Lecz
Jezus im odpowiedział: «Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść!»
Odpowiedzieli Mu: «Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb». On rzekł:
«Przynieście Mi je tutaj!» Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziąwszy
pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i
połamawszy chleby dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do
sytości, i zebrano z tego, co pozostało, dwanaście pełnych koszy ułomków…
(Mt
14,14-22).
Spacerując ulicą gwarnego
miasta na witrynie restauracji dostrzegłem zawieszoną tabliczkę z cytatem Leca:
„W walce między sercem a mózgiem zwycięża w końcu żołądek.” Przez kilka minut
rozmyślałem nad tym zdaniem, rozdrabniając je w różnych warstwach
interpretacyjnych. Jakże intrygująca jest ta myśl w kontekście dzisiejszego
opisu Ewangelii. Po wielogodzinnej katechezie na Górze Błogosławieństw, tłum
słuchający Chrystusa nie tylko może, ale na pewno jest głodny. Człowiek gdyby
otrzymywał najpiękniejszą, budującą i porywającą duszę strawę, opada z sił
kiedy jest zwyczajnie zmęczony i dźwięk żołądka sprowadza go raptownie na
ziemię. „W spożywaniu pokarmu, człowiek realizuje swą jedność z materią
świata”(S. Bułgakow). Stąd ta konieczność, przynaglenie do zorganizowania
plenerowej jadłodajni. Mistrz zrzuca zadanie wykarmienia ludzi na uczniów,
jakby sondował ich umiejętności i wiarę w pomyślność zorganizowania pożywienia.
Działają pod presją i naiwnie próbują wybrnąć z sytuacji. Zmartwienie
wypisywało się na ich twarzach, ponieważ czuli, że nie podołają zadaniu. Nie
zbiegną z góry i nie znajdą miejscowości w której mogliby zakupić wystarczającą
ilość jedzenia. To logistycznie niemożliwe. Zdezorientowani, zrezygnowani z
pięcioma chlebami i dwiema rybami na dnie wiklinowego kosza, stają przed
Chrystusem i oznajmiają, że sytuacja ich przerasta i nic nie są wstanie zrobić.
Ten moment jest kluczowy w tej sytuacji, ponieważ otwiera on czas i przestrzeń
na Eucharystię. Cud rozmnożenia pokarmu to jedynie preludium do tego, co
wydarzy się w Wieczerniku w wymiarze sakramentalnym i kosmicznym. Kiedy materia
pod wpływem działania Ducha – stanie się Ciałem Boga – spożywanym i nigdy nie
spożytym. „Kto żywi wszechświat – pyta św. Augustyn- jeżeli nie ten, który z
kilku ziaren wyprowadza żniwo ?” Zirytował mnie pewien protestancki kaznodzieja,
który przed galerią z mikrofonem w ręku przekonywał perswazyjnie, że do
zbawienia nie jest potrzebny Kościół, liturgia i chleb w którym wielu próbuje
„jeść w opłatku Jezusa.” Jakie to było płytkie i odklejone od teologii która
wyrasta wprost z nauczania Ewangelii. W Eucharystii „tajemnicy tajemnic”, Bóg wcielony,
ukrzyżowany i zmartwychwstały, staje się napojem i pokarmem. Jego Ciało jest
prawdziwym pokarmem, nie substytutem obecności, lecz Obecnością ! „Adamie,
gdzie jesteś ?” – ten głód Boga żywego, szukającego człowieka w pierwszym raju,
zaspokaja Komunia. „Adam, człowiek lęku, zostaje w końcu odnaleziony, a Jezus,
nowy Adam, wydobywa go, stawiając wobec doskonałej miłości, która usuwa wszelki
lęk. Syn umiłowany pociąga nas ku Ojcu, wpierw odnalazłszy nas w otchłani…”(J.
Corbon). Nie można przyjąć Komunii, nie doświadczywszy uczucia głodu,
pragnienia, nasycenia, przeistoczenia w Tego o którym myślimy i kochamy.
„Kościół to Eucharystia”- przekonywał patriarcha Athenagoras. W Eucharystii Bóg
zaspokaja najgłębsze potrzeby człowieka i otwiera na przebóstwienie. Tak jak
dziecko w ciele matki jest połączone z pępowiną i czerpie z niej pokarm, tak
chrześcijanin poprzez liturgię, staje się istotą napełnioną Życiem. Bowiem jak
mówi święty Jan Chryzostom „serce wchłania Pana, a Pan wchłania serce, z dwóch
stają się jednym.”