Od dwóch dni udziela mi
się pesymizm filozofów którzy życie postrzegali jako źródło zmagań, cierpień i uwierających
serce niedostatków. „Największe cierpienia ludzi mają swe źródło w miłości”(E.
Cardenal). Każda chwila jest jakimś nieprawdopodobnym wyzwaniem, piętrzącym się
bólem w konfrontacji z sytuacjami których autorami są inni- a zarazem tak
bardzo bliscy ludzie- stojący naprzeciw, choć odwróceni ciągle plecami. „Szczęśliwy,
kto swe życie wśród własnych przeżył pól. Dom, który widział go chłopcem, teraz
siwą jego głowę osłania. Szczęśliwy, kto wspiera się laską na tej samej ziemi,
gdzie niegdyś pełzał jak dziecko, i wspomina długie lata pod jednym spędzone
dachem”- porusza, więcej targa mną, antyczny tekst nieznanego autora-
zamieszczony na marginaliach przetartej przez czas książki. Chciałbym mieć tę
łaskę starca powłóczającego nogami po ziemi z której się wyrosło i wychylało miarowo
ku wyczekiwanej dorosłości. Spojrzenie na historię, ludzi i rzeczy staje się
nostalgiczne i tak wyraźne w oglądzie, że trudno ten stan znieść, uporać się z żywiołem
obrazów i podszeptów szturmujących już aż nazbyt nadwyrężony umysł. Ostatnio
słabo sypiam. Noc przerywana pauzami ciszy i wątle wyszeptanej modlitwy ust
spracowanych i chropowatych- dialogu z Obecnością- tak lubię nazywać Boga
Biblii, Patriarchów, Proroków i Apostołów których wspólnym doświadczeniem był Ogień,
podrywający ich ze snu i wyruszenia w nieznane. Chciałbym mieć ich siłę i determinację,
spokój i cierpliwość wyciągania z ciała świata drzazg i zaleczania ran. Bandażowania
strapień i daru uśmiechu, nawet jeśli pojawia się w nie porę i rozwesela
natarczywą pszczołę która zgubiła trasę do ula. Wędrówki pod prąd, naprzeciw
świata przyjemności i bezmyślności, wchłaniającej człowieka pustki. Kalkuluję sumiennie
moje sukcesy i niepowodzenia, upadki i wzloty, rozpadliny trosk i podekscytowanie
zalegającym niespodziewanie i Bóg wie z skąd szczęściem, a nastającym po nim gwałtownie
fiaskiem. „Do ogłuchłych muszę krzyczeć, dla słabo widzących muszę pisać dużymi
literami”- to zadanie pokornego sługi który próbuje rozkruszyć zawiłość własnej
egzystencji niczym orzech; wyłuskać smak i zapach czegoś, co nada wszystkiemu
świeży sens. Święty Izaak Syryjczyk twierdził, że „milczenie jest tajemnicą
świata, który ma nadejść.” Stąd będę milczał i wyczekiwał świtu !
