niedziela, 27 kwietnia 2025

 

Następnie rzekł do Tomasza: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż ją do mego boku, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym (J 20, 27).

Na zewnątrz było słychać tylko szelest wiatru i ruch drzew w których kłębiły się nad wyraz krzykliwe ptaki. Mury Wieczernika przenikał strach i niepewność. Poczucie osierocenia i brak perspektyw rysował się na twarzach mężczyzn zdruzgotanych zwątpieniem, ucieczką, a nade wszystko sparaliżowanych okropnością śmierci Mistrza. Zawiedli ! Nakarmieni strachem i zabarykadowani przed zewnętrznością, trwali w kokonie własnych obaw. Oni żyli, ale tak naprawdę w środku byli umarli i dogłębnie zawstydzeni. W jednej chwili mury Wieczernika spowitego milczącym wstydem, naznacza Obecność. Przez małe świetliki wyprute w ścianach pomieszczenia wchodzą strugi światła, wyłaniające sylwetkę kogoś tak dobrze znajomego. Powietrze przeniknięte zapachem eterycznych olejków wiruje i zawłaszcza zmysł powonienia. Skazany i Zabity, Milczący i Oddalony – żyje. Tej sceny nie sposób odmalować słowem, ona bowiem obezwładnia pióro i pędzel artysty. Podpierający ściany uczniowie zerwali się gwałtownie z mat i stanęli w postawie wyprostowanej. Byli onieśmieleni – takimi ich pragnę widzieć – spolegliwi wobec zaskakującej ich realności Mistrza. Nie mieli odwagi o nic pytać, jedynie chłonęli wzrokiem Tego, którego moment temu zamykał grób i szczelnie osadzony kamień. Pieczęcie zostały zerwane, a fałszywe pogłoski opłaconych żołnierzy rozeszły się błyskawicznie, wypełniając powietrze gwarnych uliczek Jerozolimy. Pomimo tego kompromitującego historię kłamstwa, Prawda przeniknęła ludzki wzrok, sięgając Otchłani i tych napotkanych na drodze kobiet. Niebo już było uobecnione w sercach uczniów, którzy zobaczyli Mistrza i rozproszyły się momentalnie ich obawy, wątpliwości i lęki. Była to wiosna której zapach i rozkwit onieśmielał prostych mężczyzn pochwyconych jakby wczoraj nad brzegiem jeziora lub spowitej mrokiem i krępującym zapachem nieprawości komory celnej lub obskurnego szynku. Postacie z fryzu miłości: siłujące się z sieciami szczelnie wypełnionymi cudownym połowem ryb; onieśmielone wezwaniem i skierowanym tak wprost w duszę uniesieniem stwarzającej dłoni; wydobycie z dołu grzechu. Wszystko uczynione w dialogu, nawet tym który przeszywał chłód nocy i pytanie o możliwość powtórnych narodzin. Każdy z nich utrwalił w pamięci moment osobistego powołania – tego gwałtownego i dobierającego słowom siłę poruszenia – rzeźbiącego od zaraz ucznia, posłanego, świadka, proroka, charyzmatyka, kapłana, powiernika najbardziej skrytych tajemnic wieczności. Milczenie i pokój wznosiły się niczym hymn. Przecięcie teraźniejszości i przyszłości za sprawą Tego, z którego dłoni, stóp i boku wydobywa się światło wiary – odbierające pewności rozumu władzę nad czymkolwiek. Świdrujące spojrzenie Chrystusa, stwarzające na nowo i przywracające pewność, pośród cierpkiego zrezygnowania. Gwoździe wyżłobiły tak wyraziste ślady, które pozostaną uwiarygadniając pozaczasowość ofiary na Golgocie. „Nosi w sobie ślady ran, zadanych podczas ukrzyżowania. Dzięki temu przyszłe pokolenia dowiedzą się, że Jezus został ukrzyżowany i przebity w bok z miłości do niewolników. Teraz może przedstawić rany, zapisane w Jego ludzkiej słabości, jako ozdobę króla”(Mikołaj Kabasilas). Jeden z nich nie był obecny. Tomasz racjonalista ! „O Tobie mówi moje serce: „Szukaj Jego Oblicza”(Ps 27,8). Szamotanina myśli i skaza zawiedzionych zmysłów. Suche powietrze wniknęło w jego uszy i oczy, chciał zapłakać ale nie potrafił. Rozgoryczony wyczekiwał, a rozum podsuwał tak wiele wyobrażeń. Jak nieskończony jest świt oczekiwania na ? Natychmiastowy krok ku Niemu i palec sondujący głębokość rany. Perspektywa cielesności którą Bóg oddaje na chwilę stworzeniu. Podekscytowana ciekawość Tomasza nie odbiera zmartwychwstaniu Chrystusa apofatyczności. „Patrz na Ukrzyżowanego ! Złączony z Nim stajesz się wszechobecny, jak On sam” – powie Edyta Stein na krótko przed męczeńską śmiercią w Auschwitz. To jedynie potwierdzenie poznania, które musi przeniknąć od zmysłów do wnętrza. Dotyku uzasadniającego pewność wzroku i precedensu wątpliwości tak intensywnie karmiących wiarę przez wieki. Od tej pory Tomasz przebudzony choćby w środku nocy, będzie wiedział że przy nim jest On – Ukrzyżowany i Zmartwychwstały – „Pan mój i Bóg mój.” My dzisiaj również chcemy zaświadczyć o Jego obecności. W liturgii bizantyjskiej pojawia się wezwanie: „Chrystus jest wśród nas” – przenika ciało wspólnoty której usta rozchylają się, aby przyjąć Ciało Żyjącego: „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam na wieki”(Hbr 13,8).

czwartek, 24 kwietnia 2025

 

