środa, 6 sierpnia 2025

 

Partykuły świetlistych słów mogą przeobrazić życie i nadać mu niespotykany koloryt. Wszystko wydaje się wertowaną Ewangelią na której marginaliach zachowały się ślady papilarne palców i spojrzeń oczu których źrenice doznały natychmiastowego podekscytowania i żaru. Ocieramy się o chwile w których zawierają się muśnięcia świętości, detale w których Bóg utrwala swój ślad i przekonuje o swojej nieustannej Obecności. „Ziemia jest pełna nieba, a każdy zwykły krzew płonie Bogiem. Ale tylko ci, którzy go widzą, zdejmują sandały. Reszta siada i zrywa jagody”- pisał E. B. Browning. Jakże trzeba być uważnym, aby nie przeoczyć czegoś naprawdę ważnego. Nie zamknąć oczu i nie odwrócić się od bryzy otulającej każdą szczelinę twarzy wyczekującej nadziei. Tak ociężale stąpamy po ziemi, że jej ciężar i chropowatość przenika do świadomości, czyniąc ją równie niekomfortową w konfrontacji z sytuacjami które mogą podnieść nas znacznie wyżej – czyniąc z nas istoty wolne i świadome- onieśmielone pęcznieniem wiary na szczytach jeszcze nieodkrytych gór i śpiewem wobec aniołów tańczących tango. Wdrapujesz się na szczyt góry i zaczynasz rozumieć sens istnienia w Istnieniu. Siadasz na kamieniu, a jego powierzchnia wydaje się ołtarzem kosmicznej liturgii z której to, co ożywione, czerpie pokarm błogosławieństwa i przekazuje pierwiastek życia, dopóki nie powróci do żywiołu pierwszego tchnienia. Bernard Bro w ujmujący, osobisty i niezwykle plastyczny sposób wykreślił słowami doświadczenie natury w której utajone jest kiełkowanie przemienienia: „A oto dosłownie zostałem zalany światłem. Ze wszystkich stron spowijała nas, otaczała i obejmowała olbrzymia draperia pokrywająca cały horyzont, całe niebo i całą ziemię. Po długiej chwili zachwytu i milczenia, nie porozumiewając się ani jednym słowem, zaczęliśmy śpiewać „Sanctus.” Całe niebo falowało objęte czerwonym, lilioworożowym, żółtym, żywym, ruchomym, trudnym do określenia… Niebo zajaśniało chwałą, a nas przejmował lęk, lęk wobec światła, przed którym nic nie mogą umknąć…Łagodne jej piękno może być obrazem nieskończonej czułości Boga, który już teraz chce przygotować nas do spotkania ze swoją dobrocią i światłem.” Ten opis wydaje się ujmująco malarskim i przekonującym iż człowiek jest bytem otwartym na zdumienie i bezruch wywołany tym zawłaszczającym zmysły wydarzeniem. Ten poruszający duszę sposób czytania i przeżywania świata jest silnie zakorzeniony w mistyce prawosławnej i w sposób bezpośredni prowadzi do pełnego świetlistości obcowania z Chrystusem. W hymnie świętego Tichona Zadońskiego zatytułowanym Chrystus duszę grzeszną do siebie przywołuje słyszymy głos samego Zbawcy: „Szczęścia pragniesz ? Posiadam każde szczęście. Piękna pragniesz ? Co jest piękniejsze niżeli Jam sam.” Bez wątpienia światu potrzeba mistyków – „światłoczułych i światłochłonnych” apostołów świtu za którym to horyzontem wyłania się wieczność. Bycie z Bogiem ! „Pewien brat przyszedł pod celę abba Arseniusza w Sketis i zajrzał przez drzwi; i zobaczył starca jakby całego w ogniu, a brat ów był godzien to oglądać. I gdy zapukał starzec wyszedł, a widząc zdumienie na twarzy brata, zapytał go: „Od dawna pukasz ? Czyś może coś widział ?” On odpowiedział: „Nie.” Starzec porozmawiał z nim i pożegnał go.”