Zaczerpnąć ze Źródła, aby
mieć w Nim życie.
„Panie, dobrze nam tu być...”(Mt17,4). Te słowa Uczniów
odzwierciedlają radość która im towarzyszyła kiedy całym swoim
człowieczeństwem, z wszystkim tym, co we wnętrzu przeżywali, chcieli aby On był
z nimi. Mówiliśmy wcześniej o słowie, które czerpiemy ze studni życia,
Ewangelii w której aktualizuje się, to co doświadczalne i urzeczywistniające w
Bożej ekonomi zbawienia. Pragnę abyśmy teraz wspólnie podążyli już ku głębi z
której to z wielką uwagą i świadomością będziemy rozważać Misterium Chleba...
Życia, uobecnienia...konsekracji...przemiany materii ziemi w Boskość, której
ludzki język nie jest wstanie wyrazić i ludzkie oko przeniknąć. Abyśmy jak, to
wyraża misteryjny język wschodniej liturgii, zaraz po wyznaniu wiary mogli:
„Stanąć dobrze, stanąć z bojaźnią, aby być uważnym, aby w pokoju złożyć świętą
Ofiarę”(Liturgia Chryzostoma). Umieć wejść w komunię miłości, zapragnąć Boga
tak bardzo, jak owa Samarytańska kobieta, która spotkała Pana, łaknęła Źródła,
aby zrozumieć siebie i innych, aby ogarnąć to czego zwyczajnie się nie da.
Jednocześnie każdy z nas ludzi ochrzczonych i namaszczonych charyzmatami Ducha,
musi sobie postawić pytanie, o swój własny stosunek do Eucharystii. Trzeba nam
prześledzić wnętrze, odkryć pierwotną gorliwość i zakochać się na nowo w Nim
spożywanym i ciągle niespożytym. Jesteśmy zaproszeni do uczestnictwa w „łamaniu
chleba”, jak wyrażali to pierwsi chrześcijanie, bo „Chleb który łamiemy, czyż nie jest udziałem
w Ciele Chrystusa?”( 1Kor10,16). Chcemy doświadczyć cudu, który
był udziałem Apostołów, powrócić do Wieczernika i spocząć na piersi mistrza jak
święty Jan, pozwolić umyć sobie nogi, wejść w klimat tego wydarzenia a potem
stanąć pod Krzyżem i zapłakać, aby móc poczuć potem powiew poranka
wielkanocnego, radości Adama i Ewy wydobytych z otchłani. W czasie każdej
liturgii chleb i wino przemieniają się w realność, która nie jest z tego
świata, bo jest święta i nieogarniona. Hostia którą kapłan każdej niedzieli
podnosi, jest przebóstwionym, Niebiańskim Ciałem Pana. To się dzieje w wiecznym
„teraz”, po za czasem i przestrzenią ale w tym momencie, miejscu, wspólnocie
Kościoła. Ireneusz z Lyonu powie: „Przez epiklezę eucharystyczny chleb nie
ukrywa w sobie innej obecności, ale łączy pokarm niebieski i pokarm ziemski,
utożsamiając je, co jest cudem”(„Przeciwko herezjom”IV,34). Kościół czyli my, członki doświadczamy
obecności Baranka, zabitego i zmartwychwstałego „To jest Moje Ciało...Moja
Krew”. Chrystus zatem staje się obecny w czynnościach liturgicznych.
Jednocześnie tak jak naucza doktryna, to wykonywanie urzędu kapłańskiego,
posługi, czerpania ze studni, przez które to realizuje się uświęcenie całego
kosmosu i człowieka. Bóg staje się obecny wchodzi w nasze życie, pragnie w nim
żyć. Chce jak rzeka zwilżać i nawadniać to, co spękane i łaknące...aby nas
zjednoczyć we wspólnocie komunii i Ducha Świętego. Spróbujmy przejść krok po
kroku spoglądając na poszczególne momenty liturgii ołtarza, tak nazywając to
wydarzenie, gdyż cała akcja i percepcja nasza jest skupiona na tym punkcie.
W samym centrum Eucharystii znajduje się
bardzo ważna modlitwa zwana „eucharystyczną”, lub na Wschodzie zwana „anaforą”.