Każdego dnia rzeczywistość tak bardzo się zmienia, że nie sposób za nią nadążyć. Dynamika życia nie wytrzymuje pocerowanych bukłaków czasu i pęka, przyśpieszając coraz to mocniej do przodu – zacierając granice pewności i widoczności. Instynktowne zawłaszczenie chwil w których zawiera się coś na pozór fragmentarycznego, a tak naprawdę osobiście własnego i scalonego – chronionego przed unicestwieniem – oddechu i miarowego niczym takt muzyczny, bicia serca naprzeciw naporu unicestwienia.  Czasami brakuje słów i skojarzeń, aby to wszystko składnie opisać, zważyć w sercu i oszacować w granicach jeszcze dość sprawnej przytomności umysłu. Tak wiele hobbesowskich lewiatanów, które mogą człowieka połknąć i następnie wypluć na wysypisko odpadów, czy społecznie praktykowanej amnezji. Jakże szybko młodzieniec może stać się starcem w pędzącym tłumie wytresowanych istnień ? Faktor niepewności i oś niewiadomych, zalegających szczelnie najdrobniejsze partykuły mozolnie przeżywanej codzienności. Życie jest pełne obaw i półcieni czekających na promień światła, uśmiech losu, eliksir nieśmiertelności, raj za uchylonymi drzwiami, czy ukradkowe muśnięcie spacerującego niespostrzeżenie Boga. „Damnatio memorie. To, co przed erą elektroniczną nazywało się historią – pamięć przeszłości – znikło, jak w umyśle schizofrenika świadomość własnej osobowości” – pisał trafnie i przenikliwie Sandor Marai. Podnosisz z kolan i ponownie upadasz. Odpierasz ciosy, aby następnie pozwolić im dosięgnąć siebie i paść na ziemię – wryć się w nią, będąc obarczonym ciężarem wszystkiego i niczego zarazem. „Mam wrażenie, że kiedy istota ludzka zostaje powalona przez straszliwe wydarzenie, nie ma innego wyboru, jak tylko iść prosto drogą, z zapałem, z włosami w nieładzie”- czytam u japońskiego poety Kawabaty. Iść pod prąd i przeganiać pozory, to najtrudniejsza sztuka dojrzałego człowieka wiary. Niewątpliwie pociesza mnie paschalna intuicja Mertona: „Nie ma już mroku. Boże Słowo, niczym pierwsze promienie porannego słońca, przeniknęło czyste glebie duszy przemienionej w Jego świetle… Jest tutaj Bóg. On jest naszą Ziemią Obiecaną. W Nim nic nie ulega zatraceniu. On jest Umiłowanym.” Bóg sensu i piękna przedzierający się przez matowość dnia i przeszywając na wskroś mrok rozterek, niepewności i upadków w święto zmartwychwstania. Ontologia tajemnicy zakorzeniona w poranku, kiedy Bóg triumfalnie i niezauważalnie dla nikogo opuścił grób i pozbawił władzy śmierć.

niedziela, 20 kwietnia 2025

 

Wzeszło na horyzoncie Słońce Nieśmiertelności; Jego blask uświęca oczy niedowiarków i budzi zmarłych na cmentarzach świata. „Oto dzień, który Pan uczynił. Jakże inny od tych dni, które się zaczęły wraz z początkiem świata i które odmierzamy biegiem czasu. Dzień Pana jest początkiem nowego stworzenia...” (św. Grzegorz z Nyssy). Wydarzenie Zmartwychwstania Chrystusa jest sercem całej teologii, liturgicznego uniesienia, piękna utrwalonego w sztuce, energii życia poruszającej ciało- Kościół otulony światłem rezurekcyjnego poranka. „Święto świąt i uroczystość nad uroczystościami.” To przyjęcie przez każdego wierzącego paschalnej radości, którą w całej głębi oddają słowa podniosłej antyfony: Christos anesti ek nekron... wyraża się w nich epicentrum radości całego stworzenia od nadmiaru życia i łaski. Tej podniosłej chwili nic i nikt, nie jest wstanie zdyskredytować lub w jakikolwiek sposób pomniejszyć. „Zmartwychwstanie- pisze N. Chatzinikolaou – przeobraziło krzyż i śmierć Chrystusa w symbol zwycięstwa i życia. Ale nie tylko dla Niego, lecz także dla nas. Chrystus nie zmartwychwstał po to, aby zmusić nas do uznania Jego boskości, ale żeby dać nam życie wieczne.” Jego zmartwychwstanie jest zapowiedzią naszego powstania martwych i zniszczenia zamykającej ciało grobowej płyty. „Zmienia się porządek rzeczy: grób pochłania śmierć, a nie zmarłego, dom śmierci staje się mieszkaniem życia” (św. Piotr Chryzolog). Jesteśmy poderwani w przypływie radości i niewzruszonej wiary do oznajmienia światu najpiękniejszego i najpotężniejszego przesłania wiary: Chrystus żyje, a śmierć traci swoją moc zniszczenia. Trzeba z głęboką wiarą kontemplować to Święto Życia; otwiera się ono bowiem dla tych, których oczy i serca są przemienione. „Zmartwychwstanie nie narzuca się- pisał O. Clement- Nie ukazuje się władcom tego świata, objawia się tylko tym, którzy przyjmują Go w wierze i miłości. To nie Zmartwychwstanie wzbudza wiarę, to wiara pozwala przejawić się Zmartwychwstaniu. Jezus woła nas delikatnie, jak zawołał Marię Magdalenę - a ona dopiero wtedy obróciła się, jej serce się poruszyło, rozpoznało Go.” Kościół jest ciągle w drodze na której spotyka Żyjącego, który zachował znaki swojej męki. Kroczy zwycięski rozpromieniając ludzkie przygnębione twarze; czyniąc je świetlistymi. W tym szczególnym dniu- pełnym łaski, pragnę złożyć wszystkim szczere życzenia. Przede wszystkim odwagi wiary i wychylenia ku cudownemu światu Boga. Pozdrawiam wszystkich ludzi dobrej woli słowami św. Serafina z Sarowa: „Chrystus Zmartwychwstał radości moja !”

sobota, 19 kwietnia 2025

 

Pascha Pana ! Jeszcze raz powiem: Pascha, ku czci Trójcy. Dla nas jest to święto świąt, uroczystość uroczystości, która przyćmiewa wszystkie święta- nie tylko ludzkie i doczesne, lecz także święta samego Chrystusa, które obchodzi się ku Jego czci- tak jak słońce zaćmiewa gwiazdy (św. Grzegorz z Nazajnzu).

