Wakacje spędzam na
Bałkanach. Przeleciałem samolotem nad cudownym morzem chmur, aby następnie
ujrzeć rozległe i wijące się tanecznie pasma górskie, które odzwierciedlają
niepowtarzalne piękno Czarnogóry. Górzysty i zapierający dech w piersiach
krajobraz podsyca wyobraźnię do refleksji, że być może biblijny Raj był tutaj,
a nie w ziemi palestyńskiej- wydeptanej stopami patriarchów i proroków. Miał
rację ojciec Sergiusz Bułgakow mówiąc, że „mądrość objawia się jako piękno, a
to piękno jest wyczuwalną sofianicznością świata… czy nie jest to
promieniowanie Mądrości, która rozświetla od wewnątrz bezwładne ciało i
materię.” Porośnięte lasami zbocza odbijające się w taflach wód, przybierają
barwę zielono turkusową, uspokajając szlachetnie zmysł wzroku. Kamienista i
gliniasta, pofałdowana i wyprażona w słońcu ziemia, mówi tak wiele o duszy jej
mieszkańców. Maluję słowem obrazy, aby
wydobyć ich siłę tak silnie napierającą na ciekawość graniczącą z coraz to
nowym doznaniem. Tu przeżywałem święto Przemienienia Pańskiego na wzniesieniu gdzie
przycupnęła malutka cerkiew którą umieściłem tu fotografii – dostrzegając w
naturze ślad tego jakże świetlistego przeobrażenia. Stojąc otulony porośniętymi
szczytami, zabrzmiał troparion święta ze szczególną mocą rezonowania: „Na górze
przemieniłeś się, Chryste Boże, i uczniom Twoim, o ile mogli, okazałeś chwałę
Twoją.” Poznawanie danego kraju dokonuje się najmocniej przez ludzi, ale
również przez aurę miejsca z którego wyrośli i które ukształtowało ich duszę i
kulturę. Życie wieczne zaczyna się tu „na ziemi – mówił święty Symeon Nowy
Teolog – ponieważ czuję jak całe życie rodzi się we mnie.” Estetyka spojrzenia,
barw, smaków, powonienia i ludzkich twarzy potrafiących zbudować braterską
wspólnotę ducha i wzajemnego obdarowania. Tu wszystko jest jakby wolniejsze,
spokojniejsze, pozbawione nerwowości i pędu znamionującego ludzi świata
zachodniego. Nawet wałęsające bezpańskie psy, są życzliwymi gospodarzami
miejsca, czekającymi na zauważenie i uwagę wędrowca. Niezmierzoność – słowo
klucz którego istotę trudno rozwikłać w tak powierzchownej retrospekcji
rzeczywistości. „Świat staje się piękny w wymiarach serca”(O. Elitis). Przeprawiasz
się łodzią na drugi brzeg jeziora, a tam kamienna cerkiew i świeżo ułowione
ryby na palenisku, wszystko namacalnie przypominające scenę z Ewangelii, gdzie
Chrystus po zmartwychwstaniu spożywał na brzegu z uczniami świeżo ułowione
ryby. Pomimo upływu czasu to samo detonujące prawidła intelektu doświadczenie –
zgoła mistyczne- staje się udziałem człowieka nowoczesności z brzęczącym od
naporu sms… telefonem w kieszeni. Po śniadaniu i dobrze wygotowanej, czarnej
jak smoła kawie poszedłem zwiedzać sobór świętego Bazylego Ostrogskiego w Nikšiciu.
Piękna kamienna bryła świątyni jest świadectwem, nie tylko prawosławnej wiary
Czarnogórców, ale również bolesnej historii naporu tureckiego i odwagi narodu
powstającego przeciwko obcej okupacji. Na piętrzących się ku górze schodach
biegające jaszczurki szukające w szczelinach stopni ocienienia i schronienia.
Dwie młode dziewczyny po angielsku i z ubolewaniem informują mnie, że niestety
ale cerkiew jest własnością Serbów i to oni sprawują pieczę nad tym miejscem.
Co za paradoksy historii ! W wnętrzu łaskami słynąca ikona Hodegetrii przed
którą kilka młodych kobiet zanosi modlitwę. Prawdziwa wiara tka się w prostocie,
szepcie modlitwy i znaku krzyża który wykreśla się dłonią na ciele, choć tak
naprawdę na sercu- aby mocniej kochało i przebaczało.