niedziela, 4 listopada 2012


Zaczerpnąć ze Źródła, aby mieć w Nim życie.                                       

 
„Panie, dobrze nam tu być...”(Mt17,4). Te słowa Uczniów odzwierciedlają radość która im towarzyszyła kiedy całym swoim człowieczeństwem, z wszystkim tym, co we wnętrzu przeżywali, chcieli aby On był z nimi. Mówiliśmy wcześniej o słowie, które czerpiemy ze studni życia, Ewangelii w której aktualizuje się, to co doświadczalne i urzeczywistniające w Bożej ekonomi zbawienia. Pragnę abyśmy teraz wspólnie podążyli już ku głębi z której to z wielką uwagą i świadomością będziemy rozważać Misterium Chleba... Życia, uobecnienia...konsekracji...przemiany materii ziemi w Boskość, której ludzki język nie jest wstanie wyrazić i ludzkie oko przeniknąć. Abyśmy jak, to wyraża misteryjny język wschodniej liturgii, zaraz po wyznaniu wiary mogli: „Stanąć dobrze, stanąć z bojaźnią, aby być uważnym, aby w pokoju złożyć świętą Ofiarę”(Liturgia Chryzostoma). Umieć wejść w komunię miłości, zapragnąć Boga tak bardzo, jak owa Samarytańska kobieta, która spotkała Pana, łaknęła Źródła, aby zrozumieć siebie i innych, aby ogarnąć to czego zwyczajnie się nie da. Jednocześnie każdy z nas ludzi ochrzczonych i namaszczonych charyzmatami Ducha, musi sobie postawić pytanie, o swój własny stosunek do Eucharystii. Trzeba nam prześledzić wnętrze, odkryć pierwotną gorliwość i zakochać się na nowo w Nim spożywanym i ciągle niespożytym. Jesteśmy zaproszeni do uczestnictwa w „łamaniu chleba”, jak wyrażali to pierwsi chrześcijanie, bo  „Chleb który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa?”( 1Kor10,16).                                                                                                                                                      Chcemy doświadczyć cudu, który był udziałem Apostołów, powrócić do Wieczernika i spocząć na piersi mistrza jak święty Jan, pozwolić umyć sobie nogi, wejść w klimat tego wydarzenia a potem stanąć pod Krzyżem i zapłakać, aby móc poczuć potem powiew poranka wielkanocnego, radości Adama i Ewy wydobytych z otchłani. W czasie każdej liturgii chleb i wino przemieniają się w realność, która nie jest z tego świata, bo jest święta i nieogarniona. Hostia którą kapłan każdej niedzieli podnosi, jest przebóstwionym, Niebiańskim Ciałem Pana. To się dzieje w wiecznym „teraz”, po za czasem i przestrzenią ale w tym momencie, miejscu, wspólnocie Kościoła. Ireneusz z Lyonu powie: „Przez epiklezę eucharystyczny chleb nie ukrywa w sobie innej obecności, ale łączy pokarm niebieski i pokarm ziemski, utożsamiając je, co jest cudem”(„Przeciwko herezjom”IV,34).  Kościół czyli my, członki doświadczamy obecności Baranka, zabitego i zmartwychwstałego „To jest Moje Ciało...Moja Krew”. Chrystus zatem staje się obecny w czynnościach liturgicznych. Jednocześnie tak jak naucza doktryna, to wykonywanie urzędu kapłańskiego, posługi, czerpania ze studni, przez które to realizuje się uświęcenie całego kosmosu i człowieka. Bóg staje się obecny wchodzi w nasze życie, pragnie w nim żyć. Chce jak rzeka zwilżać i nawadniać to, co spękane i łaknące...aby nas zjednoczyć we wspólnocie komunii i Ducha Świętego. Spróbujmy przejść krok po kroku spoglądając na poszczególne momenty liturgii ołtarza, tak nazywając to wydarzenie, gdyż cała akcja i percepcja nasza jest skupiona na tym punkcie. W  samym centrum Eucharystii znajduje się bardzo ważna modlitwa zwana „eucharystyczną”, lub na Wschodzie zwana „anaforą”. Istotnym elementem tej modlitwy jest dziękczynienie, za to wszystko co Bóg dokonał w historii świętej, w której odsłania się ponadczasowa zbawcza miłość Najświętszego. „Na podstawie tej właśnie obecności człowiek błaga Boga o nowe czyny wyzwalające go z nowych opresji. Na plan pierwszy