiwarki,
podłóg której kształtuje się nasz światopogląd i co gorsza, codzienna recepta
na szczęśliwe życie. Obawiam się tych podszytych entuzjazmem prognoz dotyczących
zastosowania sztucznej inteligencji, tego przeświadczenia bycia bogami nauki. „W nadchodzących latach
będziemy świadkami technologii, które pozwolą nam sterować maszynami za pomocą umysłu,
komunikować się telepatycznie i żyć znacznie dłużej”(M. Kaku). Przez te
prognostyki przebija dla mnie poczucie niebezpieczeństwa i próba wydobycia na
powrót kogoś na kształt nadczłowieka – próbującego
się wydrzeć przemijaniu, śmierci, a nade wszystko mądrości i zamiarom Boga. W
dialogu Kiriłłowa ze Stawroginem w powieści Biesy,
pojawiają się słowa: „Przyjdzie, a imię jego będzie Człowiek-Bóg. Bóg-Człowiek
? Nie. Człowiek-Bóg, w tym cała różnica.”