niedziela, 8 października 2023

 

Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa. Marta zaś uwijała się około rozmaitych posług. A stanąwszy przy Nim, rzekła: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła». A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona» (Łk 10, 38-42).

Ewangeliczna Betania – miejsce w którym gościnność jest pieczołowicie pielęgnowaną cnotą. Miejsce wymarzone i przyjazne dla wędrowców odbijających od głównych szlaków, ignorujących wytyczne pergaminowej mapy zwiniętej w kieszeni tuniki. Krajobraz ukryty pośród gajów oliwnych i figowych sadów. Ziemia urodziwa i płodna. Jakże ciężko jest odtworzyć w pamięci architekturę domu do którego tak ochoczo i pełen radości wstępował Nauczyciel z Galilei. Sens zespolonych kamieni, ściany nasycone zapachem olejku nardowego i uśmiechem Łazarza, gwałtownie wybudzonego ze snu śmierci. Tętniące życie poza zapadnią czasu. Wnętrze przytulne, naznaczone czułością przodków budzących uśmiechem serdeczności świt. Tam się zapętliły więzi, wspomnienia, spoufalone rozmowy do późnych godzin nocnych. Przyjaźń tak silnie wpisana w pełne miłości nauczanie Jezusa, odarte z pozorów i sztuczności. Otwarty na innych dom, staje się ikoną Kościoła zanurzonego w kontemplacji i pokornej służbie innym. Taki dom przechowuje Misterium, uzdrawia od pokusy wygody; a każdy strudzony drogą pielgrzym, wstępujący do niego, staje się gospodarzem; a jeśli to On - Mistrzem ! „Tak więc przyjęty został Pan jako gość, który przyszedł do tego, co jest Jego własnością”- powie św. Augustyn. Teologia rodząca się z zasłuchania i zakochania, aby następnie móc być przełożoną na akt ewangelicznej aktywności, szkołą praktycznego i pozbawionego sztuczności miłosierdzia. Każda z sióstr ofiaruje to, co ma najcenniejszego – bogactwo swoich osobowości i intrygujące pejzaże duszy. Bogu potrzebne wydają się nad wyraz oczy i uszy Marii, aby następnie móc pobłogosławić zapracowane dłonie i obolałe stopy Marty, przygotowującej posiłek i dbającej, aby każdy szczegół spotkania móc przeobrazić w święto daru i miłości. Nie powinno się tych dwóch kobiecych postaw przeciwstawiać. Należy je widzieć komplementarnie. Chrześcijanin powinien być blisko Chrystusa- przechodząc od milczącego zdumienia, ku drganiu słów – aż po gwałtowne wtargnięcie w zajęty sobą świat. „Żyjemy w świecie, w którym cisza jest biedna, pusta, smutna. A więc ludzie wypełniają ją hałasem. Istnieje hałas wewnętrzny, natrętne myśli, skojarzenia, pożądania, marzenia, a kiedy tego nie ma przekręca się gałkę radia, włącza telewizor, zmienia się kanały. Żyjemy w świecie nieustannego hałasu, cały czas jesteśmy zajęci, ogromnie ważne jest więc, żeby nauczyć się trwać w ciszy i żeby równocześnie stawała się ona ciszą zamieszkaną”(O. Clement). Człowiek łapczywie i momentami boleśnie przeżywanej egzystencji, szuka takiego miejsca w którym mistyka, przenika sztukę gestu i pełnego charyzmatycznej otwartości człowieczeństwa. Przestrzeni w której jak nauczał św. Serafin „zyskujesz wewnętrzny pokój i mnóstwo ludzi znajdzie przy tobie zbawienie.”