Wielka Sobota - dzień uroczystego Szabatu Boga. Milczenie spowija grób i ludzkie serca; święty bezruch który za chwilę przemieni się w pełną splendoru i radości liturgię Wigilii Paschalnej. Kościół zatopiony w kontemplacji, oczekuje chwili w której otworzą się „bramy Raju,” kiedy drzwi kościoła i carskie wrota ikonostasu zostaną rozpostarte dla tych którzy oczekują zstąpienia Słońca. „Głęboka cisza ogarnia stworzenie w spoczynku- pisała Minke de Vres- Lecz Bóg Ojciec, współczujący, działa dalej. Życie zstępuje w otchłań śmierci wypełniając swym blaskiem najciemniejsze jej dno. Owocowanie ziarna wrzuconego w ziemię, które obumiera w swej pierwotnej postaci, by powstać do życia nowego i wiecznego.” Chrystus złożony w grobie odpoczywa, po tak wielkim boju, który dokonał się na drzewie kaźni. Zranione Jego dłonie, bok i nogi, są świadectwem dramatu, który zgotowała mu ludzkość; odciśnięte niczym pieczęć w pamięci Kościoła, staną się znakami chwalebnego zwycięstwa nad śmiercią i królestwem demona. „Dzisiaj grób ogarnął Tego, który w swojej dłoni trzyma całe stworzenie, kamień okrywa Tego, który niebo okrywa pięknością, śpi życie i drży otchłań.” W sobotę dokonuje się jedynie to, co wyrażają słowa chrześcijańskiego Credo- „zstąpił do piekieł”. Zstąpienie do piekieł widziane oczyma wiary, stanowi jedno, powiązane i komplementarne wydarzenie: męki, śmierci krzyżowej i zwycięskiego zmartwychwstania. Krzyż i zmartwychwstanie ukazują się w tej perspektywie jako dwa oblicza tego samego Misterium. Tę właśnie jedność Chrystusowej Paschy wyraża ikonografia chrześcijańskiego Wschodu, przedstawiając Anastasis jako zstąpienie i wyjście z Otchłani: Chrystus kruszy bramy krainy zmarłych, dźwiga Adama i Ewę za rękę i wprowadza wszystkich oczekujących Go do królestwa życia. Słowa radosnego Troparionu powtarzane wiele razy, oddają podniosłość tego misterium wiary: „Chrystus powstał z martwych, śmiercią podeptał śmierć, i będących w grobach życie dał”. W ten sposób każdy wierzący może z właściwą dla siebie wrażliwością, kontemplować tajemnicę zbawienia, która stanowi jakże ważną prawdę o ostatecznej perspektywie życia w Bogu. Tu ciemność zostaje ostatecznie pokonana, ponieważ grzech został ugodzony w samo serce. Bunt Adama który stał się przyczyną strącenia w ciemność, teraz zostaje rozświetlony obecnością zstępującego Życia. W apokryficznej Ewangelii Nikodema czytamy: „I ujrzałem, że Pan Jezus Chrystus nadchodzi w chwale światła, w pokorze, wielki, a jednak skromny, trzymając w dłoni łańcuch pętający szyję Szatana i jego związane plecami ręce, i wtrąca go na powrót do Tartaru, a wsparłwszy świętą stopę na jego szyję, rzecze: Dziś skazuję cię na wieczny ogień.” Wielka Sobota stanowi już antycypację wydarzenia wielkanocnego – centrum chrześcijańskiego obchodu- Nocy triumfu- w czasie której w Paruzji może nadejść Pan. Otchłań napełnia się chwałą zmartwychwstania. „I samo piekło staje się Kościołem” (H. Balthasar). Wieczorem kiedy rozbłyśnie światło - wszystko zostanie zapłodnione życiem i światłością. Tak jak od światła świat zaczął istnieć jako przygotowany do wejścia w relację z Bogiem, tak światło Chrystusa Zmartwychwstałego oświeci ciemności ludzkich serc, i pozwolić na nowo uchwycić oczom duszy,  wielką eksplozję światła, które rozsadzi kamienny grób. „Oczyśćmy zmysły, a ujrzymy Chrystusa Jaśniejącego - będą opowiadać o tym apofatycznym wydarzeniu teksty liturgii wschodniej - w niedostępnym świetle swego Zmartwychwstania. I usłyszymy wyraźnie jak mówi: Witajcie !”

piątek, 18 kwietnia 2025

 

