czwartek, 14 sierpnia 2014

Mt 18, 21
Piotr zbliżył się do Jezusa i zapytał: "Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie ? Czy aż siedem razy ? Jezus mu odrzekł: "Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy."

Chrześcijanin to człowiek przebaczenia ! (przebaczaniu...etosie miłosiernego spojrzenia). Za każdy razem jak czytam ten fragment Ewangelii porusza mnie ta postawa miłości Jezusa. Podnosząc wydobywa człowieka z jego zniewolenia, czyni człowieka na nowo uczestnikiem dialogu miłości, pomimo tego wszystkiego, co wydaje się skłaniać do pogardy i odtrącenia. Napisał w książce "Nad przepaściami wiary" ks. Hryniewicz: "Bóg jest Tym, który przekracza dystanse, przezwycięża bariery, obala mury. On jest Tym, który podnosi". Chrystus zaprasza nas do uczestniczenia w takiej praktycznej miłości czynu, to przynaglenie do postawy zdolnej pokonać w sobie uprzedzenie i egoizm, fałszywy obraz drugiego człowieka, który tak często w sobie budujemy. Przebaczyć to tyle co pozwolić komuś na nowo zaistnieć w miłości brata...przebaczyć to znaczy wprowadzić na drogę łaski. Przebaczenie to opróżnienie serca z więzów które nie pozwalają w pełni kochać. To akt który na nowo może wskrzesić tego drugiego do życia łaski. Przypomina mi się  cudowna scena z filmu pt. "Jezus z Nazaretu" Franco Zeffirelli, która mocno zapadła mi w pamięci. Jest o przebaczeniu...tak na marginesie cały film składa się z niezwykle malarskich scen, jakby się oglądało klatka po klatce wydobywające z mroku światło jak z obrazów Caravaggia. (Przyzwyczailiśmy się do oglądania tych scen przy świątecznych obiadach, stąd pewnie bardzo wiele tej symboliki i głębi jakoś nam naturalnie umyka.) Jest taka scena kiedy Jezus oświadcza uczniom iż wybiera się na ucztę do domu celnika Mateusza, oni czują się oszukani, zgorszeni i zaczynają Panu robić wymówki. Jezus oczywiście argumentuje swoją decyzję tym że nie przyszedł do zdrowych, ale do chorych (grzeszników). Kiedy rozpoczyna się uczta w domu celnika, Jezus na prośbę gospodarza opowiada przypowieść o marnotrawnym synu, który poszedł w dalekie strony i roztrwonił majątek...Tej przypowieści przysłuchiwał się uważnie celnik-gospodarz imprezy, jak również stojący w drzwiach domu i brzydzący się wejść do domu rozpustnika, aby nie skalać Piotr. Kiedy Jezus kończy pełną przebaczenia i miłości przypowieść, Mateusz i Piotr mają łzy w oczach i po chwili wpadają sobie w ramiona. Ta scena wyciska mi zawsze łzy w oczach...szlocham jak dziecko.Uświadomienie sobie tego że jestem tym który powinien przebaczyć i potrzebuje jednocześnie przebaczenia, sprawia wewnętrzne zmartwychwstanie i charyzmat łez. I na koniec mądre, choć demaskujące serca wielu ludzi "pobożnych" słowa św. Sylwana z Atosu: "Są ludzie, którzy życzą nieprzyjaciołom lub wrogom zguby oraz katuszy w ogniu piekielnym. Myślą tak dlatego, że nie nauczyli się miłości Bożej od Ducha Świętego. Ten bowiem, kto się jej nauczył, będzie przelewał łzy za cały świat..."