czwartek, 24 kwietnia 2025

 

Każdego dnia rzeczywistość tak bardzo się zmienia, że nie sposób za nią nadążyć. Dynamika życia nie wytrzymuje pocerowanych bukłaków czasu i pęka, przyśpieszając coraz to mocniej do przodu – zacierając granice pewności i widoczności. Instynktowne zawłaszczenie chwil w których zawiera się coś na pozór fragmentarycznego, a tak naprawdę osobiście własnego i scalonego – chronionego przed unicestwieniem – oddechu i miarowego niczym takt muzyczny, bicia serca naprzeciw naporu unicestwienia.  Czasami brakuje słów i skojarzeń, aby to wszystko składnie opisać, zważyć w sercu i oszacować w granicach jeszcze dość sprawnej przytomności umysłu. Tak wiele hobbesowskich lewiatanów, które mogą człowieka połknąć i następnie wypluć na wysypisko odpadów, czy społecznie praktykowanej amnezji. Jakże szybko młodzieniec może stać się starcem w pędzącym tłumie wytresowanych istnień ? Faktor niepewności i oś niewiadomych, zalegających szczelnie najdrobniejsze partykuły mozolnie przeżywanej codzienności. Życie jest pełne obaw i półcieni czekających na promień światła, uśmiech losu, eliksir nieśmiertelności, raj za uchylonymi drzwiami, czy ukradkowe muśnięcie spacerującego niespostrzeżenie Boga. „Damnatio memorie. To, co przed erą elektroniczną nazywało się historią – pamięć przeszłości – znikło, jak w umyśle schizofrenika świadomość własnej osobowości” – pisał trafnie i przenikliwie Sandor Marai. Podnosisz z kolan i ponownie upadasz. Odpierasz ciosy, aby następnie pozwolić im dosięgnąć siebie i paść na ziemię – wryć się w nią, będąc obarczonym ciężarem wszystkiego i niczego zarazem. „Mam wrażenie, że kiedy istota ludzka zostaje powalona przez straszliwe wydarzenie, nie ma innego wyboru, jak tylko iść prosto drogą, z zapałem, z włosami w nieładzie”- czytam u japońskiego poety Kawabaty. Iść pod prąd i przeganiać pozory, to najtrudniejsza sztuka dojrzałego człowieka wiary. Niewątpliwie pociesza mnie paschalna intuicja Mertona: „Nie ma już mroku. Boże Słowo, niczym pierwsze promienie porannego słońca, przeniknęło czyste glebie duszy przemienionej w Jego świetle… Jest tutaj Bóg. On jest naszą Ziemią Obiecaną. W Nim nic nie ulega zatraceniu. On jest Umiłowanym.” Bóg sensu i piękna przedzierający się przez matowość dnia i przeszywając na wskroś mrok rozterek, niepewności i upadków w święto zmartwychwstania. Ontologia tajemnicy zakorzeniona w poranku, kiedy Bóg triumfalnie i niezauważalnie dla nikogo opuścił grób i pozbawił władzy śmierć.