sobota, 24 maja 2025

 

Idź, obmyj się w sadzawce Siloe… On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc (J 9,1 -38). Niedziela o ślepcu. Każdy z nas wcześniej czy później zostanie przyprowadzony do sadzawki, w której dokona się nasze obmycie oczu. Ten organ jest źródłem bezpośredniego doświadczenia Obecności ! Chrystus nakłada błoto na nasze oczy, abyśmy dostrzegli, iż jesteśmy ślepcami jesteśmy, potykającymi się o nasze grzechy. Bóg nie tylko dłońmi pieści wzgórza i piękno świata, ale również ludzkie oczy. Uzasadnienie dotyku jest proste: podniesienie tego, co upadło, odnalezienie tego, co zostało utracone, oczyszczenie tego, co zostało zabrudzone, rozjaśnienie tego, co zostało zaciemnione – jednym słowem Zbawienie. Droga bez sprawnego wzroku, jest stąpaniem po krawędzi urwiska, wyciąganiem odruchowo dłoni w nieudolnej próbie kroczenia ku wyznaczonemu mgliście celowi. Sądzę, że jedną z przeszkód które nie pozwalają nam być naprawdę sobą i odnaleźć własnej drogi, jest to że nie zdajemy sobie sprawy jak dalece jesteśmy ślepi. I nie uchodzi tu o o nasz fizyczny wzrok. Gdybyśmy wiedzieli, że jesteśmy ślepi, jakże usilnie szukalibyśmy uzdrowienia ! Prawdopodobnie szukalibyśmy zdrowia, jak ten bezimienny człowiek z Ewangelii. „Ślina Pańska służyła jako klucz do otwarcia zamkniętych oczu: uzdrowił oko i jego źrenicę przez wodę, z wody ukształtował błoto i naprawił zło”- tak skomentował ten akt św. Efrem. Ale tragedia na tym polega, że nie rozpoznajemy swej ślepoty, bowiem zbyt wiele rzeczy narzuca się naszym oczom, abyśmy mogli uświadomić obecność rzeczy niewidzialnych, na które oślepliśmy. Żyjemy w świecie rzeczy, zagarniają naszą uwagę i zawłaszczają dla siebie. Świat zewnętrzny żąda naszej uwagi –  Bóg zabiega o nas inaczej. Świat zewnętrzny sam nam się narzuca, a wewnętrzny kiełkuje niezauważenie i domga się percepcji duszy. Świat wewnętrzny może być odczytany, ale nigdy hałaśliwie nie zwraca na siebie uwagi.  Oślepieni światłem rzeczy zapominamy, że nie zawiera on tych głębi, które człowiek zdolny jest odkryć. Zderzamy się z wielorakimi rodzajami ślepoty, często będąc w złej kondycji duchowej, tłumaczymy sobie tym samym, zręcznie uspokajając sumienie, że nic złego się nie dzieje – to jedynie chwilowa zaćma. Pisze o tym doświadczeniu św. Grzegorz Wielki: „Kto więc nie zna blasku wiekuistego światła, jest ślepy; jeśli jednak nie wierzy w Odkupiciela, to jest tym który siedzi koło drogi. Ale gdyby miał wiarę i nie dbał o to, aby prosić o otrzymanie wiecznego światła, i nie modlił się, byłby podobny do tego, kto będąc niewidomym   siedząc przy drodze, ale wcale nie żebrze. Jeśli zaś wierzy i poznaje ślepotę swego serca, i prosi o odzyskanie światła prawdy, jest jak ten, kto będąc niewidomym żebrze siedząc przy drodze. Kto więc poznaje ciemności swej ślepoty, kto pojmuje, że brak mu wiecznego światła, niech woła z głębi serca, niech woła także głosem ducha: „Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną!" Bo z patrzeniem jest tak, jak to powiedział lis Małemu Księciu: „Widzi się dobrze tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu".