środa, 14 maja 2025

 

W zawiesinie myśli odkrywam siebie jako samotnika, podążającego tropem nieudeptanych ścieżek, natarczywie piętrzących się buntów i szorstkości, którą we mnie wywołuje deficyt dobra w świecie. Rozmyślam głośno, że każdy osamotniony myśliciel czy pisarz, plątał się w gęstwienie niewiadomych i zalegających podskórnie rozrzedzonych pytań, wyłuskanych uprzednio z poszukiwanej w pocie czoła odpowiedzi. Zabłądzić „w poszukiwaniu straconego czasu.” Nie można cofnąć zegarka. Nie można zawrócić biegu rzeki, czy odwrócić znaczenia słów, które się powiedziało w niekorzystnych dla siebie okolicznościach lub od tak w przypływie buntowniczej młodości.  Oddaje to miękko brzmiące słowo języka hiszpańskiego: destempio – człowiek odarty z czasu i stojący na bezdrożu dróg – nasłuchujący szeptów i tąpnięć ziemi osuwającej się z pod nóg. Spoglądam na świat i coraz bardziej przestaje mnie zdumiewać, pociągać, czy odbierać mi dech w piersiach pod wpływem krótkich natychmiastowych spojrzeń. Tak wiele niedorzeczności zalegającej niczym pleśń na ścianie sędziwego i czekającego na wyburzenie domu. Przeraża mnie rzeczywistość w której człowiek jest marionetkowy i tak naprawdę nie ma nic do powiedzenia, stojąc naprzeciw naporu słów i pojęć, którym odebrano moc budzenia intelektu i sumienia. W tym kotłowisku roztargnień i niepewności, jedynie wiara stanowi jakąś pociechę i umocnienie przed mogącą objawić się rozpaczą, wykluczeniem i zapomnieniem. Czyż to nie fragment autoportretu szkicowanego ukradkowo i pośpiesznie ? „Autoportrety były zawsze wielką ambicją malarzy i rzeźbiarzy – pisał J. Wittlin – Starają się oni pokazać  nie tylko kwintesencję wiedzy o samym sobie, ale poprzez własną postać i oblicze orzec, co wart jest świat, w którym im żyć wypadło. Jedni oglądają siebie w zwierciadłach, wpatrują się w każdą zmarszczkę, inni bardziej ufają wyobraźni, zapewne wierniej i bliżej prawdy niż lustro. Zamiast wpatrywać się w siebie, malują jak gdyby z zamkniętymi oczyma.” Choć słowo potrafi budzić obrazy i rozpisywać w najdrobniejszych niuansach fabułę postaci, ja spuszczam z siebie wzrok i kierują go ku tym w których to utrwalił się blik światła i spływającej poetycko świętości. „Sam Mistrz pochylił się ku ziemi i odnalazł swój obraz”(M. Kabasilas). Powracam do Ikony – upatrując w tych świetlistych portretach siłę do spotkania z Obecnością i pejzażem wyczekiwanego ciekawsko Raju. Jestem zupełnie wolny od pokusy zakorzenienia w ziemskiej rzeczywistości, czy ambicji, aby cokolwiek i komukolwiek coś objaśniać. Stoję na brzegu świata i nie wiem, czy będzie przypływ, czy odpływ. Być może koniec z którego wyłoni się inny początek !