piątek, 18 czerwca 2021
Dusza moja spoczywa tylko w Bogu, od Niego pochodzi moje zbawienie (Ps 62,2). W świecie, w którym życie wewnętrzne jest zagłuszone i zepchnięte na dalszy plan człowiek staje się efemerydą- igraszką historii- komiczną i karykaturalną istotą, zapatrzoną jedynie w siebie. „Dramat zbawienia odbywa się za zasłoną”(S. Weil). Być może przestaliśmy nawozić glebę duszy, wodą ze źródła poznania prawdy- studni w której można się przejrzeć; przy której nie przestał wyczekiwać Bóg zagubionego człowieka. „Człowiek współczesny jest niewolnikiem nowoczesności- pisał P. Valery- Nie ma postępu, który nie przekształciłby się w jego najpełniejszą niewolę.” Realność tak namacalna, może okazać się fantasmagorią. Iluż to ludzi stało się ofiarami wyimaginowanej wizji szczęścia ? Ciągła presja towarzysząca tym, którzy w sposób jak najbardziej maksymalny poddają się pragnieniu konsumowania życia, według nie do końca jasnych reguł. „Świat biegnie mi przez głowę rzeczami.” Życie na pełnym gazie, którego domagają się istoty rozumne i wolne- nie jest ich własnym, wymarzonym życiem- jest jedynie wątpliwą projekcją szczęścia tych, którzy jedynie próbują rozbudzać apetyty i sprzedawać „lekarstwo” na unicestwienie nudy. Można pędzić na oślep, nie zdając sobie sprawy, że na końcu tej drogi jest przepaść, tkająca i napinająca swą pajęczynę śmierć. „Drżymy, by umrzeć i drżymy, by żyć. Jesteśmy zawsze w śmierci”- powie P. Emmanuel uderzając w ten najbardziej pesymistyczny ton. Jakże wielu z nas boi się przeżywać życia prostodusznie, zwyczajnie, bez komplikacji i narastającego ekstremum. Być sobą bez jakichkolwiek kompleksów i prób retuszowania przestrzeni wokół siebie. Spróbować odkrywać tętniące życie świata w sposób jak najmniej skomplikowany. Zdobyć się na odwagę, aby zajrzeć do otchłani własnej duszy. „O ile bardziej kruchy jest człowiek, który nic nie wie o swoim życiu wewnętrznym; w chwilach samotności czy cierpienia żadna społeczna forma go nie chroni ani nie rozwiązuje konfliktów jego duszy”(P. Evdokimov). Wielu opowiada o swoich lękach z ekshibicjonistyczną precyzją, pozostając jedynie na powierzchni własnej zagmatwanej natury. Jedynie miłość połączona z autentyczną troską, staje balsamem na ludzkie pęknięcia i wąwozy rozpaczy. W rozgrzanym do granic możliwości świecie, egzystuje samotny i czekający na zauważenie człowiek- rozpostarty pomiędzy tym, co na zewnątrz i tym co pulsuje wewnątrz. Stać się istotą wolną, dzieckiem natychmiastowych zdumień, wewnętrznych poruszeń i odczuć emanujących spontaniczną i zachwycającą transparentnością. Jakże ponadczasowe zdaje się przesłanie Gogola: „Nie bądźcie duszami martwymi, bądźcie duszami zmartwychwstałymi.”