Nieustannie
się módlcie ! (1Tes 5,17). Czas wakacji bez wątpienia
sprzyja modlitwie. Nie tylko tej liturgicznej, gdzie doświadczamy miłosnego
wrzenia wspólnoty – ale nade wszystko osobistej, skrytej – dokonującej się na
peryferiach i otulonej ciszą samotności. Modlitwa to akt pamięci o Tym z którym
chcemy dialogować i podtrzymywać intensywną relację. Rozmowa nigdy nie jest
monologiem, nawet jeśli pojawi się drażniące umysł przeświadczenie, że Ten do
którego mówię, przestał mnie słuchać i już nie odpowiada. Bóg nawet jeśli
przysnął to słucha ! „Modlitwa jest „rozmową” rozumu z Bogiem – pouczał Ewagriusz
z Pontu- Przeto poszukaj stanu potrzebnego umysłowi w tym celu, by bezpowrotnie
zdążać do Pana i rozmawiać z Nim bez żadnych pośredników.” Modlitwa rzeźbi
chrześcijanina i pozwala mu zachować trzeźwość umysłu, wyciszenie serca i
świetlistość spojrzenia na świat który go zewsząd otacza. Ten sam wspomniany
już mistrz życia duchowego przekonuje, że „jeśli jesteś teologiem, to modlisz
się prawdziwie, a jeśli modlisz się prawdziwie, to jesteś teologiem.” Historia
chrześcijaństwa to wielokrotnie poświadcza, że wielu wybitnych myślicieli
potrafiło pobłądzić i zejść na manowce, kiedy porzucili intensywne życie
duchowe wpadali w pułapkę herezji; pielęgnując jedynie przestrzeń intelektu i
osobiste przeświadczenie o słuszności swoich mglistych prawd. „Gdy rozum
napełni się miłością do Boga, potrafi zburzyć świat śmierci oraz pozbawia się
obrazów, żądz, mędrkowania, aby stać się radością i dziękczynieniem. Wtedy właśnie
doświadcza zwycięstwa nad śmiercią”(O. Clement). Potwierdzeniem tego są liczni
święci prawosławia. Ich życie i oddech tak silnie się zintegrowały, że
potrafili żyć w Bogu – obleczeni Jego światłem – nie przestając wołać: „Uczyń z
mojej modlitwy sakrament Twojej obecności.” Można siedzieć nad brzegiem morza,
naprzeciw kłębowiska roznegliżowanych ciał i modlić się, wchodząc w cudowne i
najbardziej intymne przestrzenie Boga. To jest naprawdę możliwe, bez
konieczności zwijania się w kokon i przymrużania oczu na natarczywą i barwną zewnętrzność.
„Wezwaniu imienia Boga towarzyszy Jego bezpośrednie objawienie, gdyż imię jest
formą Jego obecności”(P. Evdokimov). Dlatego tak charakterystyczna dla Wschodu „modlitwa
serca” utkana z powtarzanego nieprzerwanie wezwania: „Panie Jezus Chryste, Synu
Boży, zmiłuj się nade mną grzesznikiem.” Modlitwa ewangelicznego celnika w
której streszcza się pokora, absolutne oddanie i synowska miłość człowieka będącego
kruchym naczyniem, czekającym napełnienia łaską. Tutaj wszystko jest pielgrzymką
ku miejscu serca w którego centrum jest Obecność ! Świat w którym człowiek
przestał się modlić jest przestrzenią o
zwiotczałej strukturze, skazanej na dotknięcie pesymizmem i cieniem śmierci.
Bez modlitwy, człowiek skazany jest na afirmację siebie- pustkę w której
rozlega się lodowata pokusa samounicestwienia. Dionizy Areopagita mówi o
przezwyciężeniu tego impasu w traktacie pt. Imiona
Boże: „Kolisty ruch duszy polega na jej wejściu w siebie przez oderwanie
się od rzeczy zewnętrznych oraz jednoczące skupienie się jej mocy.” Mój przyjaciel
zasadził drzewo cedrowe przywiezione z Palestyny. Ma wiele obaw czy przyjmie
się w tym klimacie i właściwie zakorzeni. Usiadłem przy nim i jak biblijni starcy
– wezwałem Imienia Pana !