niedziela, 18 marca 2012


Niedziela niewidomego od urodzenia

Laetare Radujcie się!” Zadziwiający jest początek antyfony tej czwartej niedzieli Wielkiego Postu, która wydaje się zrywać z surowością tego okresu liturgicznego! A to dlatego, że w połowie drogi pozwala nam ona dostrzec cel, niebieskie Jeruzalem, które nas zgromadzi: „Radujcie się wraz z Jerozolimą, weselcie się w niej wszyscy, co ją miłujecie! (...) ...ażebyście ssać mogli aż do nasycenia z piersi jej pociech” (Iz 66,10-11).

Liturgia tej niedzieli cała skąpana jest w świetle. To jest to światło, które odkrywa niewidomy od urodzenia, uzdrowiony przez Jezusa w Jerozolimie; światło słońca; widzi je wychodząc z sadzawki Siloe, w której Jezus kazał mu się obmyć; światło wiary, która pozwala mu stawić czoło faryzeuszom i oddać pokłon Jezusowi: „Wierzę, Panie!” (J 9,38). Światło, którym stają się wierzący, jak uczy nas Paweł: „Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości” (Ef 5,8).

Ale trwamy jeszcze w okresie Wielkiego Postu, a nie w pełnej chwale zmartwychwstania. Światło, które jaśnieje tej niedzieli, stawia czoło ciemnościom trwającym w nas i wokół nas. A gra toczy się o całkowite uzdrowienie naszej istoty — ciała, duszy i ducha. Długa opowieść o uzdrowieniu niewidomego od urodzenia pokazuje nowe stworzenie człowieka. Błoto położone na jego oczach i woda, która je obmywa, ukazują powolne postępowanie naprzód — poprzez spór i kontrowersje— ku pełnemu światłu wiary, ku wyrazistości rozeznania. Bo chodzi o to, by zobaczyć prawdę oczami serca. Pierwsze czytanie, wyjęte z Pierwszej Księgi Samuela, przytaczające namaszczenie Dawida, pasterza wybranego, by stał się królem Izraela, przypomina, że „Bóg widzi nie tak jak człowiek, bo człowiek widzi to, co dostępne dla oczu, a Pan widzi serce” (1 Sm 16,7).

Prawdziwą światłością, którą człowiek ma rozpoznać, jest Jezus: „Światłości świata, Jezu Chryste, ten, kto idzie za Tobą, będzie miał światło życia” (por. J 8,12) — głosi śpiew przed Ewangelią. Światło życia, ale także światło osądzenia, podziału między tymi, którzy je przyjmują, i tymi, którzy je odrzucają: „Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, żeby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi” (J 9,39); podziału zwłaszcza naszego życia na uczynki ciemności i to, „co podoba się Panu” (por. Ef 5,10-11, drugie czytanie).

Człowiek dokonuje tego podziału poprzez skruchę — i tu na nowo odnajdujemy nastrój Wielkiego Postu.

„Niech moje łzy będą mi sadzawką Siloe,

Abym mógł w niej obmyć niewidome oko mojej duszy!

Wówczas ujrzę, Panie, Ciebie, światłości przedwieczna!”

(Kanon Pokutny św. Andrzeja z Krety)

Potrzeba mi jednak do tego pomocy łaski. Tak więc ta niedziela ma wydźwięk wyraźnie sakramentalny: sadzawka Siloe zapowiada sadzawkę chrzcielną, a modlitwa na wejście wspomina katechumenów, którzy zostaną ochrzczeni w noc paschalną: „Panie, daj twojemu Kościołowi radość przekazywania życia tym, którzy przygotowują się do chrztu”.

Prefacja jednoczy wszystkie te misteria kontemplacji Chrystusa — światłości, która przyszła na świat — i wskazuje źródło prawdziwej radości: „On jest światłością, która na świat przyszła, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie chodził w ciemności, lecz miał światło życia. Przez sakrament chrztu świętego uwalnia nas od ciemności grzechu, abyśmy byli dziećmi światłości”.

s. Marie-Laure(...)