Istotnym elementem tej modlitwy jest dziękczynienie, za to wszystko co Bóg
dokonał w historii świętej, w której odsłania się ponadczasowa zbawcza miłość
Najświętszego. „Na podstawie tej właśnie obecności człowiek błaga Boga o nowe
czyny wyzwalające go z nowych opresji. Na plan pierwszy wysuwa się zawsze
dziękczynienie: to ono jest podstawa wynikającej stąd prośby. Oba te elementy
tworzą dwu-wymiarową podstawowa strukturę tej wielkiej modlitwy złożonej z
anamnezy i epiklezy, z wdzięcznego przypomnienia sobie tajemnicy paschalnej,
która sięga wstecz aż do momentu stworzenia i kieruje się naprzód aż do
ponownego przyjścia Pana (anamneza), oraz prośby Chrystusa i Jego dzieła
zbawczego, jak też o wspólnotę Kościoła z Nim (epikleza).” (M.Kunzler „Liturgia
Kościoła”s.365). Tak praktycznie kiedy uczestniczymy we Mszy Świętej to część
eucharystyczną rozpoczyna tak zwany dialog prefacyjny, zapewne każdemu znany:
„Pan z wami...W górę serca..itd.). Jest to dialog prezbitera z ludem
uczestniczącym w najważniejszej części Misterium, tylko bowiem ochrzczeni i
wtajemniczeni mogli od tego momentu pozostać na liturgii. Uwielbienie Boga w
prefacji kieruje się do Ojca przez Chrystusa w Duchu Świętym, który jest
„Niewidzialnym sprawcą działania”. Odpowiednikiem prefacji w liturgii
wschodniej jest tak zwany śpiew „Hymnu Cherubinów” brzmi on następująco: „My,
którzy mistycznie cherubinów przedstawiamy, i życiotwórczej Trójcy trójświętą
pieśń śpiewamy, odłóżmy wszelkie troski życia...”(Liturgia Chryzostoma). To
jest wyniesienie naszych modlitw ku Bogu, to uniesienie naszego serca ku
rzeczom najważniejszym których udziałem za chwilę się staniemy świadkami.
Następnie wyśpiewujemy „Sanctus”- Święty, bo tylko Pan jest Święty i tylko On
jest godzien chwały i czci. W tym śpiewie rozbrzmiewa radosne „Hosanna”co
tłumaczy się z aramejskiego „Zbaw więc! Zbaw nas!” To wezwanie Chrystusa aby w
tym co, się dokona było dla nas źródło nowego życia, nadzieja pełna
nieśmiertelności. To odpowiada wyrażonemu na początku celebracji „Kyrie
eleison”, zmiłuj się Panie i uczyń nas godnymi stać przed Tobą. Kiedy wraz z
Aniołami i całym stworzeniem „bytów subtelnych” wyśpiewamy że On jest Święty, i
będziemy prosić o przyjście Ducha Świętego w modlitwie zwanej „epiklezą”. Aby
Niewidzialny podobny do ognia, wiatru i tchnienia, uniósł się nad darami i
przemienił je w Ciało i Krew Zbawiciela. Wyraża to jedna z modlitw
eucharystycznych: „Prosimy cię Boże, niech Duch Święty uświęci te dary, aby się
stały Ciałem i Krwią naszego Pana Jezusa Chrystusa, dla spełnienia tego
wielkiego misterium, które Ona nam zostawił jako znak wiecznego przymierza.”(IV
M.E). Wtedy jest wielkie poruszenie, bo dzwonią dzwonkami i wszyscy przyjmują
postawę pokory, uniżenia przed
najważniejszą częścią jaką jest „Anamneza”. Tu docieramy do naszego Źródła, tu
rodzi się w nas radość Samarytanki ze spotkania, tu rozlewa się strumień łask, którego
napór jest ta wielki iż przerasta nasze możliwości do ich przyjęcia. Powracamy
wtedy do słów Jezusa wypowiedzianych w czasie ostatniej a zarazem ciągle
aktualizującej się Wieczerzy Mistycznej. Tu wypełnia się polecenie Mistrza, aby
czynić to wszystko z wielkim namaszczeniem na Jego pamiątkę „wspominając
zwłaszcza Jego błogosławioną Mękę, chwalebne Zmartwychwstanie i
Wniebowstąpienie”(WMR, 55e). To przywołanie kogoś nam bardzo bliskiego z
przeszłości, to nie tyle retrospekcja wydarzenia ile uobecnienie, stanie się,
choć i to słowo jest dość ograniczone. Bóg szalony z miłości do człowieka
cierpi, umiera i zmartwychwstaje Żywy i Prawdziwy, taki jakim go widziały oczy
Samarytanki, a teraz chcą widzieć i nasze. „Ile razy ten chleb spożywamy i
pijemy z tego kielicha, głosimy śmierć Twoją, Panie oczekując Twego przyjścia w
chwale”.(aklamacja po konsekracji), którą wypowiadamy pełni wiary i nadziei w
spotkanie na liturgii niebiańskiej. W wielkim uproszczeniu potem włączamy się w
