Spotkanie przy
studni
Drodzy
rozpoczynamy czas rekolekcji, odnowy życia, zmiany orientacji myślenia,
pragniemy uchwycić to co na co dzień jakoś nam umyka, chcemy pozwolić znaleźć
się Panu Bogu. Człowiek spragniony szuka wody tam, gdzie sądzi że ją znajdzie.
Gdy błądzi, nie dostrzegając kresu wędrówki ani możliwości ucieczki, rozbija
namiot i przystępuje do kopania studni. Jesteśmy jak nomadzi, wędrowcy biegnący
przez ziemię, pełni pragnienia i nadziei że drążąc ziemię to tu i tam,
spodziewamy się odnaleźć wodę. Nawet pewny siebie człowiek nie może nie
oczekiwać czegoś więcej, bowiem brak pragnienia to śmierć. Cudownie w atmosferę
rekolekcji wprowadza nas bogactwo słowa Bożego. Dzisiaj przez Ewangelię jesteśmy uczestnikami niezwykłego spotkania.
Spotkali się przy studni Bóg i Samarytanka. Źródło i człowiek, to wydarzenie
wypisało coś niezwykłego w historii ludzkich pragnień, odniesień. To powrót do
rajskiej sytuacji gdzie człowiek i stwórca „przechadzali się” po ogrodzie i
prowadzili dialog, jak ten który po wielu wiekach podejmie Chrystus z ową
nieznaną z imienia kobietą. Pojawiły się ważne i ponadczasowe pytania, o
relacje człowieka do siebie, o relacje do innych i w końcu do samego Boga, to
takie opowiadanie o wierze.
Moi
słuchacze dobrze zrozumieć kontekst tej dzisiejszej Ewangelii. Jezus przybywa
do krainy bogatej w pamiątki historyczne, której mieszkańcy są serdecznie
nienawidzeni przez Żydów. Żydzi uważają się za czystych, wybranych, a Samarytan
uważają za rasę niższą , za rodzaj metysów, heretyków. Pomiędzy Żydami i
Samarytanami od najdawniejszych czasów istniał rozłam. To była nieustanna
kłótnia o to, gdzie należy czcić Boga czy w Jerozolimie, czy na górze Garizim
jak sądzą Samarytanie.
W
tym klimacie sporów dochodzi do spotkania Jezusa z nieznajomą kobietą. Jan
maluje tę scenę z wielką dbałością o szczegóły. Powstaje obraz doskonale
oddający rzeczywistość. Popołudnie, upał, po długiej podróży Jezus jest
naprawdę zmęczony i chce mu się pić. Nadchodzi Kobieta, którą prosi daj mi pic.
Teraz Żyd czegoś potrzebuje, Samarytanka korzysta z okazji aby zakpić sobie i
uprzykrzyć ów dar. „Jakżesz Ty, będąc Żydem, prosisz mnie Samarytankę, bym Ci,
dała się napić? I miałaby ochotę dodać „Gdybyś jeszcze wiedział jakiego pokroju
kobietą jest ta, do której się zwracasz”. Jezus nie reaguje na prowokację, nie
chce w taki sposób rozmawiać. Pozostaje niewzruszony nawet wówczas, gdy
człowiek popisuje się perfidią i bezczelnością. Wie, że często jest to maska,
która kryje głębokie ludzkie cierpienie.
„O
gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci, mówi daj mi się napić,
poprosiłabyś Go wówczas, a dałby ci, wody żywej”. Kobieta nie jest przygotowana
na taki obrót sprawy: proszący staje się dawcą. Wyczuwa że trudno jest wygrać z
Tyn nieznajomym. Od Tej chwili nazywa Go „Panem”. Łykowi wody ze studni kobiety
w Sychar przeciwstawia wodę wytryskującą ku życiu wiecznemu. Kobieta udaje że
myśli wyłącznie o wodzie potrzebnej
wyłącznie do kuchni i prania. „Daj mi wody, abym już nie pragnęła i nie
przychodziła tu czerpać”. Jakby chciała powiedzieć ta woda to skarb. Jezus mówi
idź zawołaj swojego męża i wróć tutaj. Od razu dotknął problemu jej cierpienia.
Pan zawsze posługuje się tą sama metodą, chcąc objawić siebie, zaczyna objawiać
człowieka jemu samemu. Gdy Samarytanka zostanie objawiona samej sobie, będzie
mogła przyjąć Objawienie i Ewangelię. Kobiecie nie pozostaje nic innego jak
rozpocząć spowiedź: „Nie mam męża”. Jezus jednak śpieszy dokończyć za nią
„Dobrze powiedziałaś, nie mam mężą, miałaś pięciu mężów, a ten którego masz
teraz nie jest twoim mężem”. Nie jest to z pewnością życie przykładne,
lekkomyślność, bezwstyd, nieśmiałość, rozczarowanie i totalne obnażenie. Jezus
odsłonił jej serce, obecność kogoś kto czyta dla niej samej staje się wielce
niepokojąca, dlatego się pyta „panie, czy Ty jesteś Prorokiem”. Człowiek zawsze
szuka jakiegoś wybiegu. (próby wobec których
Bóg stawia człowieka, mogą się wydawać groźniejsze od pokus szatana”) Rozmowa
schodzi na płaszczyznę kultu gdzie należy czcić Boga. Jezus mówi ani na tej
górze, ani w Jerozolimie. Nadchodzi jednak godzina kiedy to prawdziwi czciciele
będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i Prawdzie. Dzięki Duchowi, modlitwa nawiązuje
łączność z Bogiem, dosięga miejsca zamieszkania Boga. W prawdzie oznacza u Jana
objawienie Ojca we własnym Synu. A wiec wielbić
w Duchu i Prawdzie oznacza odpowiadać na Jego inicjatywę i wielbić Go w Jezusie Chrystusie, praktykując
miłość. Obecność Boża przemieszcza się nieustannie i rozszerza. Z namiotu na
pustyni do świątyni Jerozolimskiej. Ze świtatyni Jerozolimskiej do Ciała
Chrystusa, z Ciała Chrystusa do Kościoła który my sami stanowimy, Jego
Mistycznego Ciała. Dlatego św. Paweł mówił: „Czyż nie wiecie że świątynią Boga
jesteście i że Duch Boży mieszka w was? Świątynia Boga jest święta, a wy nią
jesteście” (1Kor 3,16-17). Człowiek staje się miejscem Boga, każdy z nas.
Samarytanka
w ciągu kilku godzin została obdarzona miłością, dlatego zostawiła swój dzban i
pobiegła z radością zakomunikować to światu „Pójdźcie zobaczcie człowieka,
który mi powiedział co uczyniłam, czyż On nie jest Mesjaszem!”
Kochani
to jest opowieść o nas samych, naszym odkrywaniu Boga, naszych zakamarkach
duszy, wątpliwościach i zmaganiach. Przychodzimy z dzbanami naszych serc, może
nadkruszonymi aby Bóg je wypełnił łaską, napełnił sensem nasze życie. Bóg chce
być w naszym życiu, zmaganiach i wątpliwościach. Trzeba z Chrystusem usiąść
przy studni, źródle Jakuba, aby w zmęczeniu i skwarze kruchego człowieczeństwa
odkryć nową jakość istnienia, aby pić z Bożej miłości, aby się napełnić Nim
całkowicie. Aby każdego dnia mówić do Boga daj mi pić, zraszaj moje życie jak
ogród który ma rozkwitnąć, bądź mi posileniem i wytchnieniem. Amen.
(fragment mojej nauki rekolekcyjnej
z tamtego roku)