czwartek, 6 listopada 2025

 

Każdy dzień przynosi jakieś nowe strapienia, wyzwania, niepewności w cieniu których dojrzały mężczyzna wydaje się zmarszczonym i ociężałym od prozaicznych czynności starcem. Przypominają mi się w tym miejscu słowa Camusa: „Za dnia lot ptaków zdaje się zawsze bez celu; ale wieczorem ptaki odnajdują swój cel. Lecą ku czemuś. Tak może w wieczór życia.” To również wyrazista metafora ludzkiego życia które niczym sinusoida- rozgrywana na odwrót- pomiędzy nocą zwątpienia, a blaskiem dnia w którym pragnie się ogrzać strudzony włóczęgą wędrowiec; ogarniający wszystko szerokim oddechem i głodnym spojrzeniem. „Pomiędzy słowami było wystarczająco dużo powietrza, wystarczająco dużo ciemności na płótnie, by ktoś mógł chwycić się własnego niedokończonego życia”(Ch. Bobin). Reflektujący twórczo świat człowiek, musi się zgiąć niczym ikebana i unieść ciężar własnego, a niekiedy cudzego istnienia. Dźwiganie ciężaru człowieka ! W obliczu najokrutniejszych wydarzeń słowa bledną, pozostawiając miejsce nadziei szamoczącej się z poczuciem rozpaczy i buntu. Nie dokonuje się to bez oporów i wewnętrznej konwulsji. Wchodzisz po schodach i z niepewnością zaglądasz do skrzynki pocztowej wyławiając list lub awizo z jakimś powiadomieniem o oficjalnym piśmie na które należy odpowiedzieć w wyznaczonym terminie, po uprzednim przetrawieniu przedłożonych tam mało optymistycznych treści. Jeszcze inni dowiadują się o chorobie która spada na nich jak grom z jasnego nieba, a nawet śmierci której pojawienia się nie można odroczyć. Poczucie stabilizacji to komfort nielicznych, którym jeszcze nikt nie nacisnął na odcisk lub nie spotwarzył strumieniem szorstkich słów. Szczerze dziwię się tym, którzy rutynowo przeżywają życie, będąc przywiązani skrupulatnemu wypełnianiu codziennych i powtarzalnych rytuałów. Jest to jakaś trudna do pojęcia formuła kontrolowanej egzystencji, opierającej się gwałtownym poruszeniom i sytuacjom, wobec których można poczuć się zagubionym albo bezradnie wystraszonym. Nie można schować się przed falą która nadchodzi nagle i przykrywa wszystko, co znajduje się w trajektorii wystraszonego i otępiałego spojrzenia. Żywioł jest zawsze konfrontacyjny i stawia wobec niewiadomych, czy ostatecznie trudnych do skalkulowania rozstrzygnięć. Każdy człowiek to zgoła odmienny przypadek psychologii- trudnej do rozszyfrowania i diagnozowania- wbrew przekonaniu o skuteczności wypracowanych narzędzi. Schowany skrycie za bezpiecznymi ścianami umeblowanego świata, czy przywdziewający maski w momentach niełatwych konfrontacji z prawdą o sobie samym. Każdy rzeźbi swoje życie ułomnie lub z patosem, starannie odcedzając zło od dobra; unikając otarć, czy cerując ubytki nadwyrężonego od myślenia o jutrze intelektu. Ostatecznie będąc posiniaczonym wstaje z kolan i wie, że to jedynie jedna z wielu niepoliczalnych ale możliwych do udźwignięcia prób. „Gdy stoję z wyciągniętymi rękoma oznacza to postawiony krzyż”- czytam w tekście z pierwszych wieków chrześcijaństwa i to mnie pociesza.