Przyprowadźcie
Mi go tutaj!» Jezus rozkazał mu surowo, i zły duch opuścił go. Od owej pory
chłopiec odzyskał zdrowie (Mt 17, 17-18).
Jakże trudno w zgiełku ekscentrycznego
świata i psychologicznym racjonalizacjom rozmaitych zjawisk, przebić się z
prawdą o duchowych zniewoleniach które mają bezpośredni wpływ na zdrowie i
życie człowieka. „Baczcie, aby kto was nie zagarnął w niewolę”(Kol 2,8). Wielu
ludzi wypiera prawdę o istnieniu rzeczywistości demonicznej, mającej realny
wpływ na życie najbliższego im otoczenia. Egzorcyzmy kojarzą się ze
średniowiecznymi zabobonami którymi kościół się posługiwał, aby utrzymywać
ludzi w strachu, dyscyplinie i karności przed popełnianiem zła. Tak zbudowana
opinia przyczyniła się do porzucenia terapeutycznych rytów, na rzecz
poszukiwania innych, alternatywnych i niekiedy wadliwych dróg uzdrowienia. „Ten
świat- mówił św. Izaak Syryjczyk- nie jest światem Bożym, lecz złudzeniem
ludzi, i powszechnie obejmuje oraz wyraża różne popędy, które nazywają się
namiętnościami.” Za tymi pęknięciami, stoją ciche podszepty tego, o którym się
mówi, iż nie istnieje. „Gdyby oni mogli wszyscy zobaczyć siebie takimi, jakimi
naprawdę są”- rozmyślał o utraconym pięknie w człowieku Merton. Cywilizacja w
której ludzie przestają się modlić, staje się łatwą przestrzenią do
zamieszkania dla obecności wypartej, wyśmianej, przerysowanej na sposób
satyryczny. Ateizm wraz z obojętnością na sprawy religii i proklamacją śmierci
Boga, zignorował te inferalne przestrzenie i przysłonił je wydumanymi
wyjaśnieniami pseudonaukowymi. „Zło klei się do bytu jak pasożyt, wysysa go i
pożera”- pisał P. Evdokimov. Chrystus w Ewangelii wiele razy konfrontował się
ze złym duchem i wychodził naprzeciw cierpienia tych, których najbliżsi w
swojej bezradności do Niego przyprowadzali. Zatrzymuje się na kamienistej
drodze Galilei, spogląda w oczy, wyciąga dłoń i stwarza na nowo. Otwiera byt na
tajemnicę miłości ! W każdym z tych ubezwłasnowolnionych istnieje zatarty
wizerunek- ikona Boga. „Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co
zginęło”(łk 19,10). Miłość ta jest wielką mocą Królestwa Niebieskiego. Egzorcyzmował
nie tylko samych opętanych, ale uzdrawiał świadomość tych, którzy z
powątpiewaniem przyglądali się obrzędom uwolnienia. W Chrystusie Bóg wychodzi
do swojego kruchego stworzenia. Podnosi go, dotyka, uzdrawia z niewoli i
przywraca na powrót harmonię. W powieści Biedaczyna
z Asyżu Kazantzakis wkłada w usta św. Franciszka jakże głęboko wyrażoną
nadzieję: „Bóg trzyma w ręku gąbkę, którą zmazuje winy. Nie miecz, ani
wagę…Gąbkę ! Gdyby mi przyszło malować obraz Pana, przedstawiłbym Go z gąbką w
ręku. Wszystkie grzechy będą zmazane, bracie Leonie, wszyscy grzesznicy będą
zbawieni.” Mam przed oczami obraz prawosławnego kapłana wchodzącego do meczetu
z krzyżem i uzdrawiającego człowieka nad którym muezini nie mieli władzy i byli
zatrwożeni zaistniałą sytuacją. Imię Chrystusa miało tak potężną moc, iż
pokonało przeciwnika ! „Modlitwa Jezusowa” staje się doskonałym i najprostszym
do wyartykułowania ustami egzorcyzmem. Wzywanie imienia Jezus, jest metodą do
przemieniania świata; otwierania go na dar miłosierdzia. Promieniuje ono
zbawczą siłą i sprasza obecność Tego, na którego słowo świat przebudza się w
milczącym zmartwychwstaniu. Dlatego Pan powiedział starcowi Sylwanowi: „Umieść
twego ducha w piekle i nie trać nadziei.”