wtorek, 11 lutego 2025

 

Ostatnio dużo rozmyślam nad przyszłością. Mam świadomość, że to marzycielskie i płoche przedsięwzięcie, ale jakże odprężające po trudach przeżywanej intensywnie codzienności. Czasami wydaję się tak ociężały jak starzec, którego kości wiotczeją na samą myśl o konieczności wstania z łóżka i podjęcia najmniej skomplikowanych czynności; od zaparzenia kawy po wciągnięcie na skarpetek na stopy. Najdrobniejsza łupina życia staje się wyzwaniem rzuconym marazmowi, czy kiełkującej w posadach sennego ciała depresji. Pustynia czekająca na przebudzenie i rozkwit życia. Rozmyślania nad jutrem stają się wygodą dla intelektu, marszczącego się nieustannie wobec spraw ważkich i jakże często przygniatających. Nie każdy ma taki komfort do rozciągniętych w czasie wzlotów i płodności idei, ponad prozą garbatej codzienności. Jutro jest pełne piękna, ponieważ zawsze można wszystko zacząć do nowa. Nie istnieją chwile stracone, zaprzepaszczone, porzucone na rumowisku czasu. „Asceza samotności wygasza nawet światła i kolory świata zewnętrznego, by skierować spojrzenie ku wnętrzu”(P. Evdokimov). Każdego poranka można ocalić i wskrzesić miłość. Nigdy nie jest za późno na wzniesienie fundamentów domu, posadzenie drzewa oliwnego, czy odpoczynku na kamieniu na którym być może biblijni patriarchowie składali swoją ociężałą od bożych spraw głowę. Zawsze można usłyszeć śpiew ptaka i szelest wiatru, pocałunek spadającego liścia i słodycz rozwartych ust i oczu drugiego człowieka. Być otulonym promieniami słońca i skropionym kroplami deszczu w fałdach którego przychodzi bryza wieczności. „Ziemia jest pełna nieba. I każdy zwykły krzew płonie Bogiem. Lecz tylko ci, którzy widzą, zdejmą sandały…”(E. Barrett). Kiedy się to pojmie, wtedy indywidualna historia stanie się błogosławieństwem i obdarowaniem. Pojmujesz to i uwalniasz się od paraliżujących wnętrze lęków, chimer ciągnących ciało ku ziemi i śmierci. „Gdybyśmy potrafili wielbić, nic naprawdę nie mogłoby nas martwić. Przemierzalibyśmy świat ze spokojem wielkich rzek”- pisał Eloi Leclerc. Tylko tak otwarte myślenie, separuje od świata zepsutego pieniądzem i posiadaniem, świata natarczywej neurozy i chciwości, dwubiegunowości, szalonych namiętności i pragnień zredukowanych do przedmiotów – wyznaczających drogę ku fałszywie przeżywanemu szczęściu. To jedynie spektakl cieni i ohydna farsa, za którą nie ma człowieka, lecz jedynie jego karykaturalna maska. Nikt inny nie potrafi unieść mnie ponad to wszystko jak Bóg i wyszeptać do mojego ucha u kresu dnia: „Zbawiam Cię, ponieważ cię kocham.”