sobota, 29 stycznia 2022

Czyż nie wiecie o samych sobie, że Jezus Chrystus jest w was ?(2 Kor 13,5). Podzielam wątpliwości wielu ludzi wierzących próbujących wgryzać się w ciało świata i być świadkami Ewangelii na co dzień. Zmagamy się z lękiem jak wyjść naprzeciw tych dla których chrześcijaństwo jest jedynie skansenem form i pustego moralizatorstwa. To bardzo często orka na ugorze; mentalny rodzaj męczeństwa. Jakże trudno jest spojrzeć oczami drugiego na sprawy które dla nas są tak oczywiste, a dla innych to skok w przepaść. Kiedy pojawia się słowo „Bóg” w niektórych ludziach uzewnętrznia się coś tak paraliżującego, iż chcieliby uciec od tego trapiącego przypomnienia budzącego uśpione pokłady sumienia. Wyparcie- ten termin z psychologii najlepiej obrazuje ten stan rzeczy. Cogito nie jest ostateczną i doznaniową rzeczywistością. To jedynie wyboista droga poznania- odkrycie w bólach duchowego przemienienia Innego. „Znam jedynie Boga i duszę, nic poza nimi”- powie św. Augustyn. Już dzisiaj nikt nie stawia pytania o Boga, dla wielu to jedynie kategoria historyczna, kulturowa- pojemnościowe słowo pod które można włożyć wszystko i nic zarazem. Poruszamy się w świecie ludzi skupionych na sobie, pozbawionych wewnętrznych motywacji do penetrowania światów będących poza nimi, albo w głębi nich samych- uśpionych i podświadomie wypartych. Ta wszechobecna niewiara bierze się z odbóstwienia świata, skoncentrowaniu uwagi na rzeczach miałkich, ulotnych i bardzo często egoistycznych. Inteligencja wyprowadzająca ślepców na peryferia i zamykająca dusze na miłosny dialog poznania i bycia poznanym. Jałowa pustynia i egzystencjalna pustka, łatana przyjemnościami pozwalającymi na chwilę uśmierzyć chęć poszukiwania innych światów; stawiania milowych pytań. „Jesteśmy ostatnimi- pisał Péguy- Zaraz po nas zaczyna się inna epoka, zupełnie inny świat, świat tych, którzy już w nic nie wierzą, którzy się tym szczycą i chlubią.” Istoty o martwych i wyniszczonych duszach, świadomie separujących się od miłości Boga. „Człowiekowi współczesnemu trudno jest uwierzyć w Chrystusa, ze wszystkich stron otaczają go przeszkody. A najsilniejszą przeszkodę, być może stanowi to, że nie widzi się cudu od wiary w Chrystusa, że ten kto uwierzył w Chrystusa, wciąż jeszcze pozostaje człowiekiem słabym”(M. Bierdiajew). Znam takich ludzi którzy z wielką łatwością stają w miejscu Wielkiego Inkwizytora Dostojewskiego, przesłuchując Jezusa, pytając ironicznie, czemu właściwie wrócił: „Twój przykład- czytamy w Braciach Karamazow- czy jednak nie przyszło Ci do głowy, że skoro przytłoczy go tak straszne brzemię jak wolność wyboru, odrzuci nareszcie i poda w wątpliwość również Twój przykład i prawdę ?” Prawdziwa wiara musi zdetonować granice rozumu, zaprzeczeń i piętrzących się wątpliwości. „Wiem, że Ten, który jest niewidzialny ukazuje mi się”(św. Symeon Nowy Teolog). Musi ją przeniknąć żywioł wiatru i ogień zstępującego w najmniej oczekiwanym momencie Ducha. „W Chrystusie odkrywamy, że Bóg jest miłością a ta jest jednocześnie siłą przenikającą świat i ufnością, która naszemu wzrokowi daje pełnię widzenia”- przekonywał patriarcha Athenagoras. Odkryć w sobie zachwyt dziecka wiary, owo zdumienie rozszerzające źrenice oczu, poruszające przedsionki duszy. Umierać z pragnienia i zarazem łaknąć Obecności całym swoim jestestwem; zmysłami które do tej pory kwestionowały wszystko, a zarazem wyrywały się do wyzwalającego wyznania: „Pan mój i Bóg mój.”