Pamięć jest uwikłana w
nasycone błogosławieństwem wydarzenia. Wszystko zdaje się wibrowaniem spraw
ważnych- schowanych w najdrobniejszych niuansach codzienności. Eliade
twierdził, że „człowiek religijny żyje w dwóch rodzajach czasu; ważniejszy,
święty czas oferuje paradoksalny aspekt czasu okrężnego, odwracalnego,
odzyskiwalnego i stanowi jakąś formę mitycznej wiecznej teraźniejszości, do
której człowiek okresowo powraca za pomocą rytuałów.” Bezpieczniejsze wydają
się wycieczki w przeszłość i sytuacje przeżyte, przepracowane, emocjonalnie
ustabilizowane. Jutro jest zawsze spowite nutą niepewności, wątpliwościami, czy
sprosta się wyzwaniom stawianym w wielu obszarach osobistej aktywności. „Ruchy
ciał- pisała Simone Weil- dzielące nasze dni, miesiące i lata, są dla nas w tym
względzie wzorem, ponieważ obroty ich są tak regularne, że dla gwiazd
przyszłość niczym nie różni się od przeszłości.” Pokrzepia mnie również myśl
Ewagriusza z Pontu: „Czy stoisz, czy pochylasz się, czy zginasz kolana na
modlitwie, staraj się wznieść swój umysł do Boga, abyś podążał do prawdziwej
ojczyzny. Walcz z myślami, abyś mógł się modlić, uciszywszy troski.” Na
zewnątrz upały są dokuczliwe, ale nie mogą pozbawić czujności serca i
trzeźwości umysłu- zorientowanego ku sprawom ważkim duchowo. Modlący i
reflektujący twórczo świat człowiek, zawsze wychyla się ku Obliczu Boga, pomimo
tak wielu roztargnień zmysłów i kotłowaniny odkładających się natrętnie
poszarpanych myśli. Trzeba dbać o inteligencję wiary ! Miał rację święty Jan
Kronsztadzki: „W każdej sekundzie potrzebujemy doskonałej prawdy Chrystusowej,
żeby prostować, oczyszczać i unicestwiać naszą nieprawdę.” Wczoraj byłem
zaproszony do franciszkanów, aby w Wigilię Wniebowzięcia Maryi, wyśpiewać akatyst
o Jej zaśnięciu. Tuż przed samym nabożeństwem wymieniłem kilka cennych myśli z
biskupem rzymskokatolickim na temat mądrości Ojców Pustyni i ich jakże ważnego
wkładu w dzisiejszą psychologię i chrześcijańską ascezę. Obok znudzenia
przysłuchującego się nam mimowolnie duchowieństwa, odnaleźliśmy wiele stycznych
i budujących konstatacji. Zgodnie z pewną starożytną maksymą, aby „lekkomyślnie
nie zostać zduszonym przez myśli, jak pszenica przez osty.” Człowiek współczesny
jest bez wątpienia zagubiony – zagubiony i poraniony w sobie; tłumiący w sobie
tak wiele przeciwstawnych pragnień i nie potrafiący oszacować na ile tak
naprawdę wystarczy mu sił, aby dojść do wyznaczonego przez siebie celu. Do tego
dochodzi kryzys wiary. Ten dojmujący konglomerat problemów może paraliżować i
zginać kręgosłup do ziemi. „Lecz na drodze czyha smok na wędrowca- pouczał św.
Cyryl Jerozolimski- Strzeż się, by cię przez niewiarę nie ukąsił !” Gorycz
samotnie przeżywanej egzystencji. Ból zbiorowości w której niemożliwość
ukazania prawdziwie własnej twarzy – uśmierzana jest doraźnymi znieczuleniami,
pogłębiającymi jeszcze bardziej poczucie strachu; odbierając tym samym oddech wolności.
W Apoftegmatach pewien brat zapytał
starca: „Abba, co mam robić ? Wpadam w przygnębienie przebywając samotnie w swej
celi.” Starzec odpowiedział: „To dlatego, żeś jeszcze nie dostrzegł ani
zmartwychwstania, które mamy nadzieję osiągnąć, aniś nie zaznał jeszcze
męczarni w niegasnącym ogniu. Gdybyś jej zaznał, to cierpiałbyś nie upadając na
duchu. I wówczas nawet gdyby twoją celę wypełniły po brzegi robaki, stałbyś
spokojnie pogrążony w nich aż po szyję.” Robaki to również doskonała metafora
naszej rzeczywistości w której brodząc, można zaznać duchowej rezygnacji i agonii.
Dlatego trzeba jak mawiał Congar „przeglądać się w Ewangelii.” Człowiek nie
pisze jednej i ugłaskanej biografii. Na nią składają się wzniesienia i wąwozy,
upadki i powstania, zagubienia i odnalezienia- ryzyko bycia istotą z krwi i
kości- aniołem o przysmalonych skrzydłach wzlatującym mozolnie na górę spotkania z
Misterium. Pomimo tej sinusoidy, trzeba pozostać w domenie tajemnicy Chrystusa,
który wszystko potrafi prześwietlić światłem nowego świtu.