piątek, 18 kwietnia 2025

 

Całe stworzenie zostało zmienione przez lęk, widząc Ciebie wiszącego na Krzyżu, Chryste. Słońce stało się ciemnością, fundamenty ziemi zatrzęsły się; wszystko cierpiało ze Stwórcą wszystkiego. Z Twojej woli, Ty przecierpiałeś to ze względu na nas: O Panie, chwała Tobie ! Wielki Piątek. Moja wrażliwość pozwala mi zobaczyć ten dzień inaczej, niż zapewne duża część ludzi przemierzających bezwiednie zatłoczoną ulicę miasta. Towarzyszy mi dojmująca refleksja, której osnową jest cierpienie, jakie rodzi się ze splotu historycznych okoliczności, których Jerozolima była świadkiem ponad dwa tysiące lat temu. Wyobrażam sobie szczegóły procesu, w którym Bóg stanął na ławie oskarżonych i został wydany na okropności, których opis z perfekcyjną dokładnością przedkłada nam Ewangelia według świętego Jana. Liturgia jest retrospektywna i anamnetyczna w której to każda drobina słowa jak i kropla krwi, znajduje swój rezerwuar w kielichu ludzkiej duszy. Czytasz tekst i uświadamiasz sobie, że historia starotestamentalnego Hioba, jest jedynie wstępem do tego, czego doświadczy Chrystus wydany światu na pośmiewisko. To szokujące dla naszej logiki. Cierpienie Syna jest cierpieniem Ojca. To rozdarcie miłości wyrażone w słowach całkowitego opuszczenia: „Wykonało się !” Po tym nastąpi ekspresja Ducha – Jego wylanie na Kościół. Wsłuchuję się w nie tak intensywnie, jak to czynili przede mną inni, próbujący uchwycić epizod zdrady, porzucenia, szamotaniny uczuć, bezradności której osnową jest milczenie – towarzyszące wejściu w śmierć i jej obezwładnieniu. Jakże wielu buntowało się wewnętrznie przeciwko Bogu, który wszedł w tak niesprawiedliwą dramaturgię śmierci. Twarz Króla - opluta i opuchnięta, znieważona, na którą spada plwocina - wicher obelżywych słów odtrącenia i pogardy. Ta ludzka przewrotność i rozkołysana do ekstremum siła nienawiści; zwerbalizowana agresja tłumu, wymierzona w stronę „męża boleści oswojonego z cierpieniem”(Iz 53, 3). Szamocze się mój umysł wobec dylematów tak potwornej wyartykułowanej rzeczywistości; przeciwko Jego słabości, która zdaje się nieodzownym elementem tej trudnej dla teologa dramaturgii odkupienia człowieka i świata. Opieram się temu, choć wiem że tym jest nasycona moja wiara. „On jest milczącym Barankiem, Barankiem zabitym, zrodzonym z Maryi, pięknej owieczki. Wzięty ze stada i poprowadzony na zabicie, wieczorem został złożony w ofierze, a nocą Go pogrzebano. Nie łamano mu kości na drzewie krzyża, a będąc w ziemi nie uległ rozkładowi, lecz powstał z martwych i wskrzesił człowieka wyprowadzając go z grobu”(Meliton z Sardes). Bóg przewidział upadek Adama i Syn Boży stał się „barankiem ofiarowanym przed wiekami” z preegzystującej woli Trójcy. Czy zdołamy to pojąć ? Na ikonie Trójcy Rublova, Ojciec wskazuje delikatnie, a zarazem zdecydowanie na kielich w którego czaszy ma spocząć ciało Baranka. Samotność, opuszczenie i ofiara którą ma udźwignąć cierpiący Sługa Miłości. Rana przebitego boku się otwiera, abyśmy w niej mogli znaleźć schronienie i pewność płynącą z wiary. Jakże wymowne są liturgiczne teksty: „Ten, który przyodziewa się w światło jak w płaszcz, stał się nagim przed sędziami i był bity w twarz ręką, którą stworzył. Ludzie bez prawa przybili do krzyża Pana chwały. Wtedy to zasłona świątyni rozdarła się, słońce zaćmiło się, nie mogąc znieść widoku skatowanego Boga, Tego, przed którym drży całe stworzenie.” W centrum Ewangelii staje paradoks Krzyża. Drzewo z ziarna Raju – rozkwitnięte i rosochate – rozłoży swoje gałęzie dla Owocu po który sięgnie Kościół, aby się nasycić, nakarmić i przebóstwić. „Boska potęga i chwała Ukrzyżowanego ukazują się dopiero w akcie naszej dobrowolnej wiary i miłości. Ukrzyżowany zwraca się ku wolności ludzkiego ducha”- pisał M. Bierdiajew. Ostatecznie opis Męki przenika nadzieja Paschy: „Oto grób zamyka Tego, który w swej dłoni trzyma cale stworzenie. Kamień przykrywa Pana, który okrył pięknością niebo. Życie śpi, a piekło drży z trwogi.”