Cóż Jezus czyni w rzeczywistości? Uczynił błoto ze śliny i posłał niewidomego, aby „obmył się w sadzawce Siloam” (por. J 9,6). Jesteśmy tu w jakiś sposób świadkami przypomnienia gestu pierwszego stworzenia, po którym Adam, ulepiony z prochu ziemi, cały został przyobleczony w światło.

Dziś Słowo — prawdziwa światłość — „przez które wszystko się stało” (por. J 1,2.9), w pewnym sensie powtórnie stwarza tego syna ciemności, otwierając jego oczy na rzeczywistość nigdy dotąd nie oglądaną (por. 1 J 4,12), na tego Boga, którego nikt nigdy nie widział (por. J 1,18). „«A któż to jest, Panie, abym w Niego wierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie»” (J 9,36-37). Ale niewidomy dochodzi do tego pełnego spojrzenia wiary powoli, krok po kroku, po przebyciu długiej drogi.

Tak jest i z nami, którzy by wejść do życia wiecznego, musimy w pewnym sensie odrodzić się po trzykroć: pierwszego dnia, każdego dnia i w dzień ostatni. Ów niewidomy, uzdrowiony tutaj, swoim postępowaniem przekazuje nam jakby cały program na życie. Słucha. Jest posłuszny. Idzie tam, gdzie Chrystus mu nakazuje. Potem świadczy. Powraca do Pana. Oddaje Mu cześć. I na koniec, idzie za Nim. Mamy tutaj w pewien sposób cały obrazowy wykład drogi dochodzenia do wiary. W istocie, my również idziemy naprzód, w Kościele, krok po kroku, pokonując wszystkie zakręty życia, pomimo otaczającego nas sceptycyzmu i być może nieprzychylności rodziny lub społeczeństwa. Ale przez cały czas towarzyszy nam Jego łaska. Pan, choć niewidoczny, pozostaje zawsze obecny. Niewyczuwalny, ale zawsze we wszystkim działający.

Tak, wiem o tym — i każdy z nas ma swoją własną historię — pewnego dnia Bóg mnie spotkał, przemówił do mnie, wezwał mnie... Sprawił, że ruszyłem w drogę, otworzył mi oczy, podtrzymał swoim słowem. Jak młodego Dawida zabranego spośród swoich stad, tak nas wszystkich wybrał. „Nie zważając na wygląd” (por. 1 Sm 16,7). „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili” (J 15,16). Mamy przed sobą całe nasze życie, w którym kroczymy, choćby tylko jakby po omacku (por. Dz 17,27; 2 Kor 5,7), by pewnego dnia móc w końcu wejść w pełnię światła.

Rozumiemy więc powód wszystkich ukazanych tu kontrastów. Streszczają się one wszystkie w tym słynnym stwierdzeniu Jezusa: „Przyszedłem na ten świat (...), ażeby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi” (J 9,39). Pojmujemy dobrze, co to znaczy w szczególnym kontekście, w jakim usytuowane jest posłannictwo Jezusa. Oto jest otoczony całym tym światem uczonych w Piśmie, uczonych w Prawie i faryzeuszy, którzy bez przerwy badają Pisma, a wszystkie Pisma Go zapowiadają, ukazują, ogłaszają jako Mesjasza tak bardzo wyczekiwanego i Zbawiciela tak bardzo wyglądanego (por. Łk 24,25-27).

Ale oni nie chcą uznać oczywistości. „Badacie Pisma, ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie” (J 5,39-40) — wyrzuca im Jezus. Uważają się za oświeconych. Lecz w rzeczywistości są niewidomi! Są winni, i to winni grzechu wiecznego; to właśnie zostaje im powiedziane, bo jest to grzech przeciwko światłości (por. Mk 3,28-30). „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: «Widzimy», grzech wasz trwa nadal” (J 9,41).

Przeciwnie, ten niewidomy od urodzenia, któremu faryzeusze wyrzucają: „Cały urodziłeś się w grzechach” (por. J 9,34), słucha Jezusa, idzie za Nim, wierzy Mu i czyniąc to, odkrywa, że ten człowiek jest Chrystusem (por. J 9,11), Światłem i Życiem. I przez Niego wchodzi w życie. Jego oczy, a w końcu on cały zostaje oświecony. Zostaje zbawiony!

My również możemy zadać sobie pytanie. Co czynimy z Pismami, przecież je znamy? Jaką korzyść wynosimy z pouczeń i liturgii, w których wiernie uczestniczymy? „Francjo, co uczyniłaś ze swoim chrztem?” — wołał pewnego dnia papież Jan Paweł II na placu Notre-Dame. To właśnie taki jest sens pytania tkwiącego w dzisiejszej Ewangelii. Pokrzepieni tym objawieniem, w co wierzymy w głębi nas samych? Jak tym żyjemy i jak o tym świadczymy? Kiedy jesteśmy oświeceni przez chrzest, mówi nam apostoł Paweł, przynosimy owoce dobroci, sprawiedliwości i prawdy, bo potrafimy „rozpoznać, co jest miłe Panu” (por. Ef 5,9-10).

Rozumiemy odtąd, dlaczego na tej jednej stronie Ewangelii zostało nagromadzonych tyle tytułów Chrystusa. Kiedy ciemność zostaje przepędzona, kiedy budzi się światło wiary, podążamy, jak ów uzdrowiony niewidomy, z zachwytu w zachwyt. I rozpoznajemy w Jezusie po kolei: Posłańca Bożego na ziemi (por. J 9,4); prawdziwego Proroka obwieszczającego całą prawdę (por. J 9,5); prawdziwą Światłość oświecającą świat (por. J 9,5); Chrystusa, który jest prawdziwym Odkupicielem ludzi (por. J 9,22); Syna Człowieczego, który wszystko potrafi zbawić (por. J 9,35); i w końcu Pana, przed którym możemy, my także, upaść na twarz (por. J 9,31). Ta opowieść ewangeliczna nie jest tylko wykładem wiary, jest to prawdziwe teologiczne objawienie tajemnicy Chrystusa.

Ostatnie pojawiające się pytanie otrzymuje odpowiedź samo przez się. Dlaczego ów niewidomy, który uwierzył w Chrystusa, zostaje wyrzucony z synagogi? Dlatego że aby uznać, iż Jezus jest Panem, należy uczynić krok naprzód w stosunku do Prawa i proroków. Nie po to, by je znieść, ale by je wypełnić. „Jak długo bowiem wiedliśmy życie cielesne, grzeszne namiętności wzbudzane przez Prawo działały w naszych członkach, by owoc przynosić śmierci” (Rz 7,5). Świątynia zbudowana z kamieni może zostać zburzona (por. J 2,19). Oto nowa Świątynia z żywych kamieni jest budowana (por. 1 P 2,4-5) „Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście” (1 Kor 3,17).

Na nas również przychodzi kolej, by wyruszyć. Stać się światłem na drodze dla naszych braci i sióstr z zewnątrz, wobec których mamy być tym, do czego zostaliśmy powołani, to znaczy posłanymi. Jedynie za sprawą łaski Chrystusa — ośmielamy się to powtórzyć — mamy być, wedle stwierdzenia samego Chrystusa, solą ziemi i światłem świata (por. Mt 5,13.16). Aby świat poznał, że Ojciec posłał swojego Syna i że my wszyscy jesteśmy owymi uzdrowionymi z Siloe.

Spraw, Panie, abym przejrzał!

I abym przejrzawszy, uwierzył!

I abym wierząc, świadczył o Tobie!

Abyśmy byli coraz liczniejsi,

by radować się w Twojej światłości.
o. Pierre Marie Delfieux (Wspólnoty Jerozolimskie)