W zgiełku miasta jedynie
przyroda komunikuje zmienność czasu, ulotność chwil wpadających w objęcia
śmierci. „O światło ! Krzyk tych, którzy w tragediach greckich stają wobec
śmierci i strasznego losu”- czytam w Notatniku
Camusa. Jesień to czas zadumy, zatrzymania i konieczności uświadomienia sobie spraw, których sens i zasięg wybiega poza
prozaiczność codziennie doświadczanych doznań i towarzyszących im mistyfikacji.
Powieki zdają się bardziej ociężałe a usta nieskore do zbyt długiego monologu. Nasze
rutynowe przyzwyczajenia, nawyki i schematy myślenia stają się częścią
nieuświadomionej do końca eschatologii i apokaliptycznej wrażliwości. „Gdy zamykam oczy, nic nie jest już wobec mnie
zewnętrzne, to ja jestem zewnętrzny”(P. Claudel). Mnemosyne odsyła pamięć ku tym, których przykryła kołdra snu,
larwalnego oczekiwania na przeobrażenie. Drżenie życia pośrodku śmierci. Wyciągasz
z szafy podgryziony przez mole sweter, licząc na zatrzymanie ciepła przed mającą
nadejść pejzażem przeszywającego kości zimna. „Dzień spycha nas w kamienne
rumowisko oddechu”- powie poeta Bouchet. Spowolnienie tempa i mozolniejsze hausty
powietrza w których nuty wczorajszego ciepła, studzą się w powiewie zalegającego
zewsząd chłodu. Życie uchodzi szczelinami materii poddanej nieuchronności i
przemijalności czasu. W teatrze codziennego życia jest moment wychylenia ku
wieczności – wypieranej lub upragnionej, zależnie od duchowego potencjału
człowieka. Przymglona przyroda w której obumieranie, zapowiada cykliczną drogę
ku ponownemu życiu, czekającemu na moment przebudzenia i świtu. Praobraz zmartwychwstania ! Wycinek czasu oczekujący na gest
stwarzającego i ekspresyjnie wydobywającego z otchłani stagnacji Boga. Maska
Gorgony już nie przeraża i ustępuje uśmiechom świętych przyobleczonych w szaty radości. Massa damnata przecierając z oczu łzy,
dostrzega pocieszająca moc Nieba. Kresem nieskończoności jest spotkanie z
Obecnością. „Krągłość i sferyczność losu ludzkiego doskonalącego się w
nieustannych odmianach- pisał A. Turczyński – Wyniesienie, upadek,
podniesienie. Obrotne koło przemian. Głęboko zakorzeniona odwieczna mądrość,
którą wchłonęło prawosławie: jesteś slaby, ułomny, grzeszny, upadasz, ale
podnosisz się w łasce, w modlitwie i poprzez bojowanie ducha. Los musisz
przezwyciężyć, bo to nie los, lecz twoja wiara ma ciebie nieść i kształtować.”
Wiele możliwych dróg ma do wyboru ten, kto chwyta promień zstępującego nań
gwałtownie światła. Brama prawdziwego życia przez którą należy przejść. Jak twierdził
Dostojewski: „wszystko żyje dzięki uczestnictwu w tamtym świecie.” Chrześcijanin
rozpostarty miedzy dniem a nocą, zawsze wybiera cud świtu – Chrystusa spowitego
światłem jutrzenki.