modlitwy za tych, co poprzedzili nas w pielgrzymce wiary. W Chrystusie i przez
Chrystusa, w jedności całej i niepodzielnej Trójcy, wyznajemy Boga. Później
przechodzimy do modlitwy stołu eucharystycznego „Ojcze nasz”, która uświadamia
nam po raz kolejny wartość wspólnoty i wprowadza nas w komunię z braćmi i
siostrami, abyśmy pojednani z sobą mogli być uczestnikami Źródła- Chrystusa,
którego za chwilę przyjmiemy w Świętych Postaciach. W tradycji łacińskiej przed
samą Komunią wyśpiewujemy „Agnus Dei”a na wschodzie odmawia się przepiękną
modlitwę która mi zawsze towarzyszy: „Wieczerzy Twojej mistycznej, synu Boży,
za uczestnika dziś mnie przyjmij, albowiem wrogom Twoim tajemnicy Twojej nie
powiem, ani Cię obłudnie będę całował, jako Judasz, ale jako łotr wyznaję Cię
wołając: wspomnij na mnie Panie w Królestwie Twoim...”Pozwoliłem sobie na ten
cytat, bo właśnie słowa niezwykłego uniżenia wobec świętości Źródła Życia,
Chleba Nieśmiertelności, najlepiej wyrażają. Bowiem jesteśmy tylko niegodnymi
grzesznikami łaknącymi miłości, której to udziela bo, chce Chrystus
Eucharystyczny. Pierwsi chrześcijanie
przystępowali z ogromną świadomością do Komunii Świętej, wiedzieli że, to jest
Pan. Dla nas współczesnych chrześcijan nie jest to, do końca takie oczywiste.
Kultura w której żyjemy pozbawiła nas wrażliwości na sacrum, na pokorę wobec
tego co święte. Gdybyśmy choć trochę byli jak pierwsi wyznawcy, to Liturgię
byśmy przeżywali jako święto, a Komunię jako przedsmak Nieba. A tymczasem
przenosimy do świątyni nasz niepokój, zaganianie, brak skupienia i grzech który
stał się oczywistością. Na zachodzie ludzie wyciągają dłonie po Pana jakby był
jeszcze jedną „tabletką” na codzienność zagmatwaną i beznadziejną, nieco
spłycając. Pośpiech i brak namaszczenia
zabijają w samych kapłanach udzielających Eucharystii, poczucie świadomości bycia Boga z nami. Pan się czuje
jak zdradzony, przybity i niezrozumiały jak tamtego wieczoru kiedy Judasz
maczał kawałek chleba z nim w jednej misie. Pierwsi chrześcijanie przyjmowali
Mistyczne Ciało Pana z szacunkiem z wyobraźnią świętości i wyjątkowości. Ze swoich
dłoni czynili tron dla Króla Niebios i mówili w zachwycie: „Napełniłeś mnie
miłością Chryste, i przemieniłeś Boskim Twym zrządzeniem. Spal niematerialnym
ogniem moje grzechy i uczyń godnym Twej słodyczy, abym radując się wielbił oba
twoje przyjścia...”(Boska Liturgia-troparion). Mnisi benedyktyńscy w wielu
klasztorch średniowiecznych zdejmowali swoje sandał z nóg, aby stanąć przed
Panem, jak Patriarcha Mojżesz widząc płonący Krzak, Bożej Obecności.
Uświadamiali sobie w pełni że są uczestnikami Boskiej natury, przebóstwionymi
dzięki łasce Chrystusa Pana, której w żadnym stopniu nie jesteśmy godni. On nas
obdarza nowa jakością istnienia. „W wydarzeniu Komunii moc daru i moc
przyjmowania tworzą jedno. Stajemy się Tym, kogo przyjęliśmy i w kogo Duch nas
przemienił. Owocem Eucharystii, ku któremu zmierza cała potęga rzeki wody
życia, jest komunia Trójcy Świętej – „koinonia”. Przezywanie Boskiej „agape”w
prawdzie naszego doczesnego życia będzie „synergią” miłości, która wyda owoc
liturgii w życiu”. (J. Corbon „Liturgia źródło wody życia s.147). Samarytanka
przy studni spotkała Pana. Również i my sami, powinniśmy w naszym życiu szukać
Źródła, pragnąć Go, jeśli go nie znajdziemy będziemy sami sobie kopać studnie w
których poza pustką nic nie będzie. Chrystus czeka na nas przy
studni...świątyni...wspólnocie...drugim człowieku. Pragnie nieustannie
prowadzić z nami dialog posługując się językiem Liturgii. Nie musimy już
prowadzić życia wędrowców zniechęconych życiem, przemijaniem. Pan czeka także
na samarytanki naszych czasów, tych pogubionych i zniechęconych, tych
zbuntowanych i obrażonych na Niego. Czeka i spogląda na tych którzy zapomnieli
iż, On jest Źródłem, które ciągle dla nich wytryskuje nową łaską.