niedziela, 23 lutego 2025

 

Kiedy przyjdzie Syn Człowieczy w chwale swojej i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na tronie Swej chwały. I zostaną przed nim zgromadzone wszystkie narody. I oddzieli jednych od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów (Mt 25, 31-46).

Niewielu teologów potrafi zdobyć się na odwagę pisania o rzeczywistości bezpośrednio doświadczanej w kategoriach apokaliptycznych. „Najpłodniejsze wydarzenia rodzą się w nas długo, zanim dostrzeże je dusza”(G. D’ Annunzio). Skrycie marzę o świecie doskonałym, wolnym od kłamstwa, przemocy, rozpadu, nie stojącym nad przepaścią samozagłady; choć prawda zbyt prostych i szczerych uogólnień jest aż nazbyt skomplikowana i odległa od faktycznego stanu rzeczy. „W teraźniejszości zawarte są wszelkie przesłanki nieodwracalnej katastrofy mogącej wydarzyć się w niedalekiej przyszłości - pisał profetycznie A. Tarkovski- zdajemy sobie z tego sprawę, lecz nie potrafimy temu zapobiec.” Pomiędzy człowiekiem a światem wytwarza się swoiście rozumiane napięcie- drganie, które odczuwalność wydziera przestrzenie pustki- próbując tak dobrze oswojone horyzonty życia, nasycić strachem, cierpieniem i śmiercią.  Z zatrwożeniem myślę o zdaniu Camusa: „jedyne wartości jakie panują nad światem to te, które rządzą światem zwierzęcym - gwałt i chytrość.” Wyrazem przepastnej naiwności jest świadomość, że coś złego dzieję się gdzieś tam, daleko od nas i możemy spać spokojnie. Nagle w to wszystko wkracza powtórnie Chrystus. Spektakularnie rozpoczyna się sąd, konfrontacja z prawdą o sobie i własnym losie. Wszystkie półcienie znikają, a na jaw wychodzą rzeczy nawet najgłębiej skrywane i bolesne. Odpadają maski i nic już nie będzie można zafałszować, zakłamać, zretuszować; uzewnętrzni się wszystko. Miłość stanie się matrycą przyłożoną do życia każdego człowieka. Umiejętność bycia człowiekiem na miarę miłości jako daru: poświęcenia, rezygnacji z egoizmu i wyjść ku drugiemu człowiekowi. Otwarte oczy serca w których odbija się zarys Królestwa Bożego. Tylko ci, którzy odwracali głowę od nieszczęść innych, mogą czuć się w pełni zaniepokojeni dniem, który gwałtownie wkracza w umeblowaną i pozornie bezpieczną rzeczywistość człowieka. Choć dzisiejsza Ewangelia mrozi krew w żyłach i napawa lękiem, to pomiędzy jej zdaniami, tli się wątła struga nadziei. Myślę, że na ziemi nie ma większej tajemnicy niż ludzka tęsknota za Bogiem. Czy jestem owcą, a może kozłem – przymusowo ustawionym w gronie skazanych na niebyt i z zerwaną pępowiną miłości ? W pryzmacie miłości destyluje się odpowiedz na tak poważnie postawione pytanie. W tej eschatologicznej rozterce, pojawia się przebłysk pogodnego przeświadczenia, że ostatecznie koniec będzie lepszy niż początek. Szczęście zatriumfuje nad rozpaczą, a kozłom zostaną przyprawione skrzydła aniołów. Miłość rozleje się obficie i wypełni ludzkie otchłanie. „Tu milknie język ludzki - pisał M. Bierdiajew - Eschatologiczna perspektywa to nie tylko perspektywa nieprzewidywalnego końca świata, jest to również perspektywa każdej chwili życia. W każdej chwili życia, trzeba kończyć ze starym światem i rozpoczynać świat nowy. W tym jest oddech Ducha. Eon kresu jest odsłonięciem Ducha.”