Całe stworzenie zostało zmienione przez lęk, widząc Ciebie wiszącego na Krzyżu, Chryste. Słońce stało się ciemnością, fundamenty ziemi zatrzęsły się; wszystko cierpiało ze Stwórcą wszystkiego. Z Twojej woli, Ty przecierpiałeś to ze względu na nas: O Panie, chwała Tobie ! Wielki Piątek. Moja wrażliwość pozwala mi zobaczyć ten dzień inaczej, niż zapewne duża część ludzi przemierzających bezwiednie zatłoczoną ulicę miasta. Towarzyszy mi dojmująca refleksja, której osnową jest cierpienie, jakie rodzi się ze splotu historycznych okoliczności, których Jerozolima była świadkiem ponad dwa tysiące lat temu. Wyobrażam sobie szczegóły procesu, w którym Bóg stanął na ławie oskarżonych i został wydany na okropności, których opis z perfekcyjną dokładnością przedkłada nam Ewangelia według świętego Jana. Liturgia jest retrospektywna i anamnetyczna w której to każda drobina słowa jak i kropla krwi, znajduje swój rezerwuar w kielichu ludzkiej duszy. Czytasz tekst i uświadamiasz sobie, że historia starotestamentalnego Hioba, jest jedynie wstępem do tego, czego doświadczy Chrystus wydany światu na pośmiewisko. To szokujące dla naszej logiki. Cierpienie Syna jest cierpieniem Ojca. To rozdarcie miłości wyrażone w słowach całkowitego opuszczenia: „Wykonało się !” Po tym nastąpi ekspresja Ducha – Jego wylanie na Kościół. Wsłuchuję się w nie tak intensywnie, jak to czynili przede mną inni, próbujący uchwycić epizod zdrady, porzucenia, szamotaniny uczuć, bezradności której osnową jest milczenie – towarzyszące wejściu w śmierć i jej obezwładnieniu. Jakże wielu buntowało się wewnętrznie przeciwko Bogu, który wszedł w tak niesprawiedliwą dramaturgię śmierci. Twarz Króla - opluta i opuchnięta, znieważona, na którą spada plwocina - wicher obelżywych słów odtrącenia i pogardy. Ta ludzka przewrotność i rozkołysana do ekstremum siła nienawiści; zwerbalizowana agresja tłumu, wymierzona w stronę „męża boleści oswojonego z cierpieniem”(Iz 53, 3). Szamocze się mój umysł wobec dylematów tak potwornej wyartykułowanej rzeczywistości; przeciwko Jego słabości, która zdaje się nieodzownym elementem tej trudnej dla teologa dramaturgii odkupienia człowieka i świata. Opieram się temu, choć wiem że tym jest nasycona moja wiara. „On jest milczącym Barankiem, Barankiem zabitym, zrodzonym z Maryi, pięknej owieczki. Wzięty ze stada i poprowadzony na zabicie, wieczorem został złożony w ofierze, a nocą Go pogrzebano. Nie łamano mu kości na drzewie krzyża, a będąc w ziemi nie uległ rozkładowi, lecz powstał z martwych i wskrzesił człowieka wyprowadzając go z grobu”(Meliton z Sardes). Bóg przewidział upadek Adama i Syn Boży stał się „barankiem ofiarowanym przed wiekami” z preegzystującej woli Trójcy. Czy zdołamy to pojąć ? Na ikonie Trójcy Rublova, Ojciec wskazuje delikatnie, a zarazem zdecydowanie na kielich w którego czaszy ma spocząć ciało Baranka. Samotność, opuszczenie i ofiara którą ma udźwignąć cierpiący Sługa Miłości. Rana przebitego boku się otwiera, abyśmy w niej mogli znaleźć schronienie i pewność płynącą z wiary. Jakże wymowne są liturgiczne teksty: „Ten, który przyodziewa się w światło jak w płaszcz, stał się nagim przed sędziami i był bity w twarz ręką, którą stworzył. Ludzie bez prawa przybili do krzyża Pana chwały. Wtedy to zasłona świątyni rozdarła się, słońce zaćmiło się, nie mogąc znieść widoku skatowanego Boga, Tego, przed którym drży całe stworzenie.” W centrum Ewangelii staje paradoks Krzyża. Drzewo z ziarna Raju – rozkwitnięte i rosochate – rozłoży swoje gałęzie dla Owocu po który sięgnie Kościół, aby się nasycić, nakarmić i przebóstwić. „Boska potęga i chwała Ukrzyżowanego ukazują się dopiero w akcie naszej dobrowolnej wiary i miłości. Ukrzyżowany zwraca się ku wolności ludzkiego ducha”- pisał M. Bierdiajew. Ostatecznie opis Męki przenika nadzieja Paschy: „Oto grób zamyka Tego, który w swej dłoni trzyma cale stworzenie. Kamień przykrywa Pana, który okrył pięknością niebo. Życie śpi, a piekło drży z trwogi.”

czwartek, 17 kwietnia 2025

 

Liturgia Wieczernika utkana jest z czasu, rytów i misteriów- które stopniowo będzie Chrystus odsłaniał swoim uczniom. Jakże przesycony jest umysł obrazami które przez wieki przechowała w swoim skarbcu sztuka, próbując oddać niezwykłość i teologiczną ostrość tego wieczornego sederu. „Cisza zaległa wieczernik. Nastrój panujący w izbie daleki był od radosnego uniesienia, które powinno być w ten wieczór udziałem biesiadników- pisał Brandstaetter w Jezusie z Nazaretu- Smutne były twarze apostołów czekających znużoną cierpliwością na znak rozpoczęcia wieczerzy, smutnie szeleściła zasłona poddająca się bezsilnie ciepłym uderzeniom wiatru…Smutnie kołysały się płomyki lamp, napełniające izbę zapachem oliwy, zmieszane z zapachem wody miętowej, którą skropiono podłogę.” Jezus trwał w milczącej modlitwie. Następnie wstał i niczym niewolnik, obmył swoim uczniom nogi: „On, który obłokami przyodziewa niebo, przepasuje się ręcznikiem i klęka, aby sługom umyć nogi. On, w którego ręce oddech wszystkich żyjących- słyszymy w liturgicznym hirmosie. Konsternacja i zdumienie rysowało się na twarzy Piotra i pozostałych. Gest miłości który uczyni chrześcijaństwo rewolucyjnym wobec zasklepionego w egoizmie świata. Po zachodzie słońca, co najbardziej paradoksalne, rozpoczyna się czas łaski i zdrady- Sakramentu i zaparcia Judasza. „Co oznacza ten ryt który będziemy tej nocy celebrować ?”(Wj 12,26). Dlaczego ten wieczór jest inny od pozostałych ? Zapewne takie pytania postawił święty Jan (spoczywający na piersi Mistrza)- dając zadość uświęconej tradycji przodków, pozwalając tym samym zrozumieć późniejszym wyznawcom Chrystusa, że „to co robimy, jest anamnezą lub liturgią historii. Jest sakramentem, który aktualizuje wydarzenie”(św. Augustyn). Pascha rozpoczyna się w miejscu obdarowania, gdzie rozsiadli na matach w Sali na górze Apostołowie, staną się świadkami Misterium Nowego Przymierza. Oni wezmą w dłonie najbardziej kruchą materię świata, a ona stanie się świetlistą Obecnością- Ciałem i Krwią Boga. Owoc zdjęty z krzyża stanie się „Pokarmem nieśmiertelności,” a graal napełniony winem- Krwią wytryskującą z boku ugodzonego Baranka; pokrzepieniem wędrowców w drodze do Królestwa Niebieskiego. Po uświadomieniu sobie mocy tak niesamowitego wydarzenia, można dopiero odśpiewać radosny Hallel. Sakrament Miłości przekraczający hermetyczność czasu i miejsca, wyraz nieprawdopodobnej hojności Boga. Manna uśmierzająca ból istnienia i napój którego „kilka kropel krwi odnawia cały świat”(św. Grzegorz z Nazjanzu). Misterium daru i nasycenia, zaspokajający największy z ludzkich głodów. „W Eucharystii Bóg zaspokaja najbardziej podstawowe pragnienie człowieka, jego pociąg do życia silniejszego niż śmierć..”(O. Clement). Z Wieczernika można wyjść jako człowiek nasycony i przebóstwiony, lub ukradkiem pod osłoną ciemności wejść w ciemność zdrady, zwątpienia, pokusy i porzucenia Miłości. Największym powodem do smutku jest przygniatająca serce świadomość, że nawet dzisiaj, wielu z uczniów Chrystusa, potrafi zwątpić w moc tak wielkiego daru.

