Zima z kaprysami pogody i
zmianą nastrojów tak silnie rzeźbiących twarze przemierzających w pośpiechu
ludzi. Na zewnątrz mróz srebrzy drzewa i cudownie iskrzy obłaskawiający promieniami słońca. W zaciszu mieszkania jest jakoś spokojniej i refleksyjnej. Święta
jest mi dane przeżywać podwójnie- będąc osadzonym w dwóch wyjątkowych
tradycjach chrześcijaństwa. W grudniu u mamy po katolicku, a w styczniu wedle
prawosławnego obrządku. Jestem jak roślina która zakorzeniona jest w dwóch
źródłach i z nich czerpie obficie soki istnienia. Powrót do rodzinnego domu zawsze jest
sentymentalny i pozwala na wędrówkę do wspomnień z dzieciństwa. Brakuje tylko
mojego taty, który to z właściwą dla siebie estymą nadawał świętom podniosły-
quasi patriarchalny charakter. Dom to coś więcej niż gniazdo w którym przysposabia
a następnie wyfruwa się w dorosłość. Każdy jego skrawek przywodzi chwile przeszłe, czynią pamięć rezerwuarem uczuć tak intensywnych, iż słowa wydają się wyblakłe. Wnętrze przenika zapach goździków, miodu i
cynamonu, obficie dodanego do piernikowego ciasta. Przedświąteczne
przygotowania mają swój określony rytuał, który porządkuje życie w
najdrobniejszych jego detalach. Uświęcona tradycją przodków obrzędowość
sprawia, że duch dziecięcych wspomnień powraca i przywraca obliczu dorosłości anielski
uśmiech. Drzewko choinki przypomina, że mimo dotkniętej muśnięciem śmierci aury
natury, zasadzone w wilgotnej ziemi ciągle zielenieje – muśnięte życiem w drobinach
swojego igliwia żyje. Świat, widziany z poziomu łodygi przebijającej się przez
skutą lodem ziemię, wydaje się czymś dramatycznym i godnym zatrzymania. Ale to
nie smutek bierze górę nad tym, co zewnętrznie i namacalnie przeżywalne w
konwulsji śmierci, lecz barwny świat wspomnień, nasycający duszę ciepłem po
brzegi i siłą do dialogu miłości. Samotność natury poddanej paraliżującemu
cyklowi obumierania i odradzania się, uświadamia prawdę o zmienności czasu,
którego konieczność istnienia staje się źródłem głębokiej zadumy i
współodczuwania wszystkiego w Pięknie zstępującym z góry w kruchym ciele
Dziecka. Spotkanie z Nieogarnionym staje się częścią naszego przeznaczenia i
niesie znaczenie które trzeba rozwikłać. „Świat jest piękny tej nocy: Gwiazdy
krążą w okrągłym tańcu; Ogień płonie i słychać śmiech, I w grocie znów zrobiło
się jasno. Bicie dzwonów w raju - Zwiastun Bożego Narodzenia; Śpiewajmy Panu: Sam
Bóg nam się objawił!” (R.R. Tolkien). To część ukrytego Misterium ponad
przeciętnością upływających chwil i smagających duszą wątpliwości. Dom
wypełniony Obecnością. Płomień lampady zawieszonej przed ikoną Maryi z Dzieciątkiem
i zapach wydobywający się ze spalanych ziaren kadzidła, oczyszcza powietrze,
czyniąc przestrzeń codziennego przebywania, przenikniętą obecnością świata którego
ledwie widoczne zstępowanie, potrafią tylko dostrzec dzieci o anielskich oczach
i uszach utkanych z szeptu niebiańskich kolęd. Każde Święta ochraniają świat od
zapomnienia o Bogu. Ich podniosła cudowność przenika tkankę utrudzonej
egzystencji, podnosząc ją ku wyżynom czegoś zgoła tak nieprawdopodobnego i
mistycznego zarazem. Ta zażyłość ze światem duchowym budzi z rezygnacji i
samotności, niweczy bunt i zło, nadając wszystkiemu rysy szlachetności i
współczucia. Człowiek pychy i autoafirmacji, odkrywa prawdę o sobie i
prostoduszności której brak rodzi głód – potrzebę natychmiastowego nasycenia. Mądrość Kościoła wskazuje na Boga, który stał
się człowiekiem i który udźwignął naszą ziemską skończoność, wybrakowanie i ciążenie
ku ziemi. Stał się pasją miłości Ojca, największego uzewnętrznia miłości na w
głębinach ludzkiej samotności i odrzucenia.
