Mt 19,13-15
Przynoszono do Jezusa dzieci, aby włożył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: „Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie”. Włożył na nie ręce i poszedł stamtąd.
Przynoszono do Jezusa dzieci, aby włożył na nie ręce i pomodlił się za nie; a uczniowie szorstko zabraniali im tego. Lecz Jezus rzekł: „Dopuśćcie dzieci i nie przeszkadzajcie im przyjść do Mnie; do takich bowiem należy królestwo niebieskie”. Włożył na nie ręce i poszedł stamtąd.
Po raz kolejny w centrum Ewangelii staje dziecko, jako wzbudzające zainteresowanie i najbardziej uprzywilejowane przez Jezusa. Chrześcijaństwo to postawa analogiczna do dziecięcego zachwytu, niecierpliwości poznawczej, namacalności tego wszystkiego co przynosi radość. Często zapominamy że Ewangelia którą słyszymy, to Dobra Nowina- przez którą powinna wchodzić radość do naszego życia. Pewnie trzeba jakiejś percepcji dziecka aby to właściwie zgłębić, uchwycić i dać się porwać oczekiwaniu na szczęście..."Wiara to rumienienie się w obecności Boga", jak pisał żydowski filozof Heschel. Jezus błogosławi dzieci ponieważ wie, że ich serca przechowują nieskazitelne piękno, zdolność do spontanicznego zachwytu, radość z chwili która za moment może przeobrazić się w święto i wywołać zaczerwienie na policzkach. Bierdiajew napisał ciekawe słowa: "Istnieje ludzka tęsknota za Bogiem, i istnieje również boska tęsknota za człowiekiem". Wielu ludzi współczesnych przestało już tęsknić za Bogiem. Wielu porzuciło jakiekolwiek piękne wyobrażenia i marzenia o świecie i ludziach. Kiedyś oglądałem dokument o dzieciach ulicy w Moskwie, porzuconych, biednych, pozbawionych miłości...które trafiły do kanałów i musiały zderzyć się z brutalnym życiem dorosłych. Zapadły mi pamięć słowa jednego dziecka: dorośli ludzie ranią...biją i wykorzystują. Bóg taki nie jest, On kocha dzieci ! Dobrze uświadomić sobie taką oczywistą prawdę (dziecięcy pewnik serca) iż Bóg za mną tęskni, kocha mnie i pragnie mojego szczęścia. Być może wiara jest taką postawą sprytnego dziecięcego powrotu, wepchania się na siłę, przeczołgania pod pewnie postawionych odbiciach kroków innych ludzi, aby dotrzeć do Pana, aby wdrapać się na kolana Bogu i oczekiwać na błogosławieństwo . Dobrze jest kiedy pozwolimy Bogu aby odkrył w nas zakochane i pełne spontaniczności dziecko, figlarne...przemieniające świat od tak...
Tylko maluchom nie nudziło się w czasie kazania
stale mieli coś o roboty
oswajali sterczące z ławek zdechłe parasole z zawistnymi łapkami
klękali nad upuszczonym przez babcię futerałem jak szczypawką
pokazywali różowy język
grzeszników drapali po wąsach sznurowadłem
dziwili się że ksiądz nosi spodnie
że ktoś zdjął koronkową rękawiczkę i ubrał tłustą rękę
w wodę święconą
liczyli pobożne nogi pań
urządzali konkurs kto podniesie szpilkę za łepek
niuchali co w mszale piszczy
pieniądze na tacę odkładali na lody
tupali na zegar z którego rozchodzą się osy minut
wspinali się jak czyżyki na sosnach aby zobaczyć
co się dzieje w górze pomiędzy rękawem
a kołnierzem
wymawiali jak fonetyk otwarte zdziwione "O"
kiedy ksiądz zacinał się na ambonie
---- ale Jezus brał je z powagą na kolana
(ks. J.Twardowski )
stale mieli coś o roboty
oswajali sterczące z ławek zdechłe parasole z zawistnymi łapkami
klękali nad upuszczonym przez babcię futerałem jak szczypawką
pokazywali różowy język
grzeszników drapali po wąsach sznurowadłem
dziwili się że ksiądz nosi spodnie
że ktoś zdjął koronkową rękawiczkę i ubrał tłustą rękę
w wodę święconą
liczyli pobożne nogi pań
urządzali konkurs kto podniesie szpilkę za łepek
niuchali co w mszale piszczy
pieniądze na tacę odkładali na lody
tupali na zegar z którego rozchodzą się osy minut
wspinali się jak czyżyki na sosnach aby zobaczyć
co się dzieje w górze pomiędzy rękawem
a kołnierzem
wymawiali jak fonetyk otwarte zdziwione "O"
kiedy ksiądz zacinał się na ambonie
---- ale Jezus brał je z powagą na kolana
(ks. J.Twardowski )