niedziela, 13 kwietnia 2025

 

Dzisiaj zebrała nas łaska Ducha Świętego. I wszyscy wziąwszy Krzyż Twój, wołamy: Błogosławiony, który idzie w Imię Pańskie ! Hosanna na wysokości ! Chrystus jest piękny, kiedy opromieniony słońcem wjeżdża do Jerozolimy, drogą pnącą się po stoku Góry Oliwnej. A naprzeciw niego wychodzi skandujący w euforii szczęścia tłum. Ścielą płaszcze na drodze i w tej kakofonii wykrzykują imię Tego, który czynił cuda i co wzbudza największe zdumienie – wskrzesza umarłych. Z całą pewnością nie był to zwykły dzień nad którym Rzymianie sprawowali rutynową kontrolę bezpieczeństwa. Wszystko było tak nieprawdopodobnie zaskakujące, wymagało czujności i zmożonej uwagi. „Pan obejmie Judę w posiadanie jako swoje dziedzictwo w ziemi świętej i uczyni znowu Jerozolimę swoim miastem wybranym”(Za 2,16). Chrystus z wysokości zwierzęcia z wielkim spokojem obserwuje ten ruch i gorączkowe podniecenie tłumów. „Co jest lepszą cząstką: milczenie czy słowo, dzieło tworzone w ciszy, czy takie, któremu towarzyszy wrzawa i uznanie”- pytał Guitton. Piękno jest Jego imieniem, choć na kartach Ewangelii nie ma o tym żadnej wzmianki. „Piękno pochodzi od miłości, tak jak dzień pochodzi od słońca, jak słońce pochodzi od Boga, jak Bóg przychodzi dzięki kobiecie wyczerpanej porodem” – pisał Ch. Bobin. Wstępuje do miasta którego ziemia i zalegający ją kurz jest święty. Każdy skrawek w dramatycznej konwulsji historii wyczekiwał Mesjasza. Uśmiechy i ciekawość dzieci wdrapujących się na drzewa, pełne czułości i szeptów spojrzenia kobiet, szlachetność mężczyzn, wyczuwających podniosłość chwili, mogącej zmienić tak wiele w tragicznej historii Izraela. Słyszymy trzask łamanych gałęzi palm i drzew oliwnych, zapach olejków eterycznych i parsknięcia oślicy, która nie bez oporów dźwiga Bogaczłowieka – którego lada moment w imię tragicznej logiki zemsty, ten sam tłum wyszydzi, zdepcze, wciśnie w kałużę krwi i uczyni cierpiącym niewolnikiem – ciałem rozdzieranym biczami, upokorzony, wykluczonym, zmiażdżonym, wydanym okrutnie i niesprawiedliwie zasądzonej śmierci. Choć oszpecona jest Jego twarz, to nie przestaje być piękna i spowita drobinami światła odsłonionego uczniom na Taborze. „Panie Jezu, we łzach i nadziei przygotowujemy się do towarzyszenia Ci na twojej Via Crucis. Często pod ciężarem naszej nienawiści, a może naszej obojętności, chwiejesz się, upadasz, a twoje usta są pełne kurzu… Cały ból na świecie jest skoncentrowany w tej godzinie Twojej Męki”(O. Clement). Również w naszym współczesnym świecie nie brakuje ludzi o mentalności Piłata, czy takich dla których Bóg jest niebezpieczeństwem, wymagającym wyeliminowania, niepamięci, wyszydzenia i zdeptania – ponieważ tak paskudnie nie pozwala być wolnym. Ten stan obłąkanej nienawiści nie ustał i nasila się wtedy kiedy prawda o Ukrzyżowanej Miłości rezonuje w zgiełku i duszności zasklepionego w sobie świata. W jego grzesznym zakiszeniu i narkotycznym buncie. „Chrystus to Bóg, do którego zbliżamy się bez pychy i przed którym uniżamy się bez rozpaczy”(F. Dostojewski). Trzymając w rękach palmy, uświadamiamy sobie jeszcze mocniej prawdę, że Krzyż jest wpisany w dar świata, który daje nam Bóg.

sobota, 12 kwietnia 2025

 

