Niedziela niewidomego
od urodzenia
Laetare… Radujcie się!” Zadziwiający jest
początek antyfony tej czwartej niedzieli Wielkiego Postu, która wydaje się
zrywać z surowością tego okresu liturgicznego! A to dlatego, że w połowie drogi
pozwala nam ona dostrzec cel, niebieskie Jeruzalem, które nas zgromadzi:
„Radujcie się wraz z Jerozolimą, weselcie się w niej wszyscy, co ją miłujecie!
(...) ...ażebyście ssać mogli aż do nasycenia z piersi jej pociech” (Iz
66,10-11).
Liturgia tej niedzieli cała skąpana jest w świetle. To
jest to światło, które odkrywa niewidomy od urodzenia, uzdrowiony przez Jezusa
w Jerozolimie; światło słońca; widzi je wychodząc z sadzawki Siloe, w której
Jezus kazał mu się obmyć; światło wiary, która pozwala mu stawić czoło
faryzeuszom i oddać pokłon Jezusowi: „Wierzę, Panie!” (J 9,38). Światło, którym
stają się wierzący, jak uczy nas Paweł: „Niegdyś bowiem byliście ciemnością,
lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości” (Ef
5,8).
Ale trwamy jeszcze w okresie Wielkiego Postu, a nie w
pełnej chwale zmartwychwstania. Światło, które jaśnieje tej niedzieli, stawia
czoło ciemnościom trwającym w nas i wokół nas. A gra toczy się o całkowite
uzdrowienie naszej istoty — ciała, duszy i ducha. Długa opowieść o uzdrowieniu
niewidomego od urodzenia pokazuje nowe stworzenie człowieka. Błoto położone na
jego oczach i woda, która je obmywa, ukazują powolne postępowanie naprzód —
poprzez spór i kontrowersje— ku pełnemu światłu wiary, ku wyrazistości
rozeznania. Bo chodzi o to, by zobaczyć prawdę oczami serca. Pierwsze czytanie,
wyjęte z Pierwszej Księgi Samuela, przytaczające namaszczenie Dawida, pasterza
wybranego, by stał się królem Izraela, przypomina, że „Bóg widzi nie tak jak
człowiek, bo człowiek widzi to, co dostępne dla oczu, a Pan widzi serce” (1 Sm
16,7).
Prawdziwą światłością, którą człowiek ma rozpoznać,
jest Jezus: „Światłości świata, Jezu Chryste, ten, kto idzie za Tobą, będzie
miał światło życia” (por. J 8,12) — głosi śpiew przed Ewangelią. Światło życia,
ale także światło osądzenia, podziału między tymi, którzy je przyjmują, i tymi,
którzy je odrzucają: „Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, żeby ci,
którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi” (J
9,39); podziału zwłaszcza naszego życia na uczynki ciemności i to, „co podoba
się Panu” (por. Ef 5,10-11, drugie czytanie).
Człowiek dokonuje tego podziału poprzez skruchę — i tu
na nowo odnajdujemy nastrój Wielkiego Postu.
„Niech moje łzy będą mi sadzawką Siloe,
Abym mógł w niej obmyć niewidome oko mojej duszy!
Wówczas ujrzę, Panie, Ciebie, światłości
przedwieczna!”
(Kanon Pokutny św. Andrzeja z Krety)
Potrzeba mi jednak do tego pomocy łaski. Tak więc ta
niedziela ma wydźwięk wyraźnie sakramentalny: sadzawka Siloe zapowiada sadzawkę
chrzcielną, a modlitwa na wejście wspomina katechumenów, którzy zostaną
ochrzczeni w noc paschalną: „Panie, daj twojemu Kościołowi radość przekazywania
życia tym, którzy przygotowują się do chrztu”.
Prefacja jednoczy wszystkie te misteria kontemplacji
Chrystusa — światłości, która przyszła na świat — i wskazuje źródło prawdziwej
radości: „On jest światłością, która na świat przyszła, aby każdy, kto w Niego
wierzy, nie chodził w ciemności, lecz miał światło życia. Przez sakrament
chrztu świętego uwalnia nas od ciemności grzechu, abyśmy byli dziećmi światłości”.
s. Marie-Laure(...)
