Pod naskórkiem
rzeczywistości skwierczą siły których nie sposób pojąć i objąć trzeźwą oceną. „Szczęśliwy,
kto oglądał świat w chwilach przemiany i przełomu”- pisał poeta Tituczew. Pomimo
beztroskiego czasu wakacji na świecie rozgrywają się pełne obaw wydarzenia, a wentyl bezpieczeństwa okazuje się być
nieszczelnym i nie prognozuje spokoju w który chcielibyśmy naiwnie wierzyć. Ukraińskie
pociski niczym „świąteczne prezenty” uderzyły w Moskwę. Zamiana i bycie
intruzem, spotka się z nowym odwetem i spektakularnym upuszczeniem krwi. To nie
klincz, a jedynie brak czujności zatopionego w śnie miasta które przez wieki
odstraszało wrogich olbrzymów. Tutaj role nie są rozpisane jak w teatrze, a u
góry zapadają decyzje o których zwykły człowiek nie ma zielonego pojęcia. Czy
jest wyjście z impasu wojny która dzieje się za naszą wschodnią granicą i zdaje
się, że szybko nie nastąpi koniec – więcej rozszerzy swój krąg śmierci dalej ? To domino w którym jeden element wprawia w ruch następny, aż do finalnej katastrofy
w której trudno deliberować kto jest faktycznym zwycięzcą a kto przegranym. Paliwem
wojny są zawsze ludzkie istnienia i ceremonialny pokaz sił tych, którzy decydują
z bezpiecznej odległości od frontu, gdzie ziemię spulchnia truchło poległych
żołnierzy przekonanych o wyjątkowości osobistego patriotyzmu– wypadkowa bezsensownie
zaaplikowanej śmierci. Różne siły próbują wyszarpać okruchy prawdy i
usprawiedliwić swoje racje posunięte na rubieże bestialstwa i gwałtu. Wielka
Mateczka Rosja prowadząc „świętą wojnę” próbuje wyjść z twarzą i będzie ją kontynuować,
dopóki z ukraińskich miast nie pozostaną zgliszcza a jej dzieci zaczną mówić
językiem Tołstoja. To intratny biznes dla każdej ze stron w cieniu których
bogacą się ci, którzy wylewają do szkieł kamery łzy – pełni emocjonalnego i
komicznego na wskroś rozrzewnienia. Ukraina się broni, ale jest pyszna będąc
przekonaną, że jest obrończynią Zachodu i europejskiego porządku który w rzeczy
samej wydaje się czymś płochym i zapleśniałym. „Człowiek jest nieszczęśliwy nie
przez to, co mu się przydarza, ale przez to, jak to przyjmuje”(M. Gogol). Bronią
się amerykańską bronią i miarowo oddychają, ponieważ kroplówka dolarów ciągle
aplikuje możliwości kontynuowania czegoś, co wydaje się powolną agonią rozciągniętą
w okrutnym fatum czasu. Nie wiem ile się jeszcze będzie bronić Ukraina, kiedy
patrzę jak kwiat jej młodzieży siedzi na wakacjach w Polsce i spija zimne piwo
w pubach. Pytam grupę młodych Ukraińców dlaczego nie walczą za swoją ojczyznę ?
Popukali się w czoła i powiedzieli, że nie będą umierać za politykę oligarchów
rozkradających kraj. Również Europa rozkłada się, ponieważ trawią ją wewnętrzne
wojenki poszczególnych frakcji, okopanych po prawej i lewej stronie barykady. „Wskaż
im tajemnicę wolności. Podaruj im dar wolności”- tak profetycznie wołałby Chomiakow-
spoglądając ukradkowo na obecną wrzawę zwalczających się sił. Wszyscy tak bardzo
marzą o pokoju, że zbroją się po zęby ! Tylko niczego nieświadomi turyści na
plażach wyprażonych w słońcu, ulegają błogiemu przeświadczeniu, że wojna to
gdzieś tam – gdzie już w hotelach nie serwują drinków, a zamiast głośnej muzyki
zalega symfonia artyleryjskich dział i taniec porozrzucanych chaotycznie martwych
ciał. Chciałbym mieć odrobinę więcej optymizmu którego sens tak dojmująco
wyraża myśl Tischnera – „nie szuka się raju na zawsze utraconego, lecz ziemi od
wieków obiecanej.” Najtrudniejsza jest droga tego dramatu, przez którą
przeturla się historia i wraz z nią człowiek poszukujący namiastki świętego spokoju.