Jutro prawosławie wejdzie w oczekiwany czas Wielkiego Tygodnia. Pełna ekspresji i światła liturgia w swojej ikonografii i hymnografii będzie rozważać najważniejsze wydarzenia z życia Chrystusa – misterium Krzyża i Zmartwychwstania. Tą podniosą atmosferę oddaje wspomnienie Lwowa: „W czasie Wielkiego Postu pościeli wszyscy, w Wielkim Tygodniu wszyscy uczestniczyli w nabożeństwach, spowiadali się u kapłana w parafii lub w monasterze, a taką trwogą napawało wejście do malutkiej celi starego ojca duchownego w czarnym habicie ! Czekaliśmy w cerkwi na pełne blasku zmartwychwstanie Chrystusa i żywo odczuwaliśmy tajemniczą radość nocy wiosennej, kiedy słychać pierwsze i donośne uderzenie dzwonu…” Niedziela Palmowa inicjuje ten błogosławiony czas: „Dzisiaj zebrała nas łaska Ducha Świętego. I wszyscy wziąwszy Krzyż Twój, wołamy: Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie ! Hosanna na wysokości !” Szum gałązek palmowych, oliwnych, i pierwocin natury, jest odzwierciedla radość dzieci witających wjeżdżającego do Jerozolimy Króla. Ten entuzjazm stopniowo cichnie, dając miejsce dramatowi odtrącenia i smutku. Już podczas radości całonocnego czuwania pada cień Golgoty przenikając serca druzgoczącym opisem Ewangelii, gdzie tłum pod wpływem wzburzenia i rządzy krwi, skanduje: „Precz, precz z Nim, ukrzyżuj Go, ukrzyżuj Go !”(J 19,15). W Cerkwi milkną radosne pieśni i nastaje noc zdrady Judasza, sprzedającego Mistrza za trzydzieści srebrników. Odarty z chwały Chrystus, wydany zostaje w ręce ludzi i ich demonicznej wolności. W czasie każdej Jutrzni czytane są perykopy z Ewangelii o ostatnich dniach Chrystusa na ziemi, a rankiem w czasie godzin kanonicznych, proklamowane są cztery Ewangelie, a Ewangelia Jana snuje przed wiernymi opowieść, aż do pożegnalnej wieczerzy Pana z uczniami w Wieczerniku. Każdego dnia celebrowana jest liturgia Uprzednio Poświęconych Darów, połączona z czytaniem tekstów Ewangelii. Słowo rozbrzmiewa z tak wielką siłą, aby w odpowiednim momencie mogło otworzyć umysły i serca na eksplozję Życia w sercu śmierci i otchłani. W Wielki Poniedziałek prawosławie poświęca biblijnemu Józefowi, którego bracia sprzedali w niewolę do Egiptu. To jakże wyrazista postać człowieka w którym chęć odwetu przemienia się w braterski dar przebaczenia i uwielbienia Boga. W Wielki Wtorek spojrzenie wiernych kieruje się na „panny mądre” z przypowieści, które zachowały czujność i przechowały w kagankach oliwę – łaskę wiary i Ducha Świętego. Jest w tym głęboki rys eschatologiczny, uświadamiający każdemu, co jest kresem ziemskiego pielgrzymowania. W Wielką Środę staje przed naszymi oczami nierządnica, która namaściła olejkiem nogi Zbawiciela i wytarła je swoimi włosami. To święte marnowanie które chciwy na grosz Judasz zganił, a zarazem wyraz miłości – liturgii daru i miłości. Namaszczenie jest zapowiedzią pogrzebu. A zapach nardu który przeniknie szczeliny grobu, wyzwala odczucie Raju którego naznaczy obecność Oblubieńca. W Wielki Czwartek na Jutrzni rozbrzmiewa troparion: „Wspaniali uczniowie zostali oświeceni na wieczerzy podczas mycia nóg. Ale niegodny Judasz pogrążył się w ciemnościach chciwości, i wydał Ciebie, sprawiedliwego Sędziego, postępującym bezprawnie sędziom.” Teksty liturgiczne z właściwą dla siebie plastycznością obrazu, opowiadają o Ostatniej Wieczerzy – ustanowieniu Eucharystii: „Przybądźcie wierzący. Wznieśmy nasze umysły ku górze. Cieszmy się gościnnością Pana i stołem nieśmiertelnego życia w wieczerniku. Słuchajmy wzniosłego nauczania Słowa, które wywyższamy.” Tego dnia, podczas czytań dwunastu Ewangelii o Męce Pańskiej, istnieje pobożny zwyczaj trzymania w ręku zapalonej świecy, którą następnie wierni niosą do domów, na pamiątkę tekstu, który mówi: „światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J1,5). Na środku świątyni czczona jest ikona Świętego Krzyża, umieszczona na podwyższeniu. Podczas Jutrzni w Wielką Sobotę całun zwany płaszczenicą, przedstawiający martwego Chrystusa jest obnoszony trzykrotnie dookoła cerkwi dla przypomnienia obrzędów żałobnych. Wspólnota wiary zdumiona obecnością leżącego bez oddechu Dawcy życia, woła z głębin jestestwa: „Życie, jakże umierasz ? Jakże w grobie mieszkasz ? Czy zniszczyłeś królestwo śmierci i z otchłani przywrócisz do życia zmarłych ?” Milczenie spowija ten dzień, a Chrystus złożony niczym ziarno w łono ziemi – zstępuje w Otchłań zapomnienia „I samo piekło staje się Kościołem”(H. Balthasar). Święto Zmartwychwstania, uroczystość nad uroczystościami, duchowa wiosna i przebudzenie. O północy biją dzwony, otwierają się królewskie wrota ikonostasu a podczas śpiewu: „Zmartwychwstanie Twoje, Chryste, Zbawicielu, aniołowie świętują w niebie” kapłani wychodzą z zapalonymi świecami w ręku, stając się zwiastunami Życia niszczącego ciemność. Procesja skąpana światłem, obchodząc cerkiew, staje przed drzwiami – niczym opieczętowanym grobem i śpiewa z całej mocy: „Chrystus zmartwychwstał.” W czasie nocnej liturgii dowiadujemy się z przewidzianej homilii świętego Jana Chryzostoma, że Pan jest gościnny i ostatniego grzesznika przyjmuje jako pierwszego i daje mu udział w radości odkupionych dzieci Królestwa Niebieskiego. Paschalna radość Zmartwychwstanie Chrystusa ogarnia wszystkich, burzy narastające mury wrogości, obmywa z grzechów, a zmarłych wprowadza do Raju. „Dzień Zmartwychwstania ! Rozjaśnijmy twarze, ludy ! Pascha Pańska, Pascha ! Ze śmierci do życia. I z ziemi do nieba Chrystus Bóg nas wiedzie… Oczyśćmy zmysły, a ujrzymy Chrystusa Jaśniejącego w niedostępnym świetle swego Zmartwychwstania. I usłyszy wyraźnie, jak mówi: „Witajcie” – Nam hymn zwycięstwa nucącym.” Z nastaniem poranka wszyscy obejmują się w uścisku, składając sobie z serca płynące życzenia. Od tego momentu chrześcijanie stają się świadkami Życia – żyjącymi oddychającymi wiecznością !

czwartek, 10 kwietnia 2025

 