wysuwa się zawsze dziękczynienie: to ono jest podstawa wynikającej stąd prośby. Oba te elementy tworzą dwu-wymiarową podstawowa strukturę tej wielkiej modlitwy złożonej z anamnezy i epiklezy, z wdzięcznego przypomnienia sobie tajemnicy paschalnej, która sięga wstecz aż do momentu stworzenia i kieruje się naprzód aż do ponownego przyjścia Pana (anamneza), oraz prośby Chrystusa i Jego dzieła zbawczego, jak też o wspólnotę Kościoła z Nim (epikleza).” (M.Kunzler „Liturgia Kościoła”s.365). Tak praktycznie kiedy uczestniczymy we Mszy Świętej to część eucharystyczną rozpoczyna tak zwany dialog prefacyjny, zapewne każdemu znany: „Pan z wami...W górę serca..itd.). Jest to dialog prezbitera z ludem uczestniczącym w najważniejszej części Misterium, tylko bowiem ochrzczeni i wtajemniczeni mogli od tego momentu pozostać na liturgii. Uwielbienie Boga w prefacji kieruje się do Ojca przez Chrystusa w Duchu Świętym, który jest „Niewidzialnym sprawcą działania”. Odpowiednikiem prefacji w liturgii wschodniej jest tak zwany śpiew „Hymnu Cherubinów” brzmi on następująco: „My, którzy mistycznie cherubinów przedstawiamy, i życiotwórczej Trójcy trójświętą pieśń śpiewamy, odłóżmy wszelkie troski życia...”(Liturgia Chryzostoma). To jest wyniesienie naszych modlitw ku Bogu, to uniesienie naszego serca ku rzeczom najważniejszym których udziałem za chwilę się staniemy świadkami. Następnie wyśpiewujemy „Sanctus”- Święty, bo tylko Pan jest Święty i tylko On jest godzien chwały i czci. W tym śpiewie rozbrzmiewa radosne „Hosanna”co tłumaczy się z aramejskiego „Zbaw więc! Zbaw nas!” To wezwanie Chrystusa aby w tym co, się dokona było dla nas źródło nowego życia, nadzieja pełna nieśmiertelności. To odpowiada wyrażonemu na początku celebracji „Kyrie eleison”, zmiłuj się Panie i uczyń nas godnymi stać przed Tobą. Kiedy wraz z Aniołami i całym stworzeniem „bytów subtelnych” wyśpiewamy że On jest Święty, i będziemy prosić o przyjście Ducha Świętego w modlitwie zwanej „epiklezą”. Aby Niewidzialny podobny do ognia, wiatru i tchnienia, uniósł się nad darami i przemienił je w Ciało i Krew Zbawiciela. Wyraża to jedna z modlitw eucharystycznych: „Prosimy cię Boże, niech Duch Święty uświęci te dary, aby się stały Ciałem i Krwią naszego Pana Jezusa Chrystusa, dla spełnienia tego wielkiego misterium, które Ona nam zostawił jako znak wiecznego przymierza.”(IV M.E). Wtedy jest wielkie poruszenie, bo dzwonią dzwonkami i wszyscy przyjmują postawę  pokory, uniżenia przed najważniejszą częścią jaką jest „Anamneza”. Tu docieramy do naszego Źródła, tu rodzi się w nas radość Samarytanki ze spotkania, tu rozlewa się strumień łask, którego napór jest ta wielki iż przerasta nasze możliwości do ich przyjęcia. Powracamy wtedy do słów Jezusa wypowiedzianych w czasie ostatniej a zarazem ciągle aktualizującej się Wieczerzy Mistycznej. Tu wypełnia się polecenie Mistrza, aby czynić to wszystko z wielkim namaszczeniem na Jego pamiątkę „wspominając zwłaszcza Jego błogosławioną Mękę, chwalebne Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie”(WMR, 55e). To przywołanie kogoś nam bardzo bliskiego z przeszłości, to nie tyle retrospekcja wydarzenia ile uobecnienie, stanie się, choć i to słowo jest dość ograniczone. Bóg szalony z miłości do człowieka cierpi, umiera i zmartwychwstaje Żywy i Prawdziwy, taki jakim go widziały oczy Samarytanki, a teraz chcą widzieć i nasze. „Ile razy ten chleb spożywamy i pijemy z tego kielicha, głosimy śmierć Twoją, Panie oczekując Twego przyjścia w chwale”.