Cóż Jezus czyni w rzeczywistości? Uczynił błoto ze
śliny i posłał niewidomego, aby „obmył się w sadzawce Siloam” (por. J 9,6).
Jesteśmy tu w jakiś sposób świadkami przypomnienia gestu pierwszego stworzenia,
po którym Adam, ulepiony z prochu ziemi, cały został przyobleczony w światło.
Dziś Słowo — prawdziwa światłość — „przez które
wszystko się stało” (por. J 1,2.9), w pewnym sensie powtórnie stwarza tego syna
ciemności, otwierając jego oczy na rzeczywistość nigdy dotąd nie oglądaną (por.
1 J 4,12), na tego Boga, którego nikt nigdy nie widział (por. J 1,18). „«A któż
to jest, Panie, abym w Niego wierzył?» Rzekł do niego Jezus: «Jest nim Ten,
którego widzisz i który mówi do ciebie»” (J 9,36-37). Ale niewidomy dochodzi do
tego pełnego spojrzenia wiary powoli, krok po kroku, po przebyciu długiej
drogi.
Tak jest i z nami, którzy by wejść do życia wiecznego,
musimy w pewnym sensie odrodzić się po trzykroć: pierwszego dnia, każdego dnia
i w dzień ostatni. Ów niewidomy, uzdrowiony tutaj, swoim postępowaniem
przekazuje nam jakby cały program na życie. Słucha. Jest posłuszny. Idzie tam,
gdzie Chrystus mu nakazuje. Potem świadczy. Powraca do Pana. Oddaje Mu cześć. I
na koniec, idzie za Nim. Mamy tutaj w pewien sposób cały obrazowy wykład drogi
dochodzenia do wiary. W istocie, my również idziemy naprzód, w Kościele, krok
po kroku, pokonując wszystkie zakręty życia, pomimo otaczającego nas
sceptycyzmu i być może nieprzychylności rodziny lub społeczeństwa. Ale przez
cały czas towarzyszy nam Jego łaska. Pan, choć niewidoczny, pozostaje zawsze
obecny. Niewyczuwalny, ale zawsze we wszystkim działający.
Tak, wiem o tym — i każdy z nas ma swoją własną
historię — pewnego dnia Bóg mnie spotkał, przemówił do mnie, wezwał mnie...
Sprawił, że ruszyłem w drogę, otworzył mi oczy, podtrzymał swoim słowem. Jak
młodego Dawida zabranego spośród swoich stad, tak nas wszystkich wybrał. „Nie
zważając na wygląd” (por. 1 Sm 16,7). „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was
wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili” (J 15,16).
Mamy przed sobą całe nasze życie, w którym kroczymy, choćby tylko jakby po
omacku (por. Dz 17,27; 2 Kor 5,7), by pewnego dnia móc w końcu wejść w pełnię
światła.
Rozumiemy więc powód wszystkich ukazanych tu
kontrastów. Streszczają się one wszystkie w tym słynnym stwierdzeniu Jezusa:
„Przyszedłem na ten świat (...), ażeby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci,
którzy widzą, stali się niewidomymi” (J 9,39). Pojmujemy dobrze, co to znaczy w
szczególnym kontekście, w jakim usytuowane jest posłannictwo Jezusa. Oto jest
otoczony całym tym światem uczonych w Piśmie, uczonych w Prawie i faryzeuszy,
którzy bez przerwy badają Pisma, a wszystkie Pisma Go zapowiadają, ukazują,
ogłaszają jako Mesjasza tak bardzo wyczekiwanego i Zbawiciela tak bardzo
wyglądanego (por. Łk 24,25-27).
Ale oni nie chcą uznać oczywistości. „Badacie Pisma,
ponieważ sądzicie, że w nich zawarte jest życie wieczne: to one właśnie dają o
Mnie świadectwo. A przecież nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie” (J
5,39-40) — wyrzuca im Jezus. Uważają się za oświeconych. Lecz w rzeczywistości
są niewidomi! Są winni, i to winni grzechu wiecznego; to właśnie zostaje im
powiedziane, bo jest to grzech przeciwko światłości (por. Mk 3,28-30).
„Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie:
«Widzimy», grzech wasz trwa nadal” (J 9,41).
Przeciwnie, ten niewidomy od urodzenia, któremu
faryzeusze wyrzucają: „Cały urodziłeś się w grzechach” (por. J 9,34), słucha
Jezusa, idzie za Nim, wierzy Mu i czyniąc to, odkrywa, że ten człowiek jest
Chrystusem (por. J 9,11), Światłem i Życiem. I przez Niego wchodzi w życie.
Jego oczy, a w końcu on cały zostaje oświecony. Zostaje zbawiony!
My również możemy zadać sobie pytanie. Co czynimy z
Pismami, przecież je znamy? Jaką korzyść wynosimy z pouczeń i liturgii, w
których wiernie uczestniczymy? „Francjo, co uczyniłaś ze swoim chrztem?” —
wołał pewnego dnia papież Jan Paweł II na placu Notre-Dame. To właśnie taki
jest sens pytania tkwiącego w dzisiejszej Ewangelii. Pokrzepieni tym
objawieniem, w co wierzymy w głębi nas samych? Jak tym żyjemy i jak o tym
świadczymy? Kiedy jesteśmy oświeceni przez chrzest, mówi nam apostoł Paweł,
przynosimy owoce dobroci, sprawiedliwości i prawdy, bo potrafimy „rozpoznać, co
jest miłe Panu” (por. Ef 5,9-10).
Rozumiemy odtąd, dlaczego na tej jednej stronie
Ewangelii zostało nagromadzonych tyle tytułów Chrystusa. Kiedy ciemność zostaje
przepędzona, kiedy budzi się światło wiary, podążamy, jak ów uzdrowiony
niewidomy, z zachwytu w zachwyt. I rozpoznajemy w Jezusie po kolei: Posłańca
Bożego na ziemi (por. J 9,4); prawdziwego Proroka obwieszczającego całą prawdę
(por. J 9,5); prawdziwą Światłość oświecającą świat (por. J 9,5); Chrystusa,
który jest prawdziwym Odkupicielem ludzi (por. J 9,22); Syna Człowieczego,
który wszystko potrafi zbawić (por. J 9,35); i w końcu Pana, przed którym
możemy, my także, upaść na twarz (por. J 9,31). Ta opowieść ewangeliczna nie
jest tylko wykładem wiary, jest to prawdziwe teologiczne objawienie tajemnicy
Chrystusa.
Ostatnie pojawiające się pytanie otrzymuje odpowiedź
samo przez się. Dlaczego ów niewidomy, który uwierzył w Chrystusa, zostaje
wyrzucony z synagogi? Dlatego że aby uznać, iż Jezus jest Panem, należy uczynić
krok naprzód w stosunku do Prawa i proroków. Nie po to, by je znieść, ale by je
wypełnić. „Jak długo bowiem wiedliśmy życie cielesne, grzeszne namiętności
wzbudzane przez Prawo działały w naszych członkach, by owoc przynosić śmierci”
(Rz 7,5). Świątynia zbudowana z kamieni może zostać zburzona (por. J 2,19). Oto
nowa Świątynia z żywych kamieni jest budowana (por. 1 P 2,4-5) „Świątynia Boga
jest święta, a wy nią jesteście” (1 Kor 3,17).
Na nas również przychodzi kolej, by wyruszyć. Stać się
światłem na drodze dla naszych braci i sióstr z zewnątrz, wobec których mamy
być tym, do czego zostaliśmy powołani, to znaczy posłanymi. Jedynie za sprawą
łaski Chrystusa — ośmielamy się to powtórzyć — mamy być, wedle stwierdzenia
samego Chrystusa, solą ziemi i światłem świata (por. Mt 5,13.16). Aby świat
poznał, że Ojciec posłał swojego Syna i że my wszyscy jesteśmy owymi
uzdrowionymi z Siloe.
Spraw, Panie, abym przejrzał!
I abym przejrzawszy, uwierzył!
I abym wierząc, świadczył o Tobie!
Abyśmy byli coraz liczniejsi,
by radować się w Twojej światłości.
o. Pierre Marie Delfieux (Wspólnoty Jerozolimskie)