Ceną każdego zbrojnego
konfliktu jest strach. W pewnym momencie, daleko od mojego miejsca
zamieszkania, od zrozumiałości mojego języka, wybucha bomba lub sypie się grad
kul – lawinowo ścieląc istoty ludzkie na ziemi. Obłok krwi i krzyk rezonujący w
medialnych przekazach. Bezsensowność wobec której słowa ustępują emocjom tak
ekspresyjnie wyrażanym i nie potrafiącym nic zmienić. Buntuję się, że słowa nie
są uczuciami w których można zanurzyć czas i wypłukać go z panoszącego się
pasożytniczo zła. Przerażenie i bezbronna samotność w obliczu cierpienia i
odruchowej próby ocalenia swoich najbliższych. Historia wiele razy przerabiała
ten dramat jednostki, umierającej w tłumie, wydanej bezsensownemu wyrokowi
grupy szaleńców, pragnących uczynić świat podłóg swoich urojonych pragnień.
Myślę o Palestynie – umiłowanej ziemi Boga, Patriarchów, Proroków i Świętych
dla których nawet drobina kurzu i łyk wody ze studni, był jak coś najcenniejszego
na świecie. Rosa opadająca na pustynię, liść drzewa oliwkowego i zapach olejku
nardowego, były sakramentalną materią wędrowców poszukujących miejsca oddychającego
pierwszym dniem Raju. Błogosławieństwem piękna i miłosnego westchnienia Jahwe. Ziemia
Święta i Obiecana, ziemia wciąż
upragnionego i nigdy nieosiągniętego pokoju. Miejsce „gdzie niebo nie milknie
tak głucho. Nigdzie ziemia nie krzyczy tak głośno”(J. Pasierb). Ile tam wsiąknęło
w glebę ludzkich łez i marzeń; jakże rozdzierane były zasłony świątyń i dusz –
wołających do Przedwiecznego o pojednanie i wolność. „W gaju świątyni i w
cieniu twierdzy widziałem tych, którzy posiadają największą wolność wśród was,
jak noszą ją jako brzemię i kajdany”- pisał Kahlil Gibran. Z porozdzieranych od
strzałów ciał i ruin miasta, „zmartwychwstaje Bóg i przemawia z Krzewu
Ognistego wszystkimi językami prawa.” A największym Jego wołaniem jest miłość –
zduszona, sprofanowana, sponiewierana, upodlona i uśmiercona marszami dzikich
hord z imieniem Boga na ustach. „Nienawiść jest piekielnym nadirem miłości !”(A.
Turczyński). Świat rozpięty na ramionach Krzyża, potrzebuje utulenia i pokoju. „Pokój
zaczyna się wtedy, gdy miecz powraca do swojej pochwy, gdy myśl powraca do
serca… Dopóki bowiem możemy ze sobą rozmawiać, nie ma wojny. Być budowniczym
pokoju oznacza nauczyć się rozmawiać, mówić twarzą w twarz z tym, co nas
przeraża”(J. I. Leloup). Bojownicy Hamasu czynią siebie karzącą ręką Boga.
Widzą w swoich działaniach akt religijny i w imię tak wypaczonych ideałów
zadają rany, okrutnie kaleczą, gwałcą i masowo odbierają życie niewinnym. Niszczycielski
egoizm szaleńców z karabinami w dłoniach i opaskami na czołach. Strach staje
językiem komunikacji; manifestacją kolektywnie artykułowanej siły śmierci. Świat
do korekty. Dla Żydów to kolejny Shoah, przebudzenie
w nocy ucisku i zapomnienia z którego
powstaną sprawiedliwi na szańcach Miasta Boga. To początek czego większego i przerażająco
niebezpiecznego dla całej ludzkiej rodziny. Pomimo antynomii konfliktu, modlę
się, aby mój niezauważalny sprzeciw coś znaczył.