(aklamacja po konsekracji), którą wypowiadamy pełni wiary i nadziei w spotkanie na liturgii niebiańskiej. W wielkim uproszczeniu potem włączamy się w modlitwy za tych, co poprzedzili nas w pielgrzymce wiary. W Chrystusie i przez Chrystusa, w jedności całej i niepodzielnej Trójcy, wyznajemy Boga. Później przechodzimy do modlitwy stołu eucharystycznego „Ojcze nasz”, która uświadamia nam po raz kolejny wartość wspólnoty i wprowadza nas w komunię z braćmi i siostrami, abyśmy pojednani z sobą mogli być uczestnikami Źródła- Chrystusa, którego za chwilę przyjmiemy w Świętych Postaciach. W tradycji łacińskiej przed samą Komunią wyśpiewujemy „Agnus Dei”a na wschodzie odmawia się przepiękną modlitwę która mi zawsze towarzyszy: „Wieczerzy Twojej mistycznej, synu Boży, za uczestnika dziś mnie przyjmij, albowiem wrogom Twoim tajemnicy Twojej nie powiem, ani Cię obłudnie będę całował, jako Judasz, ale jako łotr wyznaję Cię wołając: wspomnij na mnie Panie w Królestwie Twoim...”Pozwoliłem sobie na ten cytat, bo właśnie słowa niezwykłego uniżenia wobec świętości Źródła Życia, Chleba Nieśmiertelności, najlepiej wyrażają. Bowiem jesteśmy tylko niegodnymi grzesznikami łaknącymi miłości, której to udziela bo, chce Chrystus Eucharystyczny.  Pierwsi chrześcijanie przystępowali z ogromną świadomością do Komunii Świętej, wiedzieli że, to jest Pan. Dla nas współczesnych chrześcijan nie jest to, do końca takie oczywiste. Kultura w której żyjemy pozbawiła nas wrażliwości na sacrum, na pokorę wobec tego co święte. Gdybyśmy choć trochę byli jak pierwsi wyznawcy, to Liturgię byśmy przeżywali jako święto, a Komunię jako przedsmak Nieba. A tymczasem przenosimy do świątyni nasz niepokój, zaganianie, brak skupienia i grzech który stał się oczywistością. Na zachodzie ludzie wyciągają dłonie po Pana jakby był jeszcze jedną „tabletką” na codzienność zagmatwaną i beznadziejną, nieco spłycając. Pośpiech i  brak namaszczenia zabijają w samych kapłanach udzielających Eucharystii, poczucie  świadomości bycia Boga z nami. Pan się czuje jak zdradzony, przybity i niezrozumiały jak tamtego wieczoru kiedy Judasz maczał kawałek chleba z nim w jednej misie. Pierwsi chrześcijanie przyjmowali Mistyczne Ciało Pana z szacunkiem z wyobraźnią świętości i wyjątkowości. Ze swoich dłoni czynili tron dla Króla Niebios i mówili w zachwycie: „Napełniłeś mnie miłością Chryste, i przemieniłeś Boskim Twym zrządzeniem. Spal niematerialnym ogniem moje grzechy i uczyń godnym Twej słodyczy, abym radując się wielbił oba twoje przyjścia...”(Boska Liturgia-troparion). Mnisi benedyktyńscy w wielu klasztorch średniowiecznych zdejmowali swoje sandał z nóg, aby stanąć przed Panem, jak Patriarcha Mojżesz widząc płonący Krzak, Bożej Obecności. Uświadamiali sobie w pełni że są uczestnikami Boskiej natury, przebóstwionymi dzięki łasce Chrystusa Pana, której w żadnym stopniu nie jesteśmy godni. On nas obdarza nowa jakością istnienia. „W wydarzeniu Komunii moc daru i moc przyjmowania tworzą jedno. Stajemy się Tym, kogo przyjęliśmy i w kogo Duch nas przemienił. Owocem Eucharystii, ku któremu zmierza cała potęga rzeki wody życia, jest komunia Trójcy Świętej – „koinonia”. Przezywanie Boskiej „agape”w prawdzie naszego doczesnego życia będzie „synergią” miłości, która wyda owoc liturgii w życiu”. (J. Corbon „Liturgia źródło wody życia s.147). Samarytanka przy studni spotkała Pana. Również i my sami, powinniśmy w naszym życiu szukać Źródła, pragnąć Go, jeśli go nie znajdziemy będziemy sami sobie kopać studnie w których poza pustką nic nie będzie. Chrystus czeka na nas przy studni...świątyni...wspólnocie...drugim człowieku. Pragnie nieustannie prowadzić z nami dialog posługując się językiem Liturgii. Nie musimy już prowadzić życia wędrowców zniechęconych życiem, przemijaniem. Pan czeka także na samarytanki naszych czasów, tych pogubionych i zniechęconych, tych zbuntowanych i obrażonych na Niego. Czeka i spogląda na tych którzy zapomnieli iż, On jest Źródłem, które ciągle dla nich wytryskuje  nową łaską.