piątek, 25 lipca 2025

 

Nieustannie się módlcie ! (1Tes 5,17). Czas wakacji bez wątpienia sprzyja modlitwie. Nie tylko tej liturgicznej, gdzie doświadczamy miłosnego wrzenia wspólnoty – ale nade wszystko osobistej, skrytej – dokonującej się na peryferiach i otulonej ciszą samotności. Modlitwa to akt pamięci o Tym z którym chcemy dialogować i podtrzymywać intensywną relację. Rozmowa nigdy nie jest monologiem, nawet jeśli pojawi się drażniące umysł przeświadczenie, że Ten do którego mówię, przestał mnie słuchać i już nie odpowiada. Bóg nawet jeśli przysnął to słucha ! „Modlitwa jest „rozmową” rozumu z Bogiem – pouczał Ewagriusz z Pontu- Przeto poszukaj stanu potrzebnego umysłowi w tym celu, by bezpowrotnie zdążać do Pana i rozmawiać z Nim bez żadnych pośredników.” Modlitwa rzeźbi chrześcijanina i pozwala mu zachować trzeźwość umysłu, wyciszenie serca i świetlistość spojrzenia na świat który go zewsząd otacza. Ten sam wspomniany już mistrz życia duchowego przekonuje, że „jeśli jesteś teologiem, to modlisz się prawdziwie, a jeśli modlisz się prawdziwie, to jesteś teologiem.” Historia chrześcijaństwa to wielokrotnie poświadcza, że wielu wybitnych myślicieli potrafiło pobłądzić i zejść na manowce, kiedy porzucili intensywne życie duchowe wpadali w pułapkę herezji; pielęgnując jedynie przestrzeń intelektu i osobiste przeświadczenie o słuszności swoich mglistych prawd. „Gdy rozum napełni się miłością do Boga, potrafi zburzyć świat śmierci oraz pozbawia się obrazów, żądz, mędrkowania, aby stać się radością i dziękczynieniem. Wtedy właśnie doświadcza zwycięstwa nad śmiercią”(O. Clement). Potwierdzeniem tego są liczni święci prawosławia. Ich życie i oddech tak silnie się zintegrowały, że potrafili żyć w Bogu – obleczeni Jego światłem – nie przestając wołać: „Uczyń z mojej modlitwy sakrament Twojej obecności.” Można siedzieć nad brzegiem morza, naprzeciw kłębowiska roznegliżowanych ciał i modlić się, wchodząc w cudowne i najbardziej intymne przestrzenie Boga. To jest naprawdę możliwe, bez konieczności zwijania się w kokon i przymrużania oczu na natarczywą i barwną zewnętrzność. „Wezwaniu imienia Boga towarzyszy Jego bezpośrednie objawienie, gdyż imię jest formą Jego obecności”(P. Evdokimov). Dlatego tak charakterystyczna dla Wschodu „modlitwa serca” utkana z powtarzanego nieprzerwanie wezwania: „Panie Jezus Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną grzesznikiem.” Modlitwa ewangelicznego celnika w której streszcza się pokora, absolutne oddanie i synowska miłość człowieka będącego kruchym naczyniem, czekającym napełnienia łaską. Tutaj wszystko jest pielgrzymką ku miejscu serca w którego centrum jest Obecność ! Świat w którym człowiek przestał się  modlić jest przestrzenią o zwiotczałej strukturze, skazanej na dotknięcie pesymizmem i cieniem śmierci. Bez modlitwy, człowiek skazany jest na afirmację siebie- pustkę w której rozlega się lodowata pokusa samounicestwienia. Dionizy Areopagita mówi o przezwyciężeniu tego impasu w traktacie pt. Imiona Boże: „Kolisty ruch duszy polega na jej wejściu w siebie przez oderwanie się od rzeczy zewnętrznych oraz jednoczące skupienie się jej mocy.” Mój przyjaciel zasadził drzewo cedrowe przywiezione z Palestyny. Ma wiele obaw czy przyjmie się w tym klimacie i właściwie zakorzeni. Usiadłem przy nim i jak biblijni starcy – wezwałem Imienia Pana !