sobota, 22 stycznia 2022

Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni (Hi 19, 25). Dość częstym tematem moich rozmyślań w ostatnim czasie jest problem zła. Pewnie nie powinno to nikogo za specjalnie dziwić, że teolog zajmuje się tym „granicznym” i trudnym do rozwikłania problemem. „Największą tajemnicą jest sama możliwość uzyskania chociażby okruchów wiedzy”(L. Broglie). Wczoraj wieczorem w rozmowie telefonicznej z moim przyjacielem, doszliśmy do wspólnego wniosku, iż ludzie wrażliwi- posiadający jakiś zasób wiedzy z zakresu humanistyki, z wielki trudem egzystują w tak wewnętrznie sprzecznym i szarpanym przez siły zła świecie. Wystarczy zrobić przegląd mediów informujących o tym, co się dzieje na świecie, aby przekonać się jak katastrofalne są skutki ludzkiej wolności. „Gorycz życia to żal, że nie możemy mieć nadziei, że nie słyszymy już rytmów, które zapraszają nas do odegrania naszej roli w symfonii stawania się”- pisał G. Bachelard. Krajobraz szczelnie zakamuflowanego zła przenikający sanktuaria ludzkich serc. Oczywiście nie można generalizować i identyfikować tego, co zewnętrzne i narzucające się oczom, jako rzeczywistości do cna zepsutej, chorobotwórczej i pozbawionej dobra. Byłby to niepełny i zafałszowany obraz rzeczywistości. Od początku historii świata- od pierwszego nieposłuszeństwa istot wolnych- pierwocinami ludzkiej wolności są dobro i zło. Nie można wyjaśnić obecności zła bez wolności. Dostojewski głębiej niż ktokolwiek inny rozumiał, że zło jest dzieckiem wolności. Rozumiał jednak także, że bez wolności nie ma dobra. Mądrość żydowska przytacza jakże barwną historię stworzenia człowieka i obdarowania go darem wolności. Kiedy Bóg zobaczył po czasie, jak człowiek korzysta z tego daru, to zapłakał. „Przestraszyłem się strasznej siły człowieka”- nakreślił te słowa Warłam Szałamow- człowiek który otarł się o piekło gułagu. Oczywiście, że zło jest bardziej krzykliwe, manifestujące się i sprzedające o wiele mocniej niż dobro w zaciszu którego rodzi się ledwie dostrzegalna ludzka świętość i heroizm. W starożytnej katechezie dwóch dróg, czytamy: „Bóg dał synowi człowieczemu dwie drogi, dwa sposoby postępowania i dwa cele.” Wnioskujemy z tego fragmentu, że w człowieku przecinają się i wymagają konieczności wyboru dwie drogi i postawy: dobra i zła; śmierci i życia. Nie można uciec przed tym wyborem, czy zdystansować się od odpowiedzialności za otaczającą człowieka rzeczywistość. Jeżeli zło będzie się nawarstwiać piramidalnie, to świat zostanie przygnieciony ciężarem ludzkich cierpień; utopi się w morzu obojętności i cierpienia. „Człowiek chce uciec przed dręczącym problemem zła w sferę neutralną i tym zamaskować swoją zdradę Boga”(M. Bierdiajew). Ateiści porzucając jakąkolwiek drogę dialogu z Bogiem, zrezygnowali z wyjaśniania problemu zła i możliwości jego oddziaływania na różne sfery życia ludzkiego. Pomijają go i przemilczają, ponieważ uchylenie tych drzwi spowodowałoby lawinę pytań- niczym drobnych kamyków mozaiki jaką jest teodycea. „Eliminując Boga, ateizm czyni zło bardziej realnym i bardziej jadowitym.” Gdy w ludziach umiera potrzeba dobra i miłości, pokoju i szlachetności postaw, wtedy wirus zła zatruwa ich dusze, a następnie wybucha wojna- przynosząca żniwo bezsensownych śmierci. Jakże przejmujący tragizm zła i cierpienia ! Sparafrazuję jeden z tytułów obrazów Goyi: Gdy dusza śpi, to budzą się monstra. Jeśli umiera duchowość, to w jej miejsce przychodzi niszczący międzyludzkie relacje chorobotwórczy egoizm jednostki, trawiony bezbożną ideologią pustki. Wtedy rodzi się piekło. Miejsce jak powie jeden Ojców Pustynii: „Tam, gdzie nie można nikogo zobaczyć twarzą w twarz.” Miejsce pozostawionych ruin, czekających na świt nadziei i ocalenia. „Uleczmy człowieka z jego szaleństwa, a natychmiast jego natura będzie wstanie spojrzeć na rzeczy natury bez strachu”- pisał żyjący w XII wieku Wilhelm z Saint- Thierry. Uzdrowienie wolności dokonuje się przez miłość Tego, który ostatecznie zdruzgotał u źródła zło. Pascha Chrystusa jest wyrazem największej filantropii Boga. „Nadejdzie czas, kiedy świat chrześcijański odbuduje swą jedność i rozpocznie- z całą mocą i pokora- wielkie boje duchowe: o pokój między ludźmi, o samoograniczenie, które uwolni pragnienia od szaleństwa wybujałego konsumpcjonizmu i niepohamowanej seksualności, aby stawić czoło siłom nicości perwersyjnego nihilizmu, mających wywołać rozkład w duszach, wydać je na pastwę wulgarności, szyderstwa, przemożnej rozpaczy…”(O. Clement). Nadzieja przenika ludzi los. Według Orygenesa należy pojąć z całą siłą istnienia, „że jeden jedyny święty poprzez modlitwę staje się w walce silniejszy niż cały tłum grzeszników.” Jutro może być lepsze niż dzisiaj. „Wszystko będzie dobrze”- przekonuje nas mistyczka Julianna z Norwich. Mroczna strona otaczającego zewsząd nas świata, może zostać opromieniona światłem wschodzącego Słońca „Jest bowiem Synem Bożym. Zbawiającym rodzaj ludzki.”