Idź, obmyj się w sadzawce Siloe… On
więc odszedł, obmył się i wrócił widząc (J 9,1 -38). Niedziela o ślepcu. Każdy
z nas wcześniej czy później zostanie przyprowadzony do sadzawki, w której
dokona się nasze obmycie oczu. Ten organ jest źródłem bezpośredniego
doświadczenia Obecności ! Chrystus nakłada błoto na nasze oczy, abyśmy
dostrzegli, iż jesteśmy ślepcami jesteśmy, potykającymi się o nasze grzechy. Bóg
nie tylko dłońmi pieści wzgórza i piękno świata, ale również ludzkie oczy. Uzasadnienie
dotyku jest proste: podniesienie tego, co upadło, odnalezienie tego, co zostało
utracone, oczyszczenie tego, co zostało zabrudzone, rozjaśnienie tego, co
zostało zaciemnione – jednym słowem Zbawienie. Droga bez sprawnego wzroku, jest
stąpaniem po krawędzi urwiska, wyciąganiem odruchowo dłoni w nieudolnej próbie
kroczenia ku wyznaczonemu mgliście celowi. Sądzę, że jedną z przeszkód które
nie pozwalają nam być naprawdę sobą i odnaleźć własnej drogi, jest to że nie
zdajemy sobie sprawy jak dalece jesteśmy ślepi. I nie uchodzi tu o o nasz
fizyczny wzrok. Gdybyśmy wiedzieli, że jesteśmy ślepi, jakże usilnie
szukalibyśmy uzdrowienia ! Prawdopodobnie szukalibyśmy zdrowia, jak ten
bezimienny człowiek z Ewangelii. „Ślina Pańska służyła jako klucz do otwarcia
zamkniętych oczu: uzdrowił oko i jego źrenicę przez wodę, z wody ukształtował
błoto i naprawił zło”- tak skomentował ten akt św. Efrem. Ale tragedia na tym
polega, że nie rozpoznajemy swej ślepoty, bowiem zbyt wiele rzeczy narzuca się
naszym oczom, abyśmy mogli uświadomić obecność rzeczy niewidzialnych, na które
oślepliśmy. Żyjemy w świecie rzeczy, zagarniają naszą uwagę i zawłaszczają dla
siebie. Świat zewnętrzny żąda naszej uwagi – Bóg zabiega o nas inaczej. Świat zewnętrzny
sam nam się narzuca, a wewnętrzny kiełkuje niezauważenie i domga się percepcji
duszy. Świat wewnętrzny może być odczytany, ale nigdy hałaśliwie nie zwraca na
siebie uwagi. Oślepieni światłem rzeczy zapominamy, że nie zawiera on
tych głębi, które człowiek zdolny jest odkryć. Zderzamy się z wielorakimi
rodzajami ślepoty, często będąc w złej kondycji duchowej, tłumaczymy sobie tym
samym, zręcznie uspokajając sumienie, że nic złego się nie dzieje – to jedynie
chwilowa zaćma. Pisze o tym doświadczeniu św. Grzegorz Wielki: „Kto więc nie zna blasku wiekuistego światła,
jest ślepy; jeśli jednak nie wierzy w Odkupiciela, to jest tym który siedzi
koło drogi. Ale gdyby miał wiarę i nie dbał o to, aby prosić o otrzymanie
wiecznego światła, i nie modlił się, byłby podobny do tego, kto będąc
niewidomym siedząc przy drodze, ale wcale nie żebrze. Jeśli zaś
wierzy i poznaje ślepotę swego serca, i prosi o odzyskanie światła prawdy, jest
jak ten, kto będąc niewidomym żebrze siedząc przy drodze. Kto więc poznaje
ciemności swej ślepoty, kto pojmuje, że brak mu wiecznego światła, niech woła z
głębi serca, niech woła także głosem ducha: „Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się
nade mną!" Bo z patrzeniem jest tak, jak to powiedział lis Małemu
Księciu: „Widzi się dobrze tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla
oczu".