Sztuka pozwala tak wizualnie stać się
uczestnikami betlejemskiej tajemnicy narodzin Boga-Człowieka. Dobrze się
zatrzymać i zdumieć nad obrazem dominikańskiego artysty bł. Fra Angelico.
Udajmy się do klasztoru Sam Marco we Florencji. W jednej z cel zakonnych
znajduje się fresk przedstawiający Narodzenie Pana. Przedstawienie jest
niezwykle ujmujące swoim przekazem. Miejsce narodzin Jezusa pokazał tak, jak widziała
je tradycja chrześcijańska od początku swojej religijnej refleksji. Łącząc dwa
motywy, groty i stajenki wymalował szopę przybudowaną do jaskini. Takie
połączenie tradycji ikonograficznej wschodu i zachodu chrześcijańskiego. Szopa
z malowidła zbita jest z solidnych desek, ma spadzisty dach i boczne ściany,
stanowiące jakby obramowanie groty. od reszty świata osłaniają ją tylko dwie
przegrody, zapewne kamienne, przesłaniające wnętrze do połowy, między którymi
znajduje się wejście. Aby nie było wątpliwości, że jest to pomieszczenie dla
domowych zwierząt, zza przegród wystawiają swoje łby wół i osioł. Malarz
nawiązał do apokryficznej Ewangelii Pseudo- Mateusza: "Trzeciego dnia po
urodzeniu Panna Maryja weszła do groty i udała się do stajni. tam złożyła
Dzieciątko w żłobie, a wół i osioł oddali mu pokłon". Artysta przedstawił
już późniejszą chwilę kiedy to Maryja wyjęła już Dziecię ze żłóbka. Przed ową
szopą znajduje się obszerne klepisko, które zajmuje dużą część malowidła. Rzuca
się w oczy jego surowa nagość i bezczelna twardość. To jest zbita glina, z
której kiedyś ulepił Bóg człowieka. To jest materia w całej swej mizerności. Na
niej właśnie, złożywszy dłonie jak do modlitwy, klęczą cztery osoby adorujące
Jezusa. Maryja i Józef są szczególnie wyróżnieni. Górna połowa ciała każdego z
ziemskich rodziców, a zwłaszcza głowa ze złotą aureolą, znajduje się na tle
owych przegród ze zgrzebnie obrobionego jasnofioletowego kamienia. Św. Piotr
Męczennik tworzy z nimi jakby trójkąt. Nieco z boku, za Matką Boską, znajduje
się św. Katarzyna ze Sieny. Zamiast pasterzy, którzy jeszcze nie przybyli lub
już odeszli, mamy dwoje świętych zakonu dominikańskiego, do którego należał
klasztor San Marco. Geneza szopki jest dość jasna. Św. Franciszek pragnął
unaocznić poniżenie i upokorzenie Boskości "Miłość nie jest kochana".
Angelico malując szopkę chciał zaczerpnąć z duchowej wrażliwości Franciszka,
ukazać tajemnicę poniżenia Boga. Goła ziemia była dla niego miejscem
umartwienia. Usuwajac się na gołą ziemię chciał się przybliżyć do osamotnionego
w akcie kenozy Jezusa. Stąd
nagusieński Jezus leży na klepisku na podrzuconej pod Niego wiązce słomy. Nie
zielonego sianka, lecz żółtej słomy, symbolizującej kruchość i przemijalność.
Jego nimb oznaczony jest czerwonym krzyżem, znakiem przyszłej męki. Znajduje
się ona dokładnie naprzeciw wejścia do stajenki, którego nie przesłaniają
klęczące postaci. Na tle wystających zza przegród łbów woła i osła widoczny
jest pusty żłób. Wystawiony do nas krótszym bokiem, ukazany w perspektywie,
nasuwa skojarzenie ze zbitą z desek otwartą trumną. Za tym żłobem, na tej samej
linii prostej, osi poniżenia możemy dostrzec ciemność groty. Tajemnicze wnętrze
ziemi tak jak często zostaje przedstawione na wschodnich ikonach. To pieczara w
której kiedyś zostanie złożone po okropnej śmierci ciało Pana. Żłób trumna do
której chowa się po śmierci nasze kruche ciała- oto tło tajemnicy Wcielenia
Pana, nazanaczonego męką, strąconego na twardą glinę i wiązkę słomy. Bóg stał
się człowiekiem aby przyjąć śmierć, to nas odsyła na Golgotę "gdzie Bóg
będzie królował z drzewa życia". Wprowadzając do stajenki znaki męki i
śmierci, artysta chciał skierować naszą myśl od misterium Żłóbka do
rzeczywistości Krzyża po, to aby przypomnieć nam istotę kerygmatu, który
rozbrzmiewa przez wieki chrześcijaństwa: Bóg przyszedł aby odnowić w nas obraz
Adama, i zrehabilitować miłością urzeczywistnioną w akcie Wcielenia i
Odkupienia.