Pisać to obnażać się. Czasami towarzyszy mi uwierające przeświadczenie, że świat który znam i który wydaje mi się oswojonym, przeżywa swój zmierzch. Taki pejzaż jutra zatrważa i zaciera prawdę, zatapiając tak wiele rzeczy i spraw w mroku. Rzeczywistość wydająca się tak wyraźną i niezmienną, znika bezpowrotnie –  nie pozostawiając jakiegokolwiek śladu. Trzeba przytomności umysłu aby to pojąć i mądrze ocenić ten nachalnie kiełkujący w posadach duszy niepokój. „Czy wówczas jestem coś wart, gdy jestem nikim ?” – edypowa rozterka na progu zmagania z życiem. Być może za wcześnie na głębokie analizy tego stanu rzeczy, choć towarzyszy mi jakiś psychologicznie zagmatwany rodzaj dręczącego umysł niepokoju. Człowiek wiary nie może się go wystrzec, czy zbagatelizować. Nie czuję się przygnieciony brzemieniem upływającego czasu, ale czuję jego zasapanie na twarzach tych, których każdego dnia mijam w drodze do pracy. Czy człowiek podejmuje jeszcze trud odkrywania własnej tożsamości ? Wielu zamiast dojść do miejsca w którym poznanie siebie staje się aktem wyzwolenia, wpada w klaustrofobiczną pułapkę do której nachalnie zaganiają go inni. Jakże trudno przyodziać się w radość, którą preferuje biblijny Mędrzec, po perypetiach osobistego zmagania i próby wiary. Przechodzisz symbolicznie pustynię, lub przepływasz przez żywioł rozszalałych wód i czujesz, że jesteś niczym – dryfującą bez celu drobiną – oczekującą na wyjaśnienie własnego losu. Można czuć się jak gołębica, którą Noe wpuszczał z arki i czekał na znak upragnionego lądu. Szybowanie i fiksacja wzrokiem przestrzeni, aby w jej przepastnych połaciach odnaleźć zalążek życia. Źdźbło trawy wychylone ku promieniom słońca i lot ptaka który odkrył bruzdę zazielenionej ziemi – mikroskopijny cud życia po żywiole śmierci. Wkraczasz drżąco w świat, nad którym wszystko podnosi się i drży, oczekując na wyzwolenie i przeobrażenie. Cały Wielki Post jest orientacją ku miejscu z którego szczeliny grobu detonuje smuga światła. W apokryficznej Ewangelii Tomasza znajduje się jakże wymowny tekst: „Istnieje światło wewnątrz człowieka światła i oświeca cały świat.” Na postawione kiedyś pytanie o Chrystusa, pisarz Franz Kafka miał odpowiedzieć: „To jest otchłań światłości, wobec której trzeba zamknąć oczy, żeby się w nią nie rzucić.” Kiedy dziecko zostaje wprowadzone do Kościoła, to kapłan odczytuje nad nim modlitwę: „Ty ukazałeś mu światło widzialne, aby został uznany za godnego Światłości duchowej.” Prawosławni chrześcijanie wychowani w kulturze spojrzenia na ikony wiedzą, że trzeba mieć oczy szeroko otwarte i usta rozchylone do ucałowania materii z której emanuje blask dnia, wyprażonego w pełnym żaru spojrzeniu Boga. Et nox illuminatio mea in deliciis meis.

niedziela, 6 kwietnia 2025

 

Zagubiłem początkowe piękno i wspaniałość moją, a teraz leżę nagi i wstydzę się. Piąta niedziela Wielkiego Postu stawia wiernym za wzór świętości Marię z Egiptu – córkę Sodomy, prostytutkę gwałtownie poruszoną łaską. Żyła ona na przełomie V i VI wieku. Ciężko jest słowami odmalować jej dramatyczne życie i wtargniecie w nie Boga. Choć nigdy nie miałem bezpośredniego kontaktu z ulicznicą, to wyobrażam sobie jej uwikłaną w grzechy profesję. „Nierząd jest głęboką samotnością człowieka, śmiertelnym chłodem samotności. Nierząd jest pokusą niebytu, krokiem ku niebytowi. Żywioł lubieżności jest ognistym żywiołem. Kiedy lubieżność przekształca się w nierząd, ognisty żywioł wygasa, namiętność staje się lodowatym zimnem”- pisał Bierdiajew. Wstajesz, myjesz się, wykonujesz na twarzy wyrazisty makijaż, wychodzisz na ulicę i wymieniasz wabiące spojrzenia z tymi, którzy mogą być twoimi potencjalnymi klientami. Zaułek ulicy, czy mała obdrapana nora z łóżkiem, poszarpana pończocha i rozpięty gorset, szelest banknotu i rozchylasz nogi. Oddajesz się za pieniądze, ponieważ towarzyszy ci przekonanie, że już inaczej nie można żyć. Po wszystkim zostaje brud którego nie można zmyć z ciała, ponieważ oblepia potwornie duszę i tłamsi w pułapce umysł. Przychodzi taki dzień kiedy wsiadasz na statek i wraz z żeglarzami dzielisz trud podróży, wydając swoje ciało dla pocieszenia, rozkoszy, namiastki fałszywie pojmowanej miłości. Oni się bawią, a ty już nic nie czujesz – jesteś umarła w każdym włóknie swojej cielesności; toczona zgnilizną duchowej śmierci. Przekazywana z rąk do rąk. Zużyta ! Dobijacie do portu, a ta nieunikniona pauza w pracy zmienia wszystko. Łzy ciemnej otchłani. Przebudzone sumienie i dotknięcie Ducha. W dniu Podwyższenia Krzyża, próbujesz wejść do bazyliki Grobu Pańskiego, a niewidzialna dłoń zatrzymuje ciebie w drzwiach. Nieczystość zostaje na zewnątrz, do środka musi już wejść „dziewica” – czysta owieczka Ukrzyżowanego Mistrza. „Miłość zapala wiarę, oświeca nadzieję. Miłość jest nowym narodzeniem serca. Już nie masz serca takiego jak przedtem, lecz masz nowe serce i ono w tobie żyje. Jesteś nowym stworzeniem. Ponieważ stajesz się tym, co kochasz”(M. Quoist).Spojrzenie Maryi z cudownej ikony i żar przenikający duszę, czynią z niej istotę przebudzoną i przemienioną – pustelniczkę wysuszoną słońcem pustyni, przyjaciółką skorpionów, węży i lwów, oblubienicę której oczy ujrzały zbawienie – świt Raju. W tym miejscu przypomina mi się scena ze Zbrodni i kary Dostojewskiego kiedy Raskolnikow pyta prostytutkę Sonię: „Bóg, cóż On dla ciebie uczynił ? – Uczynił wszystko, szybko wyszeptała, całując znowu jego oczy.” Bóg potrafi z największej ludzkiej nędzy uczynić duszę czystą i zmartwychwstałą. „Miłość zmienia nawet istotę rzeczy”(św. Jan Chryzostom). Cerkiew czci świętą Marię Egipską, ponieważ jest ona wyraźnym przykładem, że można porzucić życie grzeszne, obrośnięte czarną pajęczyną pragnień i pokus. „Świat jest kobietą źle się prowadzącą, przyciągającą do siebie mężczyzn, którzy spoglądają na nią pożądając jej piękna”- jakże aktualne wydają się słowa świętego Izaaka Syryjczyka. W tym dniu równie mocno rozbrzmiewa fragment czytanej na Ewangelii. Otrzeźwia fałszywie sprawiedliwych. Mówi bowiem o pragnieniu zajęcia pierwszego miejsca w Królestwie Bożym. Jakże wymowny akord prawdy o nas: „A kto z was chciałby być pierwszym, niech będzie niewolnikiem wszystkich (Mk 10, 44). Pierwszą jest nierządnica, która przywdziała szatę miłości !

czwartek, 3 kwietnia 2025

 


Cztery dni w Londynie. Cudowna, trwająca cztery kwadranse podroż przez Niemcy, Francję i Niderlandy, aby przesiąść się z autokaru do promu i dotrzeć przez bramę jasnych klifów na Wyspy. „Londyn jest miejscem noclegu dla każdego ptaka”- twierdził  Disraeli. Przeprawa z czterdziestoosobową grupą młodzieży, zawsze jest wyzwaniem i przygodą zarazem. To fascynujące doświadczenie kosmopolitycznego miejsca i wrzeźbionych w nie ludzi. Przemierzaniu topografii miasta o którym się budowało wyobrażenie z książek i opinii tych, którym dane tam było być. Londyn to jakże odmienne miasto od tych, jakie do tej pory poznałem i próbowałem niezgrabnie opisać, czy uszeregować w katalogu odkrytych krain, czy sformułowanej na mój użytek  „architektury fragmentu.” Niespokojne, osadzone na marginesie znanych i przebadanych mi światów. Tak nieprzewidywalne, jak pogoda która swoimi kaprysami zaskakuje przybyszów z odległych miejsc. Na szczęście nie uraczył nas ukośnie padający deszcz, lecz piękna i skąpana w słońcu aura, pozwalająca z niebywałą wprost płynnością przemierzać szlaki turystycznie udeptane i te, które schowane są przed ciekawskimi oczami przybyszów. Najczęściej poznaję jakieś miejsce wedle uprzednio przygotowanej matrycy – tym razem jest zgoła inaczej. Poddany niewiadomej i nucie sceptycznej niedowierzalności, spacerowałem traktami ulic, zaułkami domów, pasażami pod których dachami kłębiły się tłumy Londyńczyków – stanowiących tkankę żywego organizmu miasta. Wzrok fiksował przestrzeń w niespotykany dotąd sposób. Dałem się prowadzić przewodnikowi, będąc zdanym na jego wiedzę i estetyczną wrażliwość kogoś mi zupełnie obcego. Ciekawość i podekscytowanie - to słowa klucze do zrozumienia czegokolwiek. Stare i nowe, połączone w tak trudnej do opowiedzenia harmonii, przenika się i uzupełnia, otwierając się wszystkimi porami materii umysłu na to, co jeszcze nieprzewidziane i odmienne od mojego miejsca zakotwiczenia i wizerunku mijanego codziennie społeczeństwa. Pomimo zatężenia historii i czasu, Londyn potrafił zachować blask wczorajszego i opisywanego na kartach powieści życia sięgającego czasów rzymskich.  Wielokulturowość i wieloreligijność jest zagadką tego miejsca i osadzonego na jego powierzchni człowieka. Wszystko jest takie rozwarstwione, a zarazem scalone tam - gdzie tego wymaga dobro ogółu i wzajemnej komunikacji. Od karnacji skóry, sztuki rozpychającej się z muzealnych przestrzeni na ulicę, po kulinaria w których streszcza się eksperyment z tym, co własne i odmienne zarazem. Pośpiesznie mijanie ludzi. Twarze pogodne, uprzejme, zakotwiczone w odłamkach własnych myśli i losów, które wiatr rzucił na brzeg i pozostawił. Nie rozmijam się z nimi, ale próbuje uchwycić ten język spojrzeń i monologów w tak różnorodnych językach ocierających się zaledwie o słowa Szekspira, czy Dickensa. W sercu miasta Tamiza „płynna historia” lub „najszlachetniejsza rzeka Europy” której brzeg wykreśla obecność mostów, tuneli i barier – które szczelnie i dumnie wypełnia mnogość spacerowiczów. Oprócz miejsc reprezentatywnych i godnych zobaczenia takich jak: Opactwo Westminster Abbey, Big Ben i budynki Parlamentu, Pałac Buckingham, czy katedra świętego Pawła, największe wrażenie zrobiły na mnie parki – zielone płuca miasta: St. James’Park, Green Park, a także Hyde Park, ogrody Kensington i Regent’s Park. Oprócz tego świątynie sztuki: British Museum, The National Gallery of Art, Tate Modern. Przekrój tych estetycznych doświadczeń wymaga jeszcze uporządkowania w czasie i osobnej refleksji. „Londyn jest zagadką.” Obok tych jakże pozytywnych uniesień, towarzyszy mi przeświadczenie, że wraz z rozwojem nowoczesnej i piętrzącej się ku górze architektury, moralność sięga bruku. Na ulicach muzułmańscy radykałowie wykrzykujący tak przejmująco i odważnie imię Allaha. Zawłaszczyli przestrzeń która niegdyś przeszła przez kąpiel chrztu. Skręcam w boczną uliczkę i natrafiam na kościół w którego wnętrzu knajpa, a na beztrosko bawiących się ludzi - z mozaik, fresków i witraży – obserwują nieprzerwanie Chrystus i święci. Desakralizacja ! Patrzę na to i dręczy mnie ból, który chciałbym w sprzeciwie chwili wykrzyczeć, ale nie mam odwagi patrząc na pijany "motłoch bezbożników." Babilon czekający na żywioł ponownej Pięćdziesiątnicy. Ostatecznie umacnia mnie uśmiech moich uczniów. Jest w nich podnosząca na duchu nadzieja i świeżość. Ich zadowolenie z miejsc, które jak myślę na długo naznaczą ich pamięć, stając się ostatecznie radosnym wspomnieniem przestrzeni dla której słowo nadmiar – to zdecydowanie za mało.