piątek, 15 kwietnia 2022
On wyrósł przed nami jak młode drzewo i jakby korzeń z uschniętej ziemi (Iz 53,20). Wielki Piątek- milczenie z którego wydobędzie się krzyk jedynego Sprawiedliwego. Przeszywająca ciemność i drżenie ziemi przygotowującej się na przyjęcie ciała Bogaczłowieka. Ten dzień żałoby w kontekście dziejącej się obok nas wojny, pozwala namacalnie i bezpośrednio uchwycić dramat cierpienia, niepowrotów, grozy i śmierci. Przestrzeń, gdzie zło naigrywa się z dobra i depta międzyludzką miłość. Tylko kilkaset kilometrów dzieli nas od płaczu matek tulących w ramionach martwe dzieci. Udziela nam się ten dialog cierpienia, rzeź niewinnych istot. Te wszystkie paraliżujące lęki, łzy i śmierci, dziś bierze na swoje ramiona Chrystus. W tym kontekście niezwykle wymownie brzmią słowa hymnu Teofanesa „Gdy Kościół zobaczył Ciebie na krzyżu, Ciebie, Syna Sprawiedliwego, to spełnił swoje zadanie i zawołał jak należało: Chwała Ci, o Panie, chwała Twojej mocy.” Spoglądam na zdjęcie fresku Ukrzyżowania z kościoła Matki Boskiej w Studenicy (XIIIw). Z tych szeroko rozpostartych ramion Ukrzyżowanego uderza odbiorcę jakaś niewyobrażalna siła przyciągania; błogosławiona czułość Boga zagarniająca świat w akcie heroicznej miłości. Świadkami tej sceny zatopionej w gwieździstym błękicie nieba są: Matka i Przyjaciel- Oblubienica i Uczeń- powierzeni sobie nawzajem, w ogromnej komunii- czyniącej Kościół miejscem obmytym z brudu i zmartwychwstałym. „On jest milczącym Barankiem, Barankiem zabitym, zrodzonym z Maryi, pięknej owieczki. Wzięty ze stada i przyprowadzony na zabicie…”(Meliton z Sardes). Maryja i Jan- zatopieni w ciszy odkrywają granice wyniszczenia i triumfu. Twarz Maryi liryczna i dramatyczna utrwala niczym pergamin wszystkie cierpienia matek które musiały udźwignąć wydanie własnych dzieci objęciom śmierci. Głowa Apostoła pełna od wezbranych emocji, ciąży ku dłoni, niczym naczyniu w którym można zamknąć, czy schować swój bój bezradności i rozstania. Sama postać Chrystusa poddana urokliwej stylizacji. Ciało obnażone i wydłużone, poddane esowatemu wygięciu- niczym tanecznemu rozwibrowaniu. Głowa opada na ramiona, a kaligraficznie oddane pukle włosów rozdzielają się podwójnie, dając wrażenie czegoś na kształt ornamentu. Oczy zamknięte sugerują, że poddany śmierci Bóg wszedł w zbawienny sen śmierci. O Życie jak możesz umrzeć ? On czeka na przebudzenie w strudze światła przeszywającego kamienną komorę grobową- post factum crucis. Biodra okrywa piękne i ciążące ku dołowi perizonium- tkanina nie pozwalająca uczynić do końca z Chrystusa – „niewolnika bez twarzy”- poddanego wstydliwym i odzierającym z godności spojrzeniom tłumu. „Jego cień okrywa góry a ziemia pełna jest Jego chwały”- powie św. Augustyn. Krew sącząca się z Jego ran zrasza kamień Golgoty i budzi ze snu Adama, pierwszego wydanego władzy śmierci. Chcemy wraz z Klemensem z Aleksandrii wołać: „Bądź pochwalone światło ! Dla nas, którzy byliśmy pogrzebani w ciemności i uwięzieni w cieniu śmierci, zajaśniało światło z nieba, jaśniejsze od słońca i słodsze od życia.”