Każdego dnia
rzeczywistość tak bardzo się zmienia, że nie sposób za nią nadążyć. Dynamika
życia nie wytrzymuje pocerowanych bukłaków czasu i pęka, przyśpieszając coraz
to mocniej do przodu – zacierając granice pewności i widoczności. Instynktowne zawłaszczenie
chwil w których zawiera się coś na pozór fragmentarycznego, a tak naprawdę
osobiście własnego i scalonego – chronionego przed unicestwieniem – oddechu i miarowego
niczym takt muzyczny, bicia serca naprzeciw naporu unicestwienia. Czasami brakuje słów i skojarzeń, aby to
wszystko składnie opisać, zważyć w sercu i oszacować w granicach jeszcze dość
sprawnej przytomności umysłu. Tak wiele hobbesowskich lewiatanów, które mogą
człowieka połknąć i następnie wypluć na wysypisko odpadów, czy społecznie
praktykowanej amnezji. Jakże szybko młodzieniec może stać się starcem w
pędzącym tłumie wytresowanych istnień ? Faktor niepewności i oś niewiadomych,
zalegających szczelnie najdrobniejsze partykuły mozolnie przeżywanej
codzienności. Życie jest pełne obaw i półcieni czekających na promień światła,
uśmiech losu, eliksir nieśmiertelności, raj za uchylonymi drzwiami, czy
ukradkowe muśnięcie spacerującego niespostrzeżenie Boga. „Damnatio memorie. To, co przed erą elektroniczną nazywało się
historią – pamięć przeszłości – znikło, jak w umyśle schizofrenika świadomość
własnej osobowości” – pisał trafnie i przenikliwie Sandor Marai. Podnosisz z
kolan i ponownie upadasz. Odpierasz ciosy, aby następnie pozwolić im dosięgnąć
siebie i paść na ziemię – wryć się w nią, będąc obarczonym ciężarem wszystkiego
i niczego zarazem. „Mam wrażenie, że kiedy istota ludzka zostaje powalona przez
straszliwe wydarzenie, nie ma innego wyboru, jak tylko iść prosto drogą, z
zapałem, z włosami w nieładzie”- czytam u japońskiego poety Kawabaty. Iść pod
prąd i przeganiać pozory, to najtrudniejsza sztuka dojrzałego człowieka wiary. Niewątpliwie
pociesza mnie paschalna intuicja Mertona: „Nie ma już mroku. Boże Słowo, niczym
pierwsze promienie porannego słońca, przeniknęło czyste glebie duszy
przemienionej w Jego świetle… Jest tutaj Bóg. On jest naszą Ziemią Obiecaną. W
Nim nic nie ulega zatraceniu. On jest Umiłowanym.” Bóg sensu i piękna
przedzierający się przez matowość dnia i przeszywając na wskroś mrok rozterek,
niepewności i upadków w święto zmartwychwstania. Ontologia tajemnicy
zakorzeniona w poranku, kiedy Bóg triumfalnie i niezauważalnie dla nikogo
opuścił grób i pozbawił władzy śmierć.