niedziela, 9 lutego 2025

 

Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik (Łk 18, 10 -14)

Ewangelia dzisiejszej Niedzieli, nie stanowi w żaden sposób wprowadzenia do życia modlitwy, to raczej precyzyjnie sformułowana odpowiedź, skierowana w stronę faryzeuszów, próbujących Mistrza zapędzić w ślepy zaułek teologii, obarczonej uwierającym umysł pytaniem: Jak można się zbawić ? Bowiem dla uczonych w Prawie, jedyną drogą do zbawienia jest wierne i poddane dyscyplinie zewnętrznych aktów – przestrzeganie Prawa. Jezus staje w opozycji do takiej perspektywy i wskazuje na język miłości, przebaczenia i skruchy, jakże odległy od pełnej arogancji i pychy człowieka, przechwalającego się katalogiem spełnionych powinności względem Boga. „Początkiem ludzkiej mądrości jest umiejętność osądzania siebie”- czytam w Apoftygmatach. Świątynia z przypowieści, staje się doskonałą przestrzenią weryfikacji dwóch jakże odmiennych postaw ludzkich. Jeden człowiek, to pozer przechwalający się swoimi zasługami i robiący wokół siebie spektakl radykalnej pobożności, poza którą nie istnieje już rzeczywistość współczucia i miłości bliźniego; tylko konfrontacyjny osąd i pogarda. „Bóg jest przykrywą dla zadufanego „ja”, które instrumentalizuje relację religijną dla własnego wywyższenia. Człowiek, który kryje się poza tą modlitwą, niczego od Boga nie oczekuje, o nic go nie prosi; chodzi mu jedynie o pokazanie się, o przedstawienie Bogu swoich praw, o przedstawienie swojego kredytu”(R. Fabris). Faryzeusz w miejscu dla uprzywilejowanych i celnik schowany za półmroku krużganka, nie mający odwagi nawet podnieść oczu ku światłu sączącemu się przez przepruwający ścianę świątyni otwór. Bije się w piersi, wskazując na wnętrze które niczym wyschnięta ziemia potrzebuje życia, odrodzenia i łaski. „Twarz obmyta przez łzy – pisze św. Efrem – ma niezatarte piękno.” Zdruzgotany grzechami, obarczony historią osobistych zdrad, znajduje miłosierne westchnienie i pełen współczucia osąd Boga.  W celniku jest marność i nędza zagubionego dziecka. Jest wolny od osądzania kogokolwiek i pragnie jedynie posklejać swoje życie, aby zacząć wszystko od nowa. On najlepiej rozumie trudny los innych – ubrudzonych w rynsztoku, ogłupiałych przez pieniądz, niewiernych, odseparowanych, nieczystych, skazanych na potępienie – takich na których faryzeusze spluwają, lub omijają szerokim łukiem. Życie modlitwy, jego intensywność, głębia, stanowi o jakości zdrowia duchowego i ma wymiar terapeutyczny. „Zacznij od pokornego powiedzenia: jestem grzesznikiem, dzięki Ci składam, Panie, za to, że mnie cierpliwie znosisz… Następnie proś o Królestwo boże, a potem o rzeczy godziwe i nie ustawaj z tego powodu, że ich nie otrzymałeś”(św. Bazyli Wielki). Ten został zaakceptowany i przygarnięty przez Boga. „Odwrócić się od wszystkiego ku jednej twarzy to znaleźć się twarzą w twarz ze wszystkim”(E. Bowen). Przypowieść Chrystusa jest również przestrogą dla chrześcijan, którzy mogą popaść w pułapkę ekskluzywizmu zbawienia i łatwość wykluczenia z niego innych braci. W każdej modlitwie dokonuje się poszukiwanie Boga i współodczuwanie wraz z innymi wielkiego daru miłości i przebaczenia – uchylającego drzwi do Królestwa Bożego. „Daj mi głos celnika dla mojej uzdrowionej duszy – wzdycham za mistykiem Nersesem Snorhali – Ty, który jesteś Wodzem Celników, abym wołał własnymi słowami: Mój Boże, przebacz mi moje grzechy !”