piątek, 2 lipca 2021

Każda chwila teraźniejszości staje się przeszłością i nie pozostaje bez wpływu na jutrzejszy dzień. Wraz nieuchronnym upływem czasu, rodzi się w głębi duszy pytanie o przyszłość chrześcijaństwa w świecie, historii i kulturze. Czy nie staliśmy na powrót „Kościołem pogan”- czymś na pozór socjologicznym ? „Chrześcijaństwem zewnętrznym”- jak to kiedyś wyraził Peguy. Rozmyta religijność i niszczący ateizm przeciętnych wierzących, zawierających łatwe kompromisy ze złem. Pogaństwo weszło do środka chrześcijaństwa i wraz "barbarzyńcami" od zewnątrz próbuje je obrócić w pył niepamięci. Wydaje się, że historia zatacza koło i nie pozostaje to bez wpływu na przyszłość. „Kościół przeszedł wewnętrzną ewolucję: w pierwszym okresie swych dziejów, od I do V wieku, musiał walczyć z kulturą pozbawioną wiary, zaś począwszy od VI wieku został zmuszony do tego, by odrzucać wiarę pozbawioną kultury”(M. Banniard). Być może powróciliśmy do momentu w którym na nowo dokonuje się krucha- ale konieczna batalia o obronę fundamentalnych przekonań i wartości. Z drugiej strony brzmi mi w uchu przynaglenie Chrystusa do nadstawieniu drugiego policzka. Chrześcijaństwo upatrujące swoją siłę w miłości i przebaczeniu. „Pozwól się prześladować, ale nie prześladuj. Pozwól się ukrzyżować, ale sam nie krzyżuj. Pozwól się znieważać, ale sam nie znieważaj…”(św. Izaak Syryjczyk). Te słowa wywołują trzęsienie sejsmiczne i rozdzielają wnętrze; wydać siebie bez walki ! Od pewnego już czasu towarzyszy mi przeświadczenie, że świat z pluralizmem wyłaniających się ideologii- przeprowadza taktyczny szturm na wartości których ostoją zdają się być ludzie, którzy przeszli przez chrzest i bramę wiary. „Gdzie się podział Bóg ?”- wykrzykują za obłąkanym Nietzsche nihiliści i synkretyczni prorocy niegraniczonej, liberalnej wolności. Kolorowe flagi trzepoczące w dłoniach młodych ludzi, omamionych utopijną obietnicą nieskrępowanej wolności i moralności bez barier. Śmieszni, a zarazem tragiczni piewcy toksycznej miłości- karykaturalni poszukiwacze wrażeń o wnętrzach spowitych ciemnością i mętnych spojrzeniach wołających o zauważenie, troskę. Człowiek skarłowaciał pod naporem jednostek afirmujących cielesność na sposób przewrotny i bałwochwalczy. „Im bardziej człowiek jest wolny, tym bardziej jest samotny i obcy w świecie.” Jeśli człowiek nie zostaje przeobrażony od środka, ulega dewastacji. Triumf racjonalizmu, czyniącego z ludzi istoty narcystyczne i samostanowiące o sobie samych. „Sterylna epoka” w której starcom i poczętym dzieciom, odbiera się prawo do istnienia; eliminuje w imię dyktatu stanowionego od górnie prawa. Demokratyczna Europa elit, rozprawiająca o najważniejszych sprawach z za biurek, czy iwentów. To droga donikąd, ale oni o tym jeszcze nie wiedzą. Paradoksy codzienności w której wszystko wydaje się niestałe i tracące grunt pod nogami. Ludzie wierzący w Chrystusa ukazywani są na deskach „areny” nowoczesnego i postępowego świata jako anachroniczni tradycjonaliści okopani w bastionach, lub sfrustrowani puryści moralności, których wyliczane słabości, wydzielają nieznośny zapach strachu i bezradności. Każde ich potknięcie rzuca się cieniem na autorytet instytucji, która przez meandry historii, była upatrywana jako idealny i niczym niezmącony świat Boga na ziemi. Jakże łatwo się wylicza grzechy chrześcijan podkopując ich autorytet, czyniąc z nich nieudaczników, niepotrafiących unieść ciężaru Ewangelii. Policzkowani i opluwani, którym zasłonięto oczy i odarto z tego, co autentycznie szlachetne- ludzkie. Kiedy komentujesz coś, co nie jest zgodne z ogólnie przyjętą agendą, jesteś uważany za wstecznika z ładunkiem wybuchowym w plecaku. Religa wyśmiewana i sprowadzona na peryferia- do katakumb. Jesteśmy wydawani „dzikim zwierzętom” jak niegdyś prześladowani wyznawcy starożytnego Rzymu. „Ciebie, Panie, pragnę; kiedy Cię szukam, walczę, krzyżuję siebie wraz z Tobą, aby razem z Tobą żyć”(Troparion). Zeświecczone społeczności są jedynie papierkiem lakmusowym tego naporu zła, który niczym kąkol z przypowieści rozplenił się wszędzie, czyniąc przestrzeń miejscem wolnym od religii. Sekularyzacja modelująca ludzkie umysły i sumienia, powodująca duchową agonię człowieka, próbuje zrodzić człowieka bez sumienia i odpowiedzialności za kształt życia i tego, co po nim nastąpi. Poruszyły mnie ostatnio wypowiedziane słowa metropolity Emanuela z Patriarchatu Ekumenicznego przy okazji wizyty w Rzymie: „Obawiam się, że myślimy bardziej o przetrwaniu chrześcijaństwa niż o dzieleniu się Dobrą Nowiną o Chrystusie Zmartwychwstałym.” Jakże poruszająca diagnoza tego, co dzieje wewnątrz chrześcijaństwa, nie tyle w aspekcie ekumenicznym, ale misyjnym- twórczym fermencie Ewangelii wewnątrz zgiełku świata. Tragedia podziału przechodząca przez serca uczniów Chrystusa, przyczynia się do braku transparentności i obumierania żywotnych mocy chrześcijaństwa. Musimy udźwignąć ciężar odpowiedzialności wobec tego, co dzieje się na zewnątrz. Płyniemy w łodzi Kościoła przez odmęty świata, pokonując strach i możliwe unicestwienie. Ten, który zbawi jest obok nas i w nas ! Potrzeba nam odnowy i świętości, stanowczej odpowiedzi na nienormalności które budzą się niczym projekcje chorego umysłu. Naszemu światu potrzeba świadków, potrafiących przypomnieć innym o ciężarze gatunkowym ludzkiego zranienia i grzechu. „Święci są ziarnami zmartwychwstania. Tylko oni mogą ukierunkować ku zmartwychwstaniu ślepą rządzę historii”(O. Clement). Niech modlitwa chrześcijan podniesie świat z kurzu i wychyli ku zmartwychwstaniu !