środa, 16 lipca 2025

 

Czy ChatGPT zwolni człowieka z twórczego myślenia o świecie i jego zawiłych problemach ? Czy nie trzeba już czytać książek i podejmować aktywności umysłu, tak aby reflektować świat wedle prawideł rzetelnie nagromadzonej wiedzy, popartej własną – osobistą refleksją ? A może szkoła, czy uniwersytet zdają się czymś anachronicznym, wobec tak sprawnych i błyskawicznie myślących z nas narzędzi, co raz to nowszych technologii przetwarzania i wykorzystywania wiedzy ? Szkoła w chmurze z wirtualnymi belframi dozującymi wiedzę do potrzeb i sprawności intelektualnych dzieci i młodzieży, zasiadających przed ekranem z paczką chipsów i puszką energetyka w dłoni ! W tych refleksjach jest niepokój o człowieka jutra. Jeżeli bliska mi osoba która wedle mojej wiedzy, w życiu przeczytała z dozą ogromnego trudu, zaledwie trzy książki, pisze do mnie spójne i rzeczowe sms., dotykające zawiłych problemów o których nie miałaby zielonego pojęcia, to już jest powód do zmartwienia. „Wyobrażam sobie, że za kilka lat na większość pytań zapytań w  wyszukiwarce uzyskasz odpowiedź bez konieczności zadawania pytań. System po prostu będzie wiedział, że chcesz to zobaczyć” – pisał ku mojemu przerażeniu Ray Kurzweil. Młody człowiek jak sum przyssany do telefonu, otrzymuje papkę wiedzy do której nie dochodził psychologicznie objaśnionymi etapami skoków rozwojowych – przechodząc przez wszystkie urokliwe stadia satysfakcji i ekscytacji wiedzą – odkładaną precyzyjnie, niczym warstwy smacznego tortu. Wszystko jest natychmiast poddane, poza prężącymi się zwojami synaps i drobnych eksplozji intelektu. Mądrość zdobywa się proporcjonalnie do tego, jak mocno jesteśmy wstanie wykrzesać w sobie wolę zgłębienia tego, co jeszcze nie zgłębione. Pozbawieni tego, powracamy do epoki kamienia łupanego – odciskając jedynie na ścianie groty kształt dłoni i mamrocząc coś w obawie przed mającym nadejść niebezpieczeństwem. Proces zaangażowanego myślenia, wymaga trudu i ociężałości, marszczącego się czoła pod brzemieniem ciężaru myśli. Wydajemy się z pozoru tacy inteligentni i elokwentni, ale jak przychodzi moment rzeczywistej weryfikacji wiedzy, wychodzi żenujące i pochmurne oblicze człowieka pustki, scalonego z krzemowym obwodem telefonu. Mam przed oczami XIX i XX wiecznych myślicieli otoczonych, warownymi murami książek z pod których wyłania się zarys człowieka poszukującego i stawiającego milowe pytania. Podążanie za pytaniami i nocnymi poderwaniami, aby uszczuplić komfort wypoczynku i zanotować na kartce papieru ideę – która jest tą własną i rewolucyjną – zmieniającą bieg jutra i ślad na drodze historii. Na każdej pożółkłej stronnicy wyciąganej i chowanej w jakimś określonym rytuale książki, pozostaje nie tylko odcisk linii papilarnych, ale zużycie, którego wypadkową jest poszerzanie kolejnych granic mądrości. Jestem realistą i mam świadomość, że pewnych procesów nie można już zatrzymać, można jedynie wciskać hamulec, aby wytwory tych skomplikowanych technologii w peletonie o laur zwycięstwa, choć trochę spowolniły i nie uczyniły z nas istot zdanych na wyrocznie wyszukiwarki, podłóg której kształtuje się nasz światopogląd i co gorsza, codzienna recepta na szczęśliwe życie. Obawiam się tych podszytych entuzjazmem prognoz dotyczących zastosowania sztucznej inteligencji, tego przeświadczenia bycia bogami nauki. „W nadchodzących latach będziemy świadkami technologii, które pozwolą nam sterować maszynami za pomocą umysłu, komunikować się telepatycznie i żyć znacznie dłużej”(M. Kaku). Przez te prognostyki przebija dla mnie poczucie niebezpieczeństwa i próba wydobycia na powrót kogoś na kształt nadczłowieka – próbującego się wydrzeć przemijaniu, śmierci, a nade wszystko mądrości i zamiarom Boga. W dialogu Kiriłłowa ze Stawroginem w powieści Biesy, pojawiają się słowa: „Przyjdzie, a imię jego będzie Człowiek-Bóg. Bóg-Człowiek ? Nie. Człowiek-Bóg, w